Przypomnijmy. Proces dotyczy tragicznych wydarzeń z końca lutego ubiegłego roku, które rozegrały się w miejscowości Tumlin pod Kielcami. Z ustaleń śledczych wynika, że 74-letni mężczyzna ugodził nożem w serce swoją o dwa lata starszą żonę. Kobieta zmarła na miejscu. Jej mąż został oskarżony o zabójstwo. W procesie wyznał, że to żona, która poruszała się z pomocą balkoniku zachwiała się przechodząc koło stołu przy którym siedział 74-latek i nadziała na nóż będący wówczas w ręce mężczyzny.
We wtorek przed Sądem Okręgowym w Kielcach, gdzie toczy się proces stawili się kolejni świadkowie. Zeznawali między innymi ratownicy medyczni oraz od policjanci, którzy byli wtedy na miejscu. A także najbliżsi sąsiedzi oskarżonego, czyli jego siostrzenica i jej życiowy partner.
- Pod koniec lutego około godziny 19 usłyszałam, jak ktoś za oknem woła moje imię - opowiadał w sądzie córka siostry 74-latka. - Wyszłam i zobaczyłam wujka, który poprosił, żeby wezwać karetkę pogotowia. Nie mówił, co się stało. Poprosiłam swojego przyjaciela, aby poszedł zobaczyć o co chodzi. Wiedziałam, że ciocia jest chora, porusza się o balkoniku, więc podejrzewałam, że może upadła. Po chwili wrócił mój partner i powiedział, że sprawa wygląda poważnie i trzeba dzwonić po karetkę. Wybraliśmy numer 112 i zadzwoniliśmy po pomoc - tłumaczyła w sądzie kobieta.
Plama krwi na swetrze
Chwilę później zgłoszenie o zdarzeniu w Tumlinie przekazano policji. - Od dyżurnego miejskiej komendy policji w Kielcach dowiedzieliśmy się, że mamy jechać do miejscowości Tumlin, gdyż jest tam kobieta, która została prawdopodobnie ugodzona nożem - wyjaśniał policjant z Kielc. - W mieszkaniu był starszy mężczyzna, który podpierał się dwoma kijami, zaprowadził nas do kuchni. Tam przy stole siedziała starsza kobieta, jedną rękę położoną miała na stole, a druga opadała wzdłuż ciała, głowę odchyloną miała lekko do tyłu. Na jej swetrze z lewej strony w okolicy żeber widziałem małą plamę krwi, na podłodze krwi nie widziałem. Zapytałem mężczyzny co się stało. On powiedział "zadźgałem tę kur...". Dopytywałem się dlaczego, na co on stwierdził coś w tym sensie, że gdybym ja miał taką żonę i tyle lat z nią żył, to zrobiłbym to samo - opowiadał funkcjonariusz policji.
Jakieś pięć minut po policji na miejsce dotarła kartka pogotowia. - Przed domem stał policyjny radiowóz i gdy tyko wyszłam z karetki podbiegł do mnie policjant, który stwierdził, że trzeba się spieszyć, bo to wygląda poważnie - opowiadała w sądzie lekarka pracująca na co dzień w Świętokrzyskim Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego.
Kobieta relacjonowała śledczym, że gdy weszła do kuchni zastała siedzącą przy stole kobietę. - Sprawdziłam puls, ale nie było oznak życia. Kobieta nie żyła. Mężczyzna, który był w pomieszczeniu zachowywał się bardzo spokojnie. Zapytałam się go kto to zrobił, odpowiedział "ja".
Ciężko mu się żyło z żoną
Kolega lekarki, ratownik medyczny z zespołu karetki pogotowia uzupełniał: - Mężczyzna tłumaczył nam, że ciężko żyło mu się z żoną. Opowiadał, że robił sobie kanapkę, doszło do sprzeczki z żoną i kobieta miała nadziać się na nóż, który oskarżony trzymał w ręce. Od mężczyzny dało się wyczuć woń alkoholu - zeznawał ratownik przed sądem. Według policji oskarżony w chwili zdarzenia miał ponad 1,3 promila alkoholu w organizmie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?