Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kulisy tajemniczych zbrodni sprzed lat w regionie świętokrzyskim. Kto za nimi stoi?

Elżbieta Zemsta
Tadeusz G. już jest prawomocnie skazany na dożywocie za zabójstwa pięciu właścicieli kantorów. W czasie rozpraw mężczyzna nie okazuje żadnych emocji...
Tadeusz G. już jest prawomocnie skazany na dożywocie za zabójstwa pięciu właścicieli kantorów. W czasie rozpraw mężczyzna nie okazuje żadnych emocji... Archiwum
Brutalne zbrodnie, bezkarni zabójcy i rodziny ofiar, które czekały na sprawiedliwość... Śledczy odsłaniają kulisy najbardziej tajemniczych zabójstw sprzed 20 lat w regionie świętokrzyskim i wskazują na tego, który miał zabijać lub planować zabójstwa. Według prokuratury 57-letni dziś plantator truskawek z Górna odpowiada za co najmniej pięć zbrodni, do których przed laty doszło w Świętokrzyskiem.

Końcówka lat 90. w regionie świętokrzyskim nie należała do spokojnych. Rozboje, wymuszenia, porachunki z bronią, napady, gwałty i morderstwa. Przestępczość kwitła. Po latach część z zabronionych prawem czynów śledczy przypiszą grupie zbrojnej Leszka K., tak zwanego Człowieka z Lasu. On i jego „ludzie” trafili już na ławę oskarżonych, wciąż czekają na prawomocne rozstrzygnięcie sądu. Zarzuty za udział w grupie Leszka K. usłyszał także Tadeusz G. Rolnik, plantator truskawek z Górna w powiecie kieleckim. Niski, krępy, przysadzisty. Mąż i ojciec dwóch synów. - Niepozorny, ale miał zimne spojrzenie - tak o Tadeuszu G. mówili jego sąsiedzi w 2007 roku, gdy w podkieleckim Górnie doszło do jego zatrzymania.

Okolicznymi mieszkańcami wstrząsnął news, że G. miał stać za brutalnymi zabójstwami właścicieli kantorów z południa Polski. Wszyscy wtedy o tym mówili, bo zbrodnie były wyjątkowo ohydne - zabójcy strzelali po to, aby zabić. Dopiero później sprawdzali, czy ofiary - właściciele kantorów mieli przy sobie pieniądze. Policjanci, którzy wówczas zatrzymywali G., pewnie nawet nie przypuszczali, że oto w ich ręce wpadł mężczyzna, któremu śledczy później przypisywać będą kilkanaście kolejnych zbrodni...

(Nie)przypadkowe ofiary

Jedną z tych bardziej wstrząsających kryminalnych zagadek końcówki lat 90. była ta związana z zabójstwami z Niestachowa i Krajna w powiecie kieleckim. Wtedy, w przeciągu niespełna dwóch miesięcy, od strzałów z broni palnej zginęło dwoje pracowników jednej firmy.

Dziś śledczy mówią, że za obiema zbrodniami stał Tadeusz G. Do pierwszego zdarzenia doszło 30 kwietnia 1999 roku w Niestachowie.

„Echo Dnia”, relacjonując tamto zdarzenie, donosiło wtedy, że 32-letni kierowca prywatnej firmy wraz z kolegą przebywali w siedzibie zakładu. Usłyszeli odgłos przypominający klaśnięcie w dłonie. Kierowca podszedł do drzwi, żeby zobaczyć, co to. Otworzył. Padły strzały. Cztery: jeden w kierunku stołówki i trzy do kierowcy. Wszystkie były śmiertelne. Dwa miesiące później. Do podkieleckiego Krajna, do znajomych przyjechała 39-letnia kobieta, księgowa z tej samej firmy, co zastrzelony kierowca. Było niedzielne popołudnie, potem wieczór. Nieco zasiedziała się, ale po godzinie 22 zbierała się do odjazdu. Gospodarz wyprowadził ją do furtki. Potem została sama, wsiadła do samochodu. Uruchomiła silnik. Do auta podbiegł zabójca. Padły strzały, co najmniej cztery. Ofiara zginęła od razu, zabójca znikł.

Teraz śledczy, dysponując zebranym materiałem wskazują, że za zbrodnie odpowiedzialny był Tadeusz G. i jego kolega - obie zamordowane osoby - Andrzej K. i Krystyna M. - byli pracownikami przedsiębiorstwa zajmującego się między innymi handlem materiałami budowlanymi. Taką samą działalność prowadził mężczyzna, który wspólnie z Tadeuszem G. dopuścił się zbrodni - zdradzają prokuratorzy Małopolskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Krakowie, który prowadził śledztwo w sprawie zabójstw na terenie województwa święto-krzyskiego.

Śledczy mówią, że obaj sprawcy ustalili, że jeśli zabiją pracowników przedsiębiorstwa, to w ten sposób zmuszą właściciela firmy do jej zamknięcia. Brak konkurencji na rynku miał przynieść sprawcom zbrodni większe dochody.

Prokuratorzy uzupełniają: - Z uwagi na to, że właściciel konkurencyjnej firmy nie powiązał zabójstwa swojego pracownika Andrzeja K. z prowadzoną działalnością gospodarczą i w związku z tym nie podjął żadnych działań zmierzających do jej zamknięcia czy ograniczenia, Tadeusz G. wspólnie z ustaloną osobą podjęli decyzję o zabiciu Krystyny M., która była księgową konkurencyjnej firmy i szwagierką jej właściciela.

„Zabić” konkurencję?

Z ustaleń śledztwa wynika, że pomimo tego, że tym razem właściciel firmy powiązał fakt zabójstwa Krystyny M. z prowadzoną działalnością gospodarczą, to nie ograniczył jej zakresu. Wobec tego Tadeusz G. wspólnie z ustaloną osobą postanowili dokonać serii podpaleń nieruchomości związanych z firmą. Do zdarzeń tych doszło 6 i 12 sierpnia 1999 roku. Firma poniosła z tego tytułu straty w łącznej wysokości prawie 200 tysięcy złotych.

Właściciele atakowanej firmy przeżywali w tamtym czasie dramat W rozmowie z „Echem Dnia” opowiadali:

- To był koszmar - wspominając zdarzenia tamtej nocy żona właściciela firmy płakała, a mąż cały trząsł się z nerwów. - Wiem, jaki dźwięk daje wystrzał z pistoletu. Już go przecież słyszałam, przed własnym domem kilka tygodni wcześniej (podczas zabójstwa Krystyny M. - przyp. red.). Gdy usłyszałam, co się dzieje za oknem, myślałam, że to do nas ktoś przyszedł z karabinem maszynowym i strzela. Podbiegłam do okna. Zobaczyłam tylko płomienie, liżące stodołę. Z tyłu nie było już nic. A strzelał płonący eternit - opowiadała. Było tuż przed godziną 22. Natychmiast zadzwonili po strażaków. Sześć wozów przyjechało w ciągu dziesięciu minut. Ustalono też przyczynę pożaru: podpalenie. Ktoś podszedł do stodoły od tyłu, było ciemno, więc mógł to zrobić niezauważony. W ten sam sposób udało mu się oddalić. Kimkolwiek był, kryła go ciemność.

Po latach Prokuratura Okręgowa w Kielcach umorzyła śledztwo, dziś Tadeusz G. oraz współdziałająca z nim osoba nie zostali oskarżeni o popełnienie tych przestępstw, bowiem doszło już do przedawnienia ich karalności. Już po zabójstwie dwójki pracowników i podpaleniu nieruchomości firmy jej właściciel ograniczył prowadzoną przez siebie działalność...

Strzały przed „Magdalenką” w Cedzynie

Owiana tajemnicą była także sprawa śmierci dwójki młodych ludzi przed barem „Magdalenka” w podkieleckiej Ce-dzynie w 1998 roku.

Wówczas to od strzałów zginęli 18- i 23-latek, obaj byli mieszkańcami pobliskiej wsi. Ich zabójca przez lata był nieuchwytny. Dziś dowody, które mają prokuratorzy, wskazują na Tadeusza G. i jeszcze jedną, ustaloną przez śledczych osobę.

W komunikacie dotyczącym tej zbrodni prokuratorzy z Krakowa piszą: „W toku śledztwa ustalono, że Mariusz J. po wyjściu z zakładu karnego chciał przystąpić do grupy przestępczej zajmującej się m.in. dokonywaniem rozbojów. W końcu szef tej grupy, który później wspólnie z Tadeuszem G. dokonał zabójstwa Mariusza J., zgodził się na to i zabrał go na jeden z napadów na hurtownię. Za udział w tym przestępstwie Mariusz J. otrzymał 10 tysięcy złotych. Szefowi grupy nie podobało się zachowanie Mariusza J. po dokonaniu przestępstwa. Jego zdaniem było ono mało dyskretne i mogło doprowadzić do wykrycia przestępczej działalności grupy i zatrzymania jej członków. Dlatego też szef tej grupy wspólnie z Tadeuszem G. postanowili zabić Mariusza J. Pokrzywdzony Łukasz S. był przypadkową ofiarą. Został on zastrzelony, bowiem przebywał w jednym samochodzie z Mariuszem J.”

Udręczony, pobity, zamordowany...

Przez lata nieodkryta, wciąż też bez ciała ofiary - taka jest sprawa zniknięcia Czesława T. - finansisty z Kielc.

Mężczyzna wyszedł z domu latem 1997 roku i już do niego nie wrócił. Według śledczych został brutalnie pobity, udręczony i maltretowany. W końcu zamordowany i zasypany w dole z wapnem. Jego ciała do tej pory nie odnaleziono. Pozbawić go życia mieli czterej mężczyźni, wszystkim kierować miał Tadeusz G.

„Echo Dnia” przed laty opisując sprawę, informowało: „Tamtego dnia, w sierpniu 1997 roku, mężczyzna wrócił do domu z giełdy. Wszedł do mieszkania, poprosił żonę, by podała mu obiad. Wtedy przed jego dom zajechały dwa auta - łada i audi. Mężczyzna wyszedł na zewnątrz, zamienił kilka słów z tymi, którzy przyjechali. Ostatnie, co słyszała rodzina, to trzaśnięcie drzwi odjeżdżających aut. Prawdopodobnie w jednym z nich był także Czesław. Mężczyzna nigdy więcej nie wrócił do mieszkania. Nie miał przy sobie dokumentów ani pieniędzy. W domu został też jego paszport. Żona zgłosiła policji zaginięcie Czesława T., mówiła, że jacyś ludzie domagali się od niego oddania jakichś pieniędzy, coś około 10 tysięcy dolarów, ale o samej pożyczce nie- wiele wiedziała. Gdy poszukiwania nie przyniosły rezultatu, żona zaginionego pojechała do bodaj najsłynniejszego polskiego jasnowidza - Krzysztofa Jackowskiego z Człuchowa. Zabrała zdjęcie Czesława. Jasnowidz mówił, że prawdopodobnie zaginiony został uprowadzony przez trzech mężczyzn (w tym jednego zza wschodniej granicy) i że tamci mieli domagać się od niego jakichś pieniędzy, więzić gdzieś, w końcu - zabić. Wskazał nawet bardzo precyzyjnie miejsce ukrycia zwłok mężczyzny. Policja sprawdziła wszystko, krok po kroku przeczesywano miejsce wskazane przez jasnowidza. Nie znaleziono nic”.

Teraz krakowscy śledczy mówią, że to Tadeusz G. kierował dokonaniem zabójstwa przez oskarżonych: Adama K., Piotra J., Sylwestra J. i Mirosława K. - Ustalonym w toku śledztwa motywem zabójstwa były wzajemne rozliczenia finansowe. Według relacji świadków pokrzywdzony Czesław T. uchodził w środowisku za majętnego człowieka i zajmował się m.in. udzielaniem pożyczek na procent - także w obcych walutach. Część pieniędzy na ten cel pokrzywdzony sam pożyczał od innych osób. Oskarżony Tadeusz G. twierdził, że Czesław T. był mu winien znaczną sumę pieniędzy i domagał się zwrotu całości długu. Z powodu przedłużającej się spłaty należności Tadeusz G. postanowił uprowadzić Czesława T. i dotkliwie go pobić. Przetrzymywanie i bicie pokrzywdzonego zostało zlecone oskarżonym: Adamowi K., Piotrowi J., Sylwestrowi J. i Mirosławowi K. Oskarżeni uprowadzili pokrzywdzonego, założyli mu worek na głowę i zaczęli go bić, cały czas żądając od niego zwrotu pieniędzy należnych Tadeuszowi G. Pomimo tego, że Czesław T. zaproponował natychmiastowy zwrot pieniędzy i dodatkową kwotę za jego uwolnienie, sprawcy kontynuowali bicie, zadając mu szereg ciosów w ważne życiowo organy i ostatecznie zabijając go. Następnie sprawcy zakopali ciało po-krzywdzonego, przysypując je wapnem - relacjonują prokuratorzy.

Zaczepił dziewczynę? Musiał zginąć

Wśród niewykrytych zbrodni, za którymi - według śledczych miał stać Tadeusz G. krakowscy prokuratorzy wskazują także zabójstwo dokonane na 17-letnim Romanie K. w lipcu 1998 roku w podkieleckiej Woli Jachowej. 17-latek zginął, bo - jak podają stróże prawa - wcześniej odezwał się „nie tak jak trzeba” do partnerki Adama K., znajomego Tadeusza G.

- Motywem tej zbrodni były pretensje Adama K. o to, że pokrzywdzony Roman K. wspólnie z kolegami wcześniej pod sklepem zaczepiali jego partnerkę. Ta, po powrocie do domu, poskarżyła się na zachowanie mężczyzn, a znajdujący się pod wpływem alkoholu Tadeusz G. i Adam K. postanowili się zemścić - relacjonują krakowscy śledczy.

- Wychodząc z domu zabrali pistolet i drewniane style, którymi później dotkliwie pobili 17-letniego wówczas Romana K. Według zeznań sprawców zabrana z domu broń miała zostać użyta dopiero w ostateczności - kiedy inne podjęte działania nie przyniosą zaplanowanego wcześniej skutku. Podczas zdarzenia sprawcy przestali bić pokrzywdzonego drewnianymi stylami dopiero wówczas, kiedy upewnili się, że ten już nie żyje. Następnie sprawcy przeciągnęli zwłoki 17-letniego wówczas Romana K. na pole w pewnej odległości od drogi i samochodem wrócili do domu.

Pobicia, kradzieże, rozboje

G. oskarżony jest także o trzy rozboje z użyciem niebezpiecznych narzędzi. Do przestępstw miało dojść w styczniu 2000 roku w podkieleckich Nowinach. Tam, jak wymieniają śledczy, Tadeusz G. i Leszek K. używając kijów bejsbolowych zabrali właścicielowi jednej z hurtowni alkohol i papierosy o łącznej wartości prawie 300 tysięcy złotych, pieniądze w kwocie 35 tysięcy złotych. Miesiąc później, jak ustalili kryminalni z Krakowa, Tadeusz G., Adam K., Piotr J., Sylwester J., Leszek K. oraz Leszek J., używając kijów bejsbolowych, a także bijąc pokrzywdzonych, krępując ich kajdankami oraz taśmą klejącą, dokonali również rozboju w Kielcach. Zabrali wtedy artykuły warte prawie 580 tysięcy. Z kolei półtora roku później w małopolskim Miechowie Tadeusz G. i Leszek K., i inne jeszcze osoby, mieli najpierw pobić miejscowego przedsiębiorcę - skrępowali mu nogi i ręce oraz owinęli jego głowę taśmą samoprzylepną, a potem mieli mu zabrać gotówkę w kwocie 5 530 złotych, papierosy, alkohol oraz artykuły spożywcze o łącznej wartości prawie 92 tysięcy złotych.

Czy to już wszystko?

Akt oskarżenia dotyczący wszystkich wymienionych spraw właśnie trafił do Sądu Okręgowego w Kielcach.

Na ławie oskarżonych zasiądzie obok Tadeusza G. sześć innych osób. Sam G. już jest skazany na dożywotni pobyt w więzieniu za zbrodnie pięciu zabójstw na właścicielach kantorów. Do tamtych zabójstw dochodziło w latach 2005-2007. Od strzałów z pistoletu i broni maszynowej zginęło pięciu właścicieli kantorów w miastach południowej Polski: Kraśniku, Tarnowie, Piotrkowie Trybunalskim i Myślenicach. Na 25 lat więzienia skazano go także za udział w zabójstwie trójki obywateli Ukrainy w podkieleckiej Cedzynie w 1991 roku. Cały czas przed sądem w Tarnowie toczy się także proces, w którym G. oskarżony jest o usiłowanie i dokonanie, w różnych konfiguracjach osobowych, zabójstw właścicieli kantorów wymiany walut między innymi z Ostrowa, Przeworska, Tarnowa i Dębicy.

Doświadczeni stażem świętokrzyscy policjanci mówią, że już teraz wiadomo, że G. mając na koncie osiem zabójstw, za które został prawomocnie skazany, jest prawdopodobnie najgroźniejszym i najbardziej bezwzględnym przestępcą w historii naszego regionu. Krakowscy śledczy mówią, że mógł brać udział, planować bądź być egzekutorem w nawet 40 zbrodniach! - Nadal nie wiemy, czy kiedykolwiek uda nam się odkryć wszystkie jego sekrety. Czy to, co ujawniono teraz, to naprawdę wszystko, czego mógł dokonać - mówią.

Dożywocie za zabójstwa kantorowców

W 2016 roku krakowski Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy wyrok dożywocia dla Tadeusza G. i Wojciecha W. za dokonanie pięciu zabójstw i usiłowań zabójstw właścicieli kantorów. Historia tych zbrodni nawet po latach budzi przerażenie. Według aktu oskarżenia wydarzenia rozgrywały się w kilku miastach południowej Polski od końca 2005 do początku 2007 roku. Od strzałów z pistoletu i broni maszynowej zginęło pięciu właścicieli kantorów w miastach południowej Polski: Kraśniku, Tarnowie, Piotrkowie Trybunalskim i Myślenicach. Zdaniem prokuratury oskarżeni próbowali zabić również dwie inne osoby, jednak to im się nie udało. O tej sprawie mówił cały kraj. Według śledczych mózgiem wszystkich operacji miał być Tadeusz G. Śledczy opisują, że dostarczał broń, organizował drogę ucieczki. Dwaj mężczyźni, Wojciech W. i Jacek P. na pewnym etapie także włączali się w rozpoznanie, a w dniu napadu strzelali do ofiar i zabierali pieniądze. Ta taktyka, w opinii prokuratury zawiodła, bo tylko w dwóch przypadkach ofiary miały przy sobie gotówkę. W Myślenicach w 2007 roku w sumie skradziono zastrzelonym ojcu i synowi ponad 163 tysiące złotych w różnych walutach, zaś w Kraśniku w 2005 roku po oddaniu ośmiu strzałów w stronę właściciela kantoru, oskarżeni mieli wziąć 70 tysięcy złotych.

Kilka tygodni po ostatniej, najbrutalniejszej zbrodni - zastrzeleniu ojca i syna w Myślenicach - w marcu 2007 roku policjanci weszli do kilku domów w województwie świętokrzyskim. Zatrzymali trzech mężczyzn. Przy pierwszym procesie, który zakończył się w 2010 roku, na ławie oskarżonych zasiadali we trójkę. Podczas śledztwa obecnie 47-letni Jacek P. zgodził się na współpracę ze śledczymi opisując wszystkie wydarzenia z najdrobniejszymi szczegółami. Wobec jego postawy sąd zdecydował się na wyjątkowe złagodzenie kary i skazał mężczyznę na 15 lat więzienia. Wyrok się już uprawomocnił. Dwóch pozostałych oskarżonych skazano na wyroki dożywotniego pozbawienia wolności. Wyrok został uchylony i w maju 2012 roku ruszył od nowa. Trzy lata później - w maju 2015 roku zapadł kolejny już prawomocny wyrok - dożywocia. Dla obu mężczyzn.

Brał udział w mordzie na Ukraińcach

Tadeusz G., dziś 57-latek był głównym oskarżonym w głośnej sprawie, jaka toczyła się przed kieleckim Sądem Okręgowym. Chodziło o zabójstwo trójki obywateli Ukrainy sprzed ponad dwudziestu lat. Z ustaleń policyjnych wynika, że we wrześniu 1991 roku dwóch mężczyzn: 40- i 41-latek oraz 24-letnia kobieta zatrzymali się na parkingu w Cedzynie. Tam również przyjechali trzej mieszkańcy powiatu kieleckiego, którzy mieli wcześniej śledzić swoje przyszłe ofiary. 40- i 41-latek zginęli od strzałów z pistoletu, a ich towarzyszka - 24-latka - najpierw została brutalnie zgwałcona, a następnie z bliskiej odległości zastrzelona. Jeden nie dożył procesu - znaleziono go powieszonego w celi. Drugi, dziś 57-letni mężczyzna usłyszał prawomocny wyrok 25 lat więzienia za udział w zbrodni w Cedzynie. Zabójstwo w podkieleckiej Cedzynie miało miejsce w 1991 roku i wówczas obowiązywały przepisy kodeksu karnego z roku 1969, gdzie za zbrodnie zabójstwa sąd mógł skazać na karę śmierci, 25 lat więzienia bądź karę od 8 do 15 lat więzienia. Kodeks karny zmieniono dopiero w 1997 roku i stosowany jest on do dziś. Jeśli zbrodnia nastąpiła w czasie obowiązywania starego kodeksu karnego sąd jest zobligowany do zastosowania przepisów względniejszych dla oskarżonego. W przypadku procesu zbrodni w Cedzynie sąd zdecydował, że względniejszy jest kodeks z 1969 roku, ponieważ według przepisów obowiązujących dziś za najwyższą karę uznaje się dożywotni pobyt w więzieniu. Stąd też decyzja sądu o zastosowanie przepisów kodeksu karnego z 1969 roku i kara 25 lat dla oskarżonego.

POLECAMY RÓWNIEŻ:




TOP10 najbardziej niebezpiecznych krajów na wakacje 2018





Wakacje 2018. Jedziesz do tych krajów? Sprawdź na co warto się zaszczepić!






TOP 10: Plaże nudystów w Polsce [18+] Jak wyglądają?





Nietypowe zwyczaje ślubne na świecie - TOP 10





Czy wiesz co zamówić w smażalni? Sprawdź, których ryb powinno się unikać!






Tego musisz spróbować. TOP 12 sportów wodnych



ZOBACZ TAKŻE: FLESZ: Nowelizacja ustawy o IPN - o co chodzi?

Źródło:vivi24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie