W 2013 roku koncern farmaceutyczny Pfizer znajdował się na końcowym etapie testowania szczepionki, która miała powstrzymywać chorobę Alzheimera w samym momencie jej wystąpienia. Gdyby - w co nikt nie wierzył - producent poniósł porażkę, w odwodzie czekała już amerykańska firma farmaceutyczna Eli Lilly. Opracowała ona specyfik, który według badaczy miałby stanowić „wielki krok naprzód”. Dodajmy jeszcze spółkę Roche and Merck, która wydała miliardy na badania nad lekiem na otępienie (często będące wynikiem alzheimera). Dwa opracowane przez nią środki wzbudziły ekscytację wśród pacjentów i inwestorów firmy.
Radość trwała krótko. Jeden po drugim wszystkie specyfiki dochodziły do ostatniej fazy testów - i wszystkie okazywały się nieskuteczne. Stosunkowo niedawno Pfizer przyznał właściwie, że choroba wzięła górę i „zwiodła wysiłki badaczy” oraz wycofał się z dalszych badań.
Co poszło nie tak? Dlaczego nie sprawdzają się wszystkie leki, na badanie których wydano miliardy dolarów. Istnieją dwie teorie. Pierwsza mówi, że leki okazały się zawodne, bo nie umieliśmy znaleźć sposobu na rozpoczęcie procesu leczenia na dekadę lub dłużej przed wyraźnym wystąpieniem choroby Alzheimera. Druga głosi, iż wadliwe jest całe nasze - oparte na wartych dziesiątki miliardów badaniach - rozumienie tego, czym jest i jak rozwija się to przewlekłe schorzenie.