Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto zawinił przy siedzibie starostwa w Kielcach?

Agnieszka BIAŁEK-MADETKO
– To zarzuty wyssane z palca – twierdzi starosta Zdzisław Wrzałka
– To zarzuty wyssane z palca – twierdzi starosta Zdzisław Wrzałka archiwum
Kto zakończy budowę siedziby starostwa w Kielcach? Na razie nie wiadomo. Tymczasem dotychczasowy wykonawca chce pozwać urząd za opóźnianie prac i żąda 12 milionów złotych odszkodowania za zerwanie umowy. - To zarzuty wyssane z palca - twierdzi starosta Zdzisław Wrzałka.

Na początku marca Starostwo Powiatowe w Kielcach zerwało umowę z polsko-hiszpańskim konsorcjum, wykonawcą nowej siedziby dla starostwa przy zbiegu ulicy Wrzosowej i alei księdza Jerzego Popiełuszki. Powodem, jak podało starostwo, było opóźnienie prac o dwa miesiące.

Teraz konsorcjum spółek Kompleksowa Realizacja Inwestycji Budowlanych z Warszawy wydało oświadczenie. I za zaistniałą sytuację obwinia starostwo. Piszą, że to było celowe działanie, które miało opóźnić inwestycję i tu wymienia. "Opóźnianie inspekcji i odbiorów poszczególnych etapów robót, wydalaniu z budowy podwykonawców uprzednio przez zamawiającego zatwierdzonych, zwlekaniu z podpisywaniem protokołów, co powodowało opóźnienia w realizacji płatności na rzecz podwykonawców. Po ostatnich wydarzeniach mamy wrażenie, że już od dawna zamiarem Starostwa było zakłócenie normalnego toku realizacji budowy w celu spowodowania opóźnień" - czytamy w piśmie.

Konsorcjum uważa, że zerwanie umowy przez starostwo jest bezpodstawne i zmuszone jest bronić swoich praw przed sądem, żądając 12 milionów złotych odszkodowania za zerwanie umowy. Pozew ma być wkrótce złożony do sądu.

NIKT NIKOMU NIE PRZESZKADZĄŁ

- Opóźnienia były na każdym etapie budowy - tłumaczy powód zerwania umowy starosta kielecki Zdzisław Wrzałka - O początku inwestycji, od ubiegłego roku, można było prace wykonywać, a na budowie nic się nie działo. Potem, kiedy w końcu coś się ruszyło, to znowu wykonawca zaczął mieć problemy z podwykonawcami. Prace wstrzymano. Na koniec roku budynek miał być przykryty. Tak się nie stało. W końcu zapowiedzieliśmy, że jeżeli do końca lutego, nie będzie zrealizowanych 50 procent prac, to zerwiemy z nimi umowę. Na koniec lutego obliczyliśmy, że wykonano zaledwie 13 procent prac.

Starosta twierdzi, że zarząd powiatu nie mógł zachować się inaczej, bo w przeciwnym wypadku, to właśnie władze urzędu mógłby być podciągnięte do odpowiedzialności za niedopilnowanie interesu publicznego.

Argumentów staroście do walki w sądzie też nie brakuje. - Na każdym etapie prac budowlanych są wpisy do dziennika budowy, a co tydzień odbywały się narady. Są protokoły, gdzie przedstawiano nam harmonogram prac na najbliższy tydzień - mówi. - Na kolejnej naradzie okazywało się, że harmonogramy tygodniowe nie były realizowane.

- Twierdzą, że robiliśmy przeszkody, pytam, w jaki sposób? Czy uniemożliwialiśmy stawianie ścian, czy wysyłaliśmy ludzi, którzy by mieli im przeszkadzać? Mieli plac budowy, mogli działać. Ich zarzuty są wyssane z palca. Moim zdaniem wizerunek tej firmy cierpi i to może być jeden z powodów pozywania nas do sądu. Wykonawca będzie musiał, ale nam zapłacić kary umowne w kwocie 4 milionów złotych.
Kto dokończy budowę starostwa, nie wiadomo, w poniedziałek ma zostać ogłoszony przetarg w tej sprawie.

ZASKOCZENI DECYZJĄ STAROSTY

Aleksander Kaczmarczyk z firmy Rystal Bud z Kielc, który jest w konsorcjum, zaskoczony jest pojawieniem się oświadczenia jak i jego treścią - Nie jesteśmy współautorem pisma, nie znałem też wcześniej jego treści - twierdzi Aleksander Kaczmarczyk. - Moim zdaniem starostwo nie miało prawa odstąpić od umowy. Tym bardziej, że w styczniu czy lutym nie można było prowadzić prac ze względu na mrozy. Teraz, kiedy jest ładna pogoda, mogliśmy działać. A tu starostwo wyjęło pistolet i zerwało umowę. Ktoś popełnił błąd. Nie będę nikogo oceniał, od tego są sądy.

Czy starostwo faktycznie mogło opóźniać budowę? - Widzę tu dziwne działanie starostwa. Gołym okiem widać, że jest zbudowane już kawał budynku. Strony powinni usiąść i dogadać się. Mam żal do starostwa, bo kiedy występowały problemy, to urzędnicy z nami nie rozmawiali. A jako drugiego członka konsorcjum powinni zapytać nas, czy jesteśmy w stanie sami skończyć inwestycje. Taką propozycję złożyliśmy do starostwa, deklarując chęć samodzielnego skończenia prac - dodaje Aleksander Kaczmarczyk.

TO BEZNADZIEJNA SYTUACJA

Swojego zdenerwowania nie kryją też podwykonawcy. - Żaden podwykonawca w sądzie nic nie wywalczy, bo spór toczy się miedzy inwestorem a głównym wykonawcą - mówi jeden z nich. - Prawo nie broni małych przedsiębiorców. Dawno pogodziłem się, że nikt mi nie zapłaci za wykonaną pracę. Boję się tylko, że jak konsorcjum wygra, to za cały ten bałagan zapłacą podatnicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie