Problem pozostaje nierozwiązany już od kilkunastu lat. I choć sąsiedzi interweniowali u Straży Miejskiej i na policji, mężczyzna pozostaje bezkarny, gdyż polskie prawo nie rozstrzyga, jaką liczbę zwierząt można posiadać, dopóki są one odpowiednio traktowane. A według obserwacji Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami psiakom z Białogonu krzywda się nie dzieje.
FETOR I HAŁAS
- Rozmawialiśmy z tym panem wiele razy, prosiliśmy, żeby pozbył się psów, bo trzymając je, utrudnia nam życie. Wszystko na próżno - żali się Anna Staszkiewicz, która mieszka w bezpośrednim sąsiedztwie posesji pełnej psów. - Zwierzęta hałasują i śmierdzą. Czasem aż nie da się otworzyć okien, nie mówiąc o tym, żeby zjeść na zewnątrz - opowiada zdenerwowana. Mieszkańcy obawiają się także o swoje bezpieczeństwo, bowiem posesja otoczona jest jedynie zniszczoną siatką. - Sami łataliśmy ją w kilku miejscach, ale psy przeskakują przez ogrodzenie lub podkopują się pod nim - mówi inny z sąsiadów, Włodzimierz Kozak.
Właściciel psiej gromady odpiera zarzuty twierdząc, że zwierzęta są spokojne i nikomu nie zagrażają. - Są mi potrzebne do obrony. Źle u mnie nie mają, karmię je i kocham - zapewnia. Na pytanie, czy nie sądzi, że ilość psów jest za duża, odpowiada: - A co mam zrobić, gdy ktoś podrzuca mi pieska? Trafiają do mnie chore, bez nóg i ogonów, zabiedzone. Przecież nie wyrzucę - kwituje.
SĄ BEZRADNI
Kielecki oddział Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami zna sytuację już od czterech lat. Jego prezes Anna Studzińska podkreśla, że psy nie są zaniedbane. - Dwa lata temu powiatowy lekarz weterynarii nakazał zaszczepienie ich przeciwko wściekliźnie, co właściciel wykonał na własną rękę. Ludzie podrzucają mu psy sądząc, że jeden więcej nie zrobi różnicy, a on z dobroci serca je przygarnia - mówi. Dodaje, że jakiś czas temu pojawił się pomysł wysterylizowania choć części zwierzaków, by ograniczyć ich rozmnażanie, jednak było to niemożliwe ze względu na utrudniony kontakt z właścicielem. - Często go nie ma, poza tym jest nieufny wobec obcych, nie wpuszcza ich. Jego rodzina gotowa jest pomóc, ale i ona nie ma na niego wielkiego wpływu - relacjonuje Studzińska.
Sprawa nie jest także obca kieleckiej Straży Miejskiej. Komendant Władysław Kozieł osobiście kontaktował się z właścicielem czworonogów. - Prosiłem go, żeby wybrał kilka z nich, te, z którymi jest najbardziej związany, a dla reszty poszukamy dobrych domów. Kategorycznie odmówił. Ciężko się z nim rozmawia, nie docierają do niego argumenty, że to wszystko może przeszkadzać sąsiadom. W takiej sytuacji jesteśmy bezradni - przyznaje Kozieł.
JEDYNE WYJŚCIE
Ponieważ właścicielowi nie można odebrać hałaśliwej gromady, jedynym wyjściem jest przekonanie go do sterylizacji. W Urzędzie Miasta na początku roku można było ubiegać się o talony na bezpłatny zabieg. Już wkrótce będą one znowu dostępne. - Po 15 września będziemy wiedzieć, ile talonów pozostało niewykorzystanych. Możemy odłożyć pewną ilość dla tego pana - mówi Paweł Klich z Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta. Pozostaje przekonać właściciela psów do takiego rozwiązania. Władysław Kozieł obiecuje, że postara się o to patrol Straży Miejskiej, a Towarzystwo Opieki Nad Zwierzętami gotowe jest zorganizować transport do kliniki weterynaryjnej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?