Wtorek, godzina 15.38. Zgodnie z rozkładem o tej porze przez Cierchy ma przejechać bus w kierunku Kielc. Faktycznie, dziesięć minut po czasie melduje się na przystanku koło szkoły.
- Ile osób pan wiezie? – pytamy kierowcę.
- Mało. Jadą tylko dwie – odpowiada.
Już mamy pierwsze wyjaśnienie, dlaczego kursów przez tę miejscowość, a także Stachurę i Pępice, jest zdaniem mieszkańców mało. To właśnie oni zgłosili nam, że busy nie jeżdżą tam tak często, jakby chcieli.
A zaczęło się od jednej kobiety, która w tej sprawie nawet pofatygowała się do redakcji. – Jeszcze w marcu ostatni kurs z Cierchów do Kielc był o godzinie 20.15. Po jego likwidacji od kwietnia ostatnie połączenie mamy o 17.35. Podobnie jest w drugą stronę. Wieczorem musimy jechać z Kielc innym busem do Przyjma, a stamtąd iść do domów przez las cztery kilometry – usłyszeliśmy.
Na miejscu rozmawiamy z innymi mieszkańcami Cierchów. Na pięć osób tylko jedna – mężczyzna w średnim wieku – przyznaje się, że nie korzysta z busów. Pozostałe mówią, że częściej lub rzadziej, ale nimi podróżują. I że rzeczywiście jest problem. – Rano jest najwięcej kursów, potem popołudniu. W południe i wieczorem bez swojego samochodu praktycznie nie da się stąd wydostać – twierdzi młoda kobieta.
Jak się okazuje, w ciągu dnia przez Stachurę, Cierchy i Pępice - leżą przy jednej drodze – od poniedziałku do piątku bus do Kielc kursuje dziennie 11 razy. Z powrotem – do Kuźniaków – kursów jest dziewięć. Wszystkie połączenia realizuje jeden przewoźnik. To firma Arizona z Chełmiec.
- Nie ma szans na przywrócenie wieczornego kursu – mówi Sylwester Lisowicz, szef Arizony. – W ogóle zwiększenie połączeń przez te miejscowości nie jest możliwe, bo jeździ coraz mniej osób. To się po prostu nie opłaca. Jeszcze w zeszłym roku cena paliwa za litr wynosiła około 4 złotych 40 groszy, a dziś to ponad 5 złotych. Dlatego właśnie zdecydowałem o likwidacji przejazdu po godzinie 20 – wyjaśnia.
Słowa przewoźnika potwierdziły się na miejscu. Jak dodaje, w przyszłości kursy busów przez Stachurę, Cierchy i Pępice mogą zostać jeszcze bardziej okrojone. – Nie jest to niemożliwe. Przecież paliwo to jedno, a drugie to kierowcy. Przecież muszę im z czegoś płacić, a jeśli nie ma pasażerów, to z czego to zrobię? – pyta.
Mieszkańcom chce pomóc gmina, która zna problem. – Bo taki sam dotyczy też wsi Baran i Kontrewers. Aby go rozwiązać, planujemy rozmowy z Arizoną i innymi przewoźnikami. Wiele wyjaśni się w połowie września, kiedy będzie znana liczba wykupionych miesięcznych karnetów. Z tego, co wiem, to minimum sześć wystarczyłoby do zachowania kursów. Niewykluczone, że uruchomimy własne połączenie, realizowane przez gminę. Odpowiedź poznamy w najbliższych tygodniach – mówi Mariusz Adamczyk, wójt Mniowa.
POLECAMY RÓWNIEŻ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?