Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Magdalenka czeka na wózek

Rafał BANASZEK
Niepełnosprawna dziewczynka próbuje nawet pisać!
Niepełnosprawna dziewczynka próbuje nawet pisać! R. Banaszek
- Gdy Magdalenka chce się gdzieś przemieścić, turla się na brzuchu i plecach po podłodze - mówi jej mama Elżbieta.
- Gdy Magdalenka chce się gdzieś przemieścić, turla się na brzuchu i plecach po podłodze - mówi jej mama Elżbieta. R. Banaszek

- Gdy Magdalenka chce się gdzieś przemieścić, turla się na brzuchu i plecach po podłodze - mówi jej mama Elżbieta.
(fot. R. Banaszek)

Prawie 80 tysięcy złotych kosztuje specjalistyczny wózek z windą, który pozwoliłby niepełnosprawnej Magdalence Tkaczyk poruszać się samodzielnie. Już był w zasięgu ręki. Niestety, jej rodzice go nie przyjęli...

Przypomnijmy. Magdalenka Tkaczyk z miejscowości Zabrody w gminie Krasocin urodziła się cztery lata temu bez rąk i nóg. Szansą na samodzielne poruszanie się był wózek sterowany elektrycznie, ze specjalnym siedziskiem i windą. To pomogłaby dziecku podnieść się na odpowiednią wysokość. Dzięki niemu mogłaby pobawić się z rówieśnikami lub sięgnąć po coś na stole. Prawdopodobnie byłby to jedyny taki wózek na całe życie.

W kraju trudno było dostać podobny sprzęt rehabilitacyjny. Rodzina Magdalenki podejmowała wiele prób sprowadzenia go z Łodzi, Częstochowy, Płocka, Kielc. Jednak na nic się to zdało. W końcu Fundacja Pomocy Niepełnosprawnej Ruchowo "Magdalenka", prowadzona przez chrzestnych dziewczynki, znalazła w ubiegłym roku jedną firmę z Warszawy, która sprowadza takie wózki ze Szwecji.

W maju ubiegłego roku przedstawiciele firmy "Apko" z Warszawy złożyli wizytę Tkaczykom. Nakręcili film o Magdalence, wykonali zdjęcia. Wstępnie uzgodnili dane techniczne wózka i zgodzili się, że sprowadzą zamówiony sprzęt. Ten miał kosztować, bagatela, prawie 80 tysięcy złotych. Tkaczykowie zapłacili nawet połowę jego wartości. Zniecierpliwieni rodzice czekali i czekali. I wreszcie 9 listopada miało ziścić się ich marzenie, ale...

- Chcieliśmy, żeby winda z siedziskiem obniżała się do poziomu gruntu, jakieś pięć centymetrów. To pozwoliłoby naszej córce wturlać się na wózek. Tymczasem ten sprowadzony opuszczał siedzisko na trzydzieści centymetrów. Niemożliwością było, żeby Magdalenka dostała się na niego. Prosiliśmy panią, która sprowadziła wózek, żeby go przerobili. Pisaliśmy wielokrotnie zażalenia. Na nic się to zdało. Ta upierała się przy swoim. Zaliczki nie zwróciła. Postanowiliśmy więc zwrócić się do rzecznika praw konsumenckich w Kielcach. W końcu nie mieliśmy innego wyjścia, jak skierować sprawę do sądu - opowiada rozczarowana Elżbieta Tkaczyk. Rozprawa ma się odbyć 7 kwietnia w Sądzie Cywilnym we Włoszczowie.

Elżbieta Besowska, prezes firmy "Apko" twierdzi, że taki wózek, jak sobie życzą państwo Tkaczykowie, w ogóle nie istnieje. - Ci państwo sugerowali się jedną dziewczynką spod Poznania, która rzekomo użytkuje podobny wózek i sama na niego wchodzi. Powymyślali sobie różne wyposażenie, moim zdaniem zupełnie niepotrzebne. Jak go sprowadziliśmy w listopadzie, to się odbył sąd kapturowy. Zbiegli się sąsiedzi. Dziecko było przerażone, nawet nie dało się posadzić w wózku. Ci państwo wiedzieli co robią, gdy podpisywali zamówienie. Wózek cały czas na nich czeka. Ale będzie droższy, bo naliczymy odsetki za nie zapłaconą fakturę - twierdzi przedstawiciel na Polskę szwedzkich wózków "Permobil".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie