Lekarka zlekceważyła pacjentów

- Lekarka przyjmuje od godziny 14, ale ludzie czekali już od godziny 11, niektórzy przyjechali aż zza Jędrzejowa - opowiada pacjentka z Kielc. - Doktorka miała przyjść o godzinie 14, ale nie pojawiła się. Nie było jej także o 15 i 16, a my czekaliśmy. Nie wiedzieliśmy, co się dzieje i nie mogliśmy nikogo spytać, ponieważ rejestracja była zamknięta. W przychodni poza nami nikogo nie było. W końcu zadzwoniłam do Narodowego Funduszu Zdrowa i tam ustalili, że lekarska... jest na urlopie. Dlaczego nikt nas nie powiadomił? W rejestracji mają nasze numery. Można było chociaż wywiesić kartkę. Dlaczego nikt tam nie pracuje po południu? W ubiegłym roku rejestracja była czynna do godziny 17 czy 18.

Jan Gierada, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego, wyjaśnia sytuację. - Lekarka nie przyszła do pracy, prze-dłużyła sobie urlop. Ponoć do kogoś zadzwoniła, ale nie ustaliłem do kogo. Zrobiła to zbyt późno, informacja nie dotarła do rejestracji i pracownice nie mogły zawiadomić pacjentów. Lekarka poniesie surowe konsekwencje, łącznie ze zwolnieniem z pracy, jeśli sensownie tego nie wytłumaczy. Nie można tak lekceważyć pacjentów. Lekarki nie będzie też przez następne dni, ale pacjenci zostali telefoniczne poinformowani o odwołaniu wizyty - tłumaczy dyrektor.

Dodaje, że nie ma potrzeby wydłużania pracy rejestracji, ponieważ takie przypadki, że pracownicy są potrzebni po południu, zdarzają się raz na kilka lat.
Pacjenci zlekceważeni przez lekarkę nie będą musieli czekać na wizytę pół roku, nowe terminy zostały wyznaczone na koniec lutego i początek marca.