Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz biskup Marian Florczyk opowiedział nam o igrzyskach w Vancouver

Dorota KUŁAGA, [email protected]
Pamiątkowe zdjęcie przy zniczu olimpijskim, z ojcem salezjaninem Janem Staszelem pracującym w Vancouver.
Pamiątkowe zdjęcie przy zniczu olimpijskim, z ojcem salezjaninem Janem Staszelem pracującym w Vancouver. Fot. archiwum prywatne
- Cieszę się, że mogłem być przy polskich sportowcach i uczestniczyć w tych historycznych dla nas igrzyskach - mówi ksiądz biskup Marian Florczyk z diecezji kieleckiej. W Vancouver z ramienia Episkopatu Polski pełnił posługę duszpasterską wśród naszych olimpijczyków.
We wspólnej modlitwie w kaplicy, zarówno w Vancouver, jak i w Whistler, uczestniczyli polscy sportowcy.
We wspólnej modlitwie w kaplicy, zarówno w Vancouver, jak i w Whistler, uczestniczyli polscy sportowcy. Fot. archiwum prywatne

We wspólnej modlitwie w kaplicy, zarówno w Vancouver, jak i w Whistler, uczestniczyli polscy sportowcy.
(fot. Fot. archiwum prywatne)

Biskup Marian Florczyk

Urodził się 25 października 1954 roku w Kielcach. Jest biskupem pomocniczym diecezji kieleckiej, delegatem Konferencji Episkopatu Polski do spraw Duszpasterstwa Sportowców. Na biskupa wyświęcony został 18 kwietnia 1998 roku. Pełnił posługę duszpasterską wśród polskich sportowców na zimowych igrzyskach w Turynie i Vancouver oraz na letniej olimpiadzie w Pekinie.

Ksiądz biskup Marian Florczyk po raz trzeci uczestniczył w igrzyskach. Te z Vancouver zapisały się jako niezwykle udane dla polskiej reprezentacji. Nasi zawodnicy zdobyli sześć medali - trzy Justyna Kowalczyk (złoty, srebrny i brązowy), dwa srebrne Adam Małysz i jeden brązowy Katarzyna Bachleda-Curuś, Katarzyna Woźniak i Luiza Złotkowska w łyżwiarstwie szybkim, w wyścigu drużynowym na dochodzenie. Dodajmy, że było to nasze drugie "złoto" na zimowej olimpiadzie, czekaliśmy na nie od igrzysk w Sapporo w 1972 roku - w skokach narciarskich sięgnął po nie Wojciech Fortuna.

Dorota Kułaga: * Pod względem sportowym była to dla nas znakomita olimpiada.

Ksiądz biskup Marian Florczyk: - Tak, dwa medale Adama, trzy Justyny i miła niespodzianka, którą sprawiły nasze panczenistki - to bardzo dobry dorobek. Ale cieszyły nas też wysokie miejsca naszej saneczkarki, biathlonistek w biegu indywidualnym czy zawodniczek w biegu narciarskim na 30 kilometrów. To były piękne chwile. Zresztą nie spotkałem sportowca, który nie dałby z siebie wszystkiego, niektórzy nie wytrzymali tej trudnej próby, którą były igrzyska.

Żal mi Tomka Sikory, to dobry zawodnik, wartościowy człowiek. Miałem z nim okazję wracać z Vancouver. Wiem, że bardzo pragnął tego medalu. Nie wyszło, taki jest sport. Czasem o wszystkim decyduje jeden strzał czy ułamki sekund, jak to było w biegach narciarskich z udziałem Justyny Kowalczyk. Tak, te igrzyska były dla nas historyczne, ale obyśmy tego nie zmarnowali, obyśmy się nie zachłysnęli tym sukcesem, tylko odpowiednio go wykorzystali.

* Co szczególnie utkwiło księdzu w pamięci z tych igrzysk?

- Bardzo przeżyłem tragiczną śmierć gruzińskiego saneczkarza (Nodar Kumaritaszwili zginął w czasie treningu - przyp. red.). Modliliśmy się za niego w czasie naszej pierwszej mszy świętej w wiosce olimpijskiej. Ale chciałbym też podkreślić piękną postawę ludzi podczas otwarcia igrzysk. Kiedy na stadion weszła ekipa Gruzji, wszyscy w milczeniu wstali, a później bili brawo. To było niezwykle wzruszające. Ta solidarność, współczucie dla tych, którzy są pogrążeni w bólu, powinny nam zawsze towarzyszyć.

W tym miejscu chciałbym podkreślić piękną postawę kibiców Korony w czasie meczu z Jagiellonią Białystok. Gdy dowiedzieli się, że na stadionie zmarł jeden z kibiców, na chwilę przerwali doping. Tym się mierzy wrażliwość serca, wartość człowieczeństwa. A wracając do Vancouver, dla mnie bohaterką była Petra Majdic ze Słowenii. Miała bolesną kontuzję, złamane żebra, a mimo to zdobyła brązowy medal. Trzeba mieć dla niej wielkie szacunek.

Z pochodzącym z Sandomierza Piotrem Nurowskim (drugi z prawej), prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego, pod skocznią w Whistler, na której dwa medale
Z pochodzącym z Sandomierza Piotrem Nurowskim (drugi z prawej), prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego, pod skocznią w Whistler, na której dwa medale wywalczył Adam Małysz. Fot. Archiwum prywatne

Z pochodzącym z Sandomierza Piotrem Nurowskim (drugi z prawej), prezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego, pod skocznią w Whistler, na której dwa medale wywalczył Adam Małysz.
(fot. Fot. Archiwum prywatne)

Jedyny biskup na igrzyskach

Ksiądz biskup Marian Florczyk był jedynym biskupem, który przyleciał do Vancouver, żeby duchowo wspierać sportowców ze swojego kraju. Posługę duszpasterską pełnił z księdzem Edwardem Pleniem. Ekipa niemiecka również miała dwóch duszpasterzy, a po jednym Włosi, Austriacy, Francuzi i - ku zaskoczeniu - Norwegowie, mimo że w kadrze mieli tylko kilku katolików, między innymi Andersa Jacobsena, znanego skoczka narciarskiego.

* Na czym polegała wasza posługa duszpasterska?

- Odprawialiśmy msze w zarówno w Vancouver, jak i w Whistler, spotykaliśmy się ze sportowcami, członkami polskiej ekipy, wspieraliśmy ich duchowo. W modlitwie pamiętaliśmy też o Kamili Skolimowskiej, bo w czasie igrzysk przypadła akurat pierwsza rocznica jej śmierci. Wspominaliśmy ją w czasie mszy, którą koncelebrował z nami kapelan reprezentacji Austrii.

W wiosce olimpijskiej msze odprawiane były w różnych językach, trzeba sobie było rezerwować miejsce i godzinę na dany dzień. Cieszę się, że w Vancouver mogłem być przy polskich sportowcach. Być w głębi ich przeżyć. Na olimpiadzie jest miejsce dla duszpasterzy. Jan Paweł II zachęcał nas do tego, żebyśmy byli blisko ludzi. Powtarzał, że drogą Kościoła jest człowiek. A w sporcie to człowieczeństwo w pełni się objawia.

* Nasi olimpijczycy są otwarci na takie kontakty z duszpasterzami?

- Jak najbardziej. Ja przez te trzy olimpiady nigdy nie spotkałem się ze sportowcem, trenerem czy działaczem, który stwarzałby choćby pozory jakiejś niechęci. Są to mili, otwarci ludzie.

Jestem też pełen uznania dla Polskiego Komitetu Olimpijskiego, na czele z prezesem Piotrem Nurowskim. Kiedy przed otwarciem igrzysk odbyło się spotkanie w polskim konsulacie w Vancouver, prezes Nurowski z wielkim uznaniem mówił o duszpasterstwie. Powiedział, że jeśli jest z nami ksiądz biskup, to jesteśmy wyciszeni, uspokojeni, jest w nas nadzieja, że będzie dobrze, że będą z nami Boże moce. I były.

*Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie