Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kryzys na rynku mleka wciąż się pogłębia. Świętokrzyskie mleczarnie: chcemy przetrwać

Marzena Ślusarz
freeimages.com
Pierwszy rok bez kwot mlecznych to coraz niższe z miesiąca za miesiąc ceny za mleko w skupach. Nic nie wskazuje na to, że stawki pójdą w górę. Prezesi mleczarń wyczekują poprawy na rynkach światowych. Najwięcej tracą rolnicy, którzy do produkcji wciąż muszą dokładać.

Mniej producentów, więcej mleka

Jeszcze w końcu zeszłego roku prognozy były nawet optymistyczne, mówiło się że z początkiem 2016  ceny za litr dla producentów mleka zaczną rosnąć. – 2015 był bardzo trudnym rokiem, takiego kryzysu, trwającego tak długo nie było od 25 lat – mówi Stanisław Skóra, prezes Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej we Włoszczowie. Ceny były niższe przed wejściem do Unii Europejskiej, ale o wiele niższe były też koszty produkcji. – Spadły ceny produktów mlecznych na półkach sklepów i marketów, a co za tym idzie maleją stawki, jakie otrzymują producenci mleka. Najbardziej poszkodowani są  rolnicy, ceny dla nich spadły nawet o 17 procent – wyjaśnia.  Za litr w tym momencie otrzymują około złotówki, w maju ceny za kwiecień znów spadły o około 5 groszy.  Ta kwota nie jest wystarczająca, powinna być o co najmniej 50 groszy wyższa by hodowla krów i produkcja mleka nie przynosiła strat.

 

- Spadki to efekt światowej koniunktury, jest nadwyżka mleka, produkcja i w Polsce i poza naszymi granicami znacznie wzrosła, my sami nie jesteśmy zużyć mleka krajowego, a napływa do nas produkt z Zachodu - wyjaśnia Wiesław Stępień, prezes Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Końskich. - Mamy mniej producentów niż w roku poprzednim,  ale samego mleka odbieramy znacznie więcej. W roku  minionym dostarczono do nas około 90 milionów kilogramów. Następuje koncentracja produkcji, hodowców krów ubywa, ale ci, którzy zostają, produkują więcej - dodaje. Jak wyjaśnia, nie jesteśmy wstanie pochłonąć tyle mleka, ile jest na rynku, a są znaczne kłopoty ze znalezieniem zbytu za granicą. 

 

Ważny wizerunek... polityczny

Obydwaj prezesi wyraźnie zaznaczają, że w przypadku ich mleczarń bardzo ważna jest sytuacja poza granicami kraju, gdyż muszą produkty wyeksportować. - Embargo rosyjskie w jakiś sposób udaje się ominąć, ale nie na tyle, na ile potrzeba. Jeśli produkt trafia na Wschód to w mniejszych ilościach i za pośrednictwem, co odbija się na cenach - tłumaczy Stanisław Skóra. - W dodatku sprawę utrudnia to, co dzieje się w Afryce, Arabii. Wojny, konflikty zamykają dla nas tamtejszy rynek - podkreśla. Jak zaznacza Wiesław Stępień, bywa, że jeden z rynków się otwiera, ale nie jest to kontrakt stały.

 

- Bardzo ważna jest sytuacja polityczna, budowanie pozytywnego wizerunku kraju i dobrych relacji z innymi państwami. Może się wydawać, że to co dzieje się na naszej scenie politycznej nie ma wpływu na gospodarkę, na rynek mleka. Wręcz przeciwnie, relacje polityczne odbijają się na naszych możliwościach, na tym, jak odbierają nas za granicą. Im lepszy, bardziej otwarty będzie wizerunek Polski, tym nam będzie łatwiej przebić się na rynki zagraniczne. My w tej chwili musimy połowę produkcji mlecznej wyeksportować - tłumaczy Wiesław Stępień.    

 

Krajowy potentat na lokalnym rynku

Prezesi największych świętokrzyskich mleczarń dodają, że przede wszystkim skupiają się na przetrwaniu i zapewnieniu swoim dostawcom możliwie stabilnej ceny. Tymczasem na regionalny rynek wkracza największy polski gracz - Mlekovita, a przypomnijmy, że tuż przed uwolnieniem kwot mlecznych w kwietniu zeszłego roku, prognozowano, że te duże mleczarnie wchłoną małe.  Zapowiedź sprawdziła się w przypadku Zakładu Mleczarskiego w Łaszczowie w województwie lubelskim. Mlekowita przejmując produkcję, odbiera mleko od jego dostawców także ze Świętokrzyskiego. Czy może "pochłonąć" nasze spółdzielnie? - W chwilach kryzysu bywają różne myśli, ale robimy wszystko, by utrzymać się na rynku i nie poddajemy się. Mamy stałych dostawców w powiatach, gdzie mleko odbierają inne duże polskiej mleczarnie. Mam nadzieję, że uda nam się współistnieć na tutejszym rynku - mówi szef koneckiego zakładu.

 

Mniejsze na plusie

Prezesi mniejszych mleczarń, jak zakłady w Ostrowcu, czy Pierzchnicy, przyznają, że mają stabilnych dostawców, którym ufają. - Póki będziemy o nich dbać tak, jak możemy najlepiej, możemy być pewni, że nie odejdą - podkreśla  szef Ostrowieckiej Spółdzielni Mleczarskiej Kazimierz Czerwiński. Obydwie spółdzielnie znaczną większość towarów sprzedają na lokalnych rynkach i nie potrzebują eksportować, co w obecnej sytuacji rynkowej jest dużym plusem. Jak przyznaje Piotr Dąbrowski, prezes Gminnej Mleczarni w Pierzchnicy, właśnie produkcja na poziomie lokalnym sprawia, że zakład znosi korzystniej zmiany na rynkach światowych. - Całkowicie się od wahań odciąć nie da, sytuacja na pewno jest trudna. Konkurencji oferując niższe stawki za produkty, udaje się czasem nam jednego z odbiorców produktów zabrać. Jednak tę niszę, którą wyszukaliśmy, udało nam się stabilnie zająć. W naszej mleczarni ceny dla rolników spadły na poziomie trzech procent. Produkty, zwłaszcza ser twarogowy, mają swoich stałych odbiorców. Postawiliśmy na jakość, to była słuszna decyzja, klienci to cenią. Lada moment na rynek wprowadzimy nowy półprodukt, będzie to masa do tortów. Mam nadzieję, że przyjmie się równie dobrze, jak ser - mówi prezes Dąbrowski. Pierzchnicka mleczarnia odbiera mleko od około 130 producentów.

Podobnie sytuacje ocenia prezes Ostrowieckiej Spółdzielni Mleczarskiej Kazimierz Czerwiński. - W tym niełatwym okresie udaje nam się całość odbieranego mleka przetworzyć i sprzedać, a średnie ceny utrzymać powyżej złotówki - podkreśla. - Nawet poczyniliśmy inwestycje, zakupiliśmy sprzęt. Ale od tego, co dzieje  się na rynku uciec się nie da. Jak wyjaśnia, ceny produktów zostały obniżone, a jednego  ze sztandarowych - mozzarelli, musieli obniżyć o niemal jedną trzecią. Wynika to z cen, jakie oferuje konkurencja.- Trzeba to było zrobić, by zachować miejsce na rynku. Więc i dla stawki producentów musiały spaść. Staramy się wspierać naszych dostawców, wspomagać ich. Oni stanowią o sile mleczarni, to solidni i lojalni rolnicy - podkreśla prezes. - Ich przywiązanie do mleczarni to przyszłość zakładu. Nawet jeśli inna mleczarnia oferuje wyższe ceny na początek, oni trwają, ufają nam.

 

Nadzieje na lepsze

Jak prezesi widzą przyszłość? Wszyscy liczą, że cena mleka pójdzie w górę. - Koniunktura się zmienia. Mieliśmy kryzys lat 2008-2009, po którym ceny wywindowały do 1,80 złotego, potem znów spadły. Ten trudny czas trwa już zbyt długo - ocenia Wiesław Stępień, prezes koneckiej mleczarni. Jak dodaje szef włoszczowskiego zakładu Stanisław Skóra, tego kryzysu wielu rolników może nie przetrwać. - Jeśli ktoś zrezygnuje, do ponownej produkcji nie wróci. Wtedy mleka może brakować, ceny pójdą w górę. Ale jak będzie,  trzeba zacisnąć zęby, uzbroić się  w cierpliwość  i mieć nadzieję, że będzie lepiej - podsumowuje.   

           

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie