Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kulisy szokującej sprawy "ciała w walizce". Ruszył proces w sprawie zabójstwa w Grzybowej Górze

Elżbieta Zemsta
Elżbieta Zemsta
Elżbieta Zemsta
- Bardzo żałuję tego co się stało - mówili zgodnie oskarżeni w procesie dotyczącym sprawy, którą śledczy nazwali "ciałem w walizce". O tej historii rok temu "Echo Dnia" informowało jako pierwsze. W środę, 4 września ruszył proces w tej sprawie.

- Ogarnął mnie szał, strasznie się zdenerwowałem. Ściągnąłem go z mojej partnerki i zacząłem okładać pięściami. Widziałem krew na jego twarzy - sędzia Łukasz Sadkowski, przewodniczący składu orzekającego w tym procesie odczytywał wyjaśnienia oskarżonego 33-latka. Mężczyzna przyznał, że pobił 40-letniego znajomego, a gdy tamten zmarł, próbował ukryć jego ciało w walizce.

33-letni oskarżony z wykształceniem podstawowym, bez zawodu i stałej pracy swą późniejszą partnerkę poznał w marcu 2018 roku podczas prac sezonowych. - Po kilku tygodniach zamieszkaliśmy razem. Ona mieszkała w domu po mamie w Grzybowej Górze. Miała czworo dzieci, na które brała zasiłek. Utrzymywaliśmy się z tych pieniędzy oraz z tego co pożyczałem od swojej mamy i z dorywczych prac - mówił śledczym oskarżony.

"Miał spuszczone spodnie, był nagi"

W czerwcu ubiegłego roku dzieci zostały odebrane parze. - Rozpoczęliśmy remont w domu, bo to był warunek, żeby odzyskać dzieci - tłumaczył 33-latek. Wspólnie z partnerką chwytali się rozmaitych prac sezonowych, często poza miejscem zamieszkania.

30 września ubiegłego roku oboje byli w domu. Rano w odwiedziny przyszedł ich wspólny znajomy 40-latek. - Moja partnerka poznała go przed sklepem. Dałem mu wtedy pieniądze na wódkę. Piliśmy ją razem, ja w tym czasie remontowałem pokój, a moja partnerka po jakimś czasie wstała, gotowała jedzenie dla jej pięciu psów, też z nami piła - 33-latek opowiadał policjantom po zatrzymaniu.

Alkohol mieli pić przez cały dzień. Popołudniem kobieta położyła się na łóżku w kuchni i zasnęła. - Wyszedłem z domu na jakieś dziesięć minut, żeby dać psom jeść. W kuchni został 40-latek. Gdy wróciłem zobaczyłem, jak leży przy niej, ręce trzyma jej nad głową, a spodnie ma spuszczone w dół, był nagi - tłumaczył śledczym.

Kobieta w swych wyjaśnieniach mówiła, że obudziła się i zobaczyła przy sobie na łóżku 40-latka. Zaczęła krzyczeć. - Mój partner ściągnął go z łóżka i zaczął okładać pięściami. Nie pamiętam dokładnie, jak się to odbywało. Wiem, że wypchnęliśmy go na zewnątrz - zaznaczała. Mężczyzna relacjonował, że zadał kilka ciosów w twarz, być może w inne części ciała również. Wyrzucił 40-latka z drzwi i oboje z kobietą poszli spać. Po kilku godzinach, tego samego dnia obudził się i wyszedł na zewnątrz, żeby dać psom jeść. - Zobaczyłem na ganku nogi 40-latka. Podniosłem go, ale był zimny. Spanikowałem. Nie widziałem co robić. Zawołałem na 32-latkę. Wnieśliśmy go do przedpokoju, wciąż krwawił. ale nie dawał oznak życia, nie było pulsu.

Oboje przyznają, że bali się dzwonić o pomoc czy zgłaszać sprawę policji. - Obawiałam się, że będziemy mieli kłopoty i przez to nie oddadzą mi dzieci - przyznała w sądzie 32-latka.

Taksówką pojechali do Skarżyska. Stamtąd kilka razy wracali na miejsce w ciągu kolejnych dni. - Piliśmy i trzeźwieliśmy, nie widzieliśmy, co mamy robić - tłumaczyli oskarżeni. On twierdził, że nikomu nic nie powiedzieli, a ona w kolejnych wyjaśnieniach mówiła, że o sprawie powiedzieli rodzinie 33-latka. Im też mieli pokazać zwłoki.

Ciało się nie mieści

- Nie wiem kto wpadł na pomysł ukrycia ciała w walizce. Pojechaliśmy do sklepu po worki, a ja z domu wziąłem moją walizkę. To ja umieściłem ciało 40-latka w workach, moja partnerka pomagała przy oklejaniu worka taśmą. Potem włożyłem ciało w walizkę, nogi zgiąłem do klatki piersiowej, ale nawet nie próbowałem zasunąć walizki, do razu było wiadomo, że ciało się do niej nie zmieści. Spanikowaliśmy. Ona starła krew z podłogi, zamknęliśmy dom i wyjechaliśmy do Warki, aby podjąć tam pracę sezonową - opowiadał śledczym 33-latek.Tam zatrzymała ich policja. - Nie wiem co stało się z ubraniami, które w czasie zajścia miałem na sobie. Mogłem być ubrany w spodnie od dresu i koszulkę z napisem "Żołnierze wyklęci" - tłumaczył mężczyzna.

Śledczy oskarżyli go o zabójstwo oraz o znieważenie zwłok. - Przyznaje się do tego, że pobiłem, ale nie do morderstwa - mówił w sądzie. Tłumaczył też, że żałuje tego, co się stało. Przyznał się do znieważenia zwłok. Do tego zarzutu oraz do próby zacierania śladów przyznała się 32-letnia kobieta. W sądzie tłumaczyła: - Pomagałam tylko przy oklejaniu taśmą worka z ciałem. Zwłoki w walizce umieszczał 33-latek - zaznaczała. Śledczym opowiadała, że mężczyzna nie był agresywny. Raz tylko miała widzieć, jak kogoś uderzył. - Szybko zaakceptował moje dzieci, zajmował się nimi w domu. Sprzątał, gotował. Żyliśmy jak mąż z żoną. Bywał zazdrosny o 40-latka, który czasem za długo na mnie spoglądała - wyjaśniała kobieta.

Kolejna rozprawa 2 października.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie