Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krowy stoją w gnoju po kolana - gospodarstwo pilnie potrzebuje pomocy, a gmina o niczym nie wie

Iza BEDNARZ [email protected]
Krowy stoją w gnoju po kolana. Obornik nie był sprzątany od wielu tygodni.
Krowy stoją w gnoju po kolana. Obornik nie był sprzątany od wielu tygodni. Łukasz Zarzycki
- Zróbcie coś, przyjedźcie z jakąś fundacją opieki nad zwierzętami, bo to, co się tam dzieje woła o pomstę do nieba. W porównaniu z tym gospodarstwem, targ w Bodzentynie to sanatorium dla zwierząt - zaalarmowali nas mieszkańcy Radlina w gminie Górno.

Jedziemy pod wskazany adres. Widać, że kiedyś to było bogate gospodarstwo. Przy piętrowym domu stoją przykryte płachtami maszyny rolnicze, ale im dalej na podwórze tym gorzej: rozpadające się budynki gospodarcze, błoto, rupiecie. Gospodarz Jan Komorowski najpierw nie zgadza się, żebyśmy zobaczyli, w jakich warunkach trzyma zwierzęta.

- Ja się nimi dobrze zajmuję, karmię, tylko chorowałem całą zimę i nie mogłem im sprzątać - tłumaczy. W końcu wpuszcza nas do obory. Od progu zalegają zwały niewywożonego od tygodni obornika. Osiem sztuk bydła (dwie krowy, byki i cielę) brodzi w tym po kolana skubiąc słomę rzuconą wprost na zwały gnoju. Między krowami zapada się w oborniku po brzuch świnia. Mimo koszmarnych warunków zwierzęta nie są wychudzone.

Po chorobie

- Jutro wszystko posprzątam, wywiozę w pole - obiecuje gospodarz. Ma 59 lat, ale wygląda na więcej. Mieszka sam od 1996 roku, kilka lat temu umarła mu matka, a siostra i brat wyjechali za granicę. Cierpi na chorobę Parkinsona, zimą chorował na obustronne zapalenie płuc, jeszcze nie może dojść do siebie. W gospodarstwie trochę pomaga mu sąsiadka.

- Widzicie przecież, że człowiek jest chory. Jutro się wszystko posprzątam, już trochę wywieźliśmy - mówi.

To nie pierwsza interwencja w tej sprawie. Prawie dwa lata temu dziennikarze "Echa Dnia", również zaalarmowani przez mieszkańców wsi, byli u tego gospodarza z tego samego powodu.

- Pierwsze słyszę od pani, że tam jest jakiś problem. Tydzień temu było w Radlinie zebranie, przeszło prawie 100 osób i nikt nie zgłaszał takiej sprawy - dziwi się Paweł Marwicki, zastępca wójta gminy Górno. Obiecuje, że jeszcze tego samego dnia wyśle na kontrolę pracowników wydziału rolnictwa. Dodaje, że gmina ma uchwalony gminny program opieki nad zwierzętami. - Nie zostawimy tak tego - dodaje.

Nie radzą sobie w gospodarstwach

Jan Komorowski twierdzi, że jego krowy są zarejestrowane, mają książeczki zdrowia, są objęte nadzorem weterynaryjnym. Jak to możliwe, żeby co najmniej przez pół roku nikt nie zajrzał do gospodarstwa rolnego na kontrolę? Wiesław Wyszkowski, powiatowy lekarz weterynarii w Kielcach tłumaczy, że rocznie powiatowa inspekcja weterynaryjna jest w stanie skontrolować wyrywkowo 5 procent wszystkich gospodarstw rolnych poza kontrolami zleconymi na interwencję gmin i różnych organizacji. Na terenie powiatu kieleckiego jest blisko 12 tysięcy gospodarstw, w tym dużo rozdrobnionych. Jeśli gospodarstwo nie jest objęte powszechnym systemem oznakowania, nie hoduje bydła mlecznego, wtedy kontrole oceniające dobrostan zwierząt są rzadsze.

- Na naszym terenie jest sporo gospodarstw prowadzonych przez starszych ludzi, którzy są przywiązani do zwierząt, a nie zawsze sobie z nimi radzą - wyjaśnia. Obiecuje, że jak najszybciej zajmie się tą sprawą. - Trzymanie zwierząt w niechlujstwie jest wykroczeniem ściganym z urzędu - przypomina. Powiatowy lekarz weterynarii zauważa, że gospodarzowi, który ze względów zdrowotnych nie radzi sobie z pracami gospodarskimi może pomóc gmina. - Przecież są tam jacyś sąsiedzi.

Sąsiedzi twierdzą, że pan Jan nie chce niczyjej pomocy. - To nie jest zły człowiek. Jak ktoś go poprosi, swoje zostawi i innym w polu pomoże za darmo. Tylko, że ma trudny charakter i do tych zwierząt jest okropnie przywiązany. Zimą mało nie przemarzł w tym domu, chodził do obory grzać się przy zwierzętach. Jakby mu było mało zmartwień, jeszcze dokupił 40 kur. Jak mu jakieś zwierzę padnie, to nie wywozi do utylizacji, tylko przywali obornikiem - opowiadają.

Nie poprosił o pomoc

Dlaczego samotnym, chorym człowiekiem nie radzącym sobie z gospodarstwem nie zainteresowała się pomoc społeczna? Bo nie zwrócił się z prośbą o pomoc.

- Ten pan nie poprosi o pomoc. Niestety, są tacy ludzie, którzy nie pozwalają sobie pomóc. Dopiero od niedawna, dzięki perswazji sąsiadów udało się go namówić, żeby zaczął się leczyć - mówi doktor Bogusława Bobrowska, lekarz z ośrodka zdrowia w Radlinie. Zapowiada, że będzie interweniować w sprawie Jana Komorowskiego w Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej. - Porozmawiam, żeby ktoś do niego podjechał i przekonał, żeby pozwolił sobie pomóc.

Pomoc obiecuje również Karina Schwerzler, pełnomocnik wojewody świętokrzyskiego do spraw przestrzegania praw zwierząt.

- Zwykle staramy się załatwić sprawę ugodowo, dajemy gospodarzowi dwa tygodnie na zrobienie porządku. W ostateczności gmina może orzec czasowe odebranie zwierząt - mówi. Idealnym wyjściem byłoby, gdyby gospodarz zgodził się sprzedać część zwierząt, wtedy łatwiej byłoby mu się zajmować tymi, które pozostaną - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie