Zniszczoną budkę z kwiatami wypatrzył nas Czytelnik.
- Wśród budek obok kieleckiego Rynku jest jedna, położona najbliżej publicznej toalety, która od wielu miesięcy stoi pusta – informuje. - Obok leżą resztki parasola i oderwana listwa. Poza tym, że wygląda to niezbyt estetycznie to jest też aspekt ekonomiczny. Jeśli ktoś zrezygnował z prowadzenia interesu to należałoby jak najszybciej rozpisać przetarg, żeby znaleźć innego chętnego na poprowadzenie kwiaciarni. Może powstać nowe miejsce pracy a i jakieś pieniądze z dzierżawy wpłyną do kasy miasta.
Niestety sprawa jest bardziej skomplikowana, ponieważ ta budka i jak i pozostałe stojąc na placu Świętej Tekli między Rynkiem i ulicą Warszawską należą do prywatnych osób. Kilkanaście lat temu, gdy poddano rewitalizacji centrum miasta władze Kielc nakazały rozbiórkę starych kiosków i w ich miejsce kwiaciarki musiały wybudować nowe obiekty według projektu przygotowanego przez miasto.
- Budki są prywatne ale stoją w pasie drogowym i właściciele ponoszą opłatę za jego zajęcie. W przypadku tego kiosku jest zaległość około 370 złotych za 2018 rok . Została wszczęta procedura windykacyjna – informuje Jarosław Skrzydło, rzecznik prasowy Miejskiego Zarządu Dróg w Kielcach. - Natomiast w kolejnych latach właściciel nie występował o zajęcie pasa drogowego, decyzja jest wydawana na jego wniosek. Mało tego nie ma z nim kontaktu od dawna i sytuacja jest bardzo skomplikowana. Na pewno rozpoczniemy procedurę odzyskania pieniędzy ale nie wiemy, do czego ona doprowadzi. Budka z jednej strony jest prywatną własnością ale z drugiej jest częścią większego projektu zrealizowanego w centrum miasta. Kiosk jest wyposażeniem placu, jego elementem, którego nie możemy usunąć. Sąd będzie musiał się wypowiedzieć, co można zrobić w takiej sytuacji, jeśli właściciel się nie odezwie.
Inne kwiaciarki przyznają, że obawia się sąsiada i nawet ucieszyły się, że zniknął i wołałyby, żeby budka przeszła w inne ręce. Jak przyznają, bały się mężczyzny, bo był nie obliczalny, straszył je, nawet doszło do pobicia i trudno było przewidzieć jego zachowanie. - Kiedyś wybił szybę w sklepie Społem, bo grał w piłkę na placu. Często popadał w konflikty, dochodziło do bójek w pobliżu kwiaciarni. Wiecznie chodził pobity. Często przyjeżdżała policja. Działalność handlowa szła mu bardzo dobrze, tutaj na placu był najlepszy. Od dziecka był w branży, pomagał matce, która miała stragan na bazarze – opowiadają.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?