- Miałam dwie pasje: teatr i medycynę, wybrałam teatr - mówi Małgorzata Oracz. Po maturze w kieleckim liceum Ściegiennego postanowiła zdawać do szkoły teatralnej w Warszawie. Nikogo to nie dziwiło, bo Małgosia była gwiazdą szkolnych akademii.
- Niektórych lekcji także, śmieje się aktorka. Kiedy klasa nie chciała pisać klasówki mdlałam na zawołanie. Nasza polonistka zapowiedziała kiedyś powtórkę z II części Dziadów ze mną, mdlejącą w roli głównej.
Małgosia działała w szkolnym kabarecie, była także niezłym sportowcem. - Pchałam kulą - 8,25 metrów, rzucałam oszczepem - 26 metrów, skakałam w wzwyż - wylicza swoje osiągnięcia. Była też powszechnie lubiana, bardzo koleżeńska. - Przed egzaminami brałam lekcje u Edwarda Kusztala, to mój mistrz, wprowadzał mnie w tajniki aktorskiej pracy.
Na egzamin pojechała dobrze przygotowana. - Zabrałam jeszcze gitarę i swoje wiersze, do jednego napisałam muzykę.
Zrobiła wrażenie na komisji, ale zaproponowano jej by wróciła za rok, wtedy miejsce dostanie bez egzaminu. - Byłam załamana - przyznaje. Widząc jej stan Jolanta Kusztal, aktorka Kubusia powiedziała o naborze adeptów do teatru. - Poszłam bez zastanowienia się, złapałam tylko gitarę. Na przesłuchania czekał tłum, ale kiedy Zdzisław Wenus wyszedł pytając czy ktoś na ochotnika chce być pierwszy zerwałam się z miejsca. Po przesłuchaniu dyrektor Irena Dragan powiedziała: - Jest pani przyjęta, proszę iść do kadr, ale nie mówić o tym reszcie przed drzwiami.
PIERWSZA ROLA
Prace zaczęła 31 sierpnia 1982 roku. - Zagrałam trawkę w "Barankach i ospałym diable". Zaraz potem Bogdan Radkowski robił "Szopkę" i mnie obsadził w roli "Krakowianki Małgorzatki".
Role przychodziły jedna po drugiej i kiedy minął rok i pora było zgłosić się na uczelnię Małgorzata Oracz posłuchała rady Ireny Dragan i została w teatrze. - Grałam w spektaklach, dużo się uczyłam, żal było zostawiać to i tę cudowną publiczność - wyjaśnia. Bo publiczność tu jest najlepsza na świecie. Jej nie wciśnie się żadnego fałszu, a te otwarte buzie, żywiołowe reakcje - to jest najcenniejsze.
Szkołę teatralną zaliczyła jako ekstern. Egzamin w Białymstoku zdała przy pierwszym podejściu. - Dyrektor "Kubusia" Irena Dragan była dla mnie jak mama, na Dzień Matki przynosiłam jej kwiaty. Atmosfera w teatrze była wspaniała. To był mój drugi dom, bo tak naprawdę spędzałam tutaj więcej czasu niż w domu - opowiada.
Dzisiaj Małgosia sama pełni rolę teatralnej mamy. - Mój syn, Błażej Wawszczyk - śmieje się. Pod jej okiem stawiał pierwsze kroki na scenie. W tym sezonie przybyło kolejne "dziecko" - Magdalena Daniel, która tak pięknie zadebiutowała w sztuce "Na arce o ósmej".
ULUBIONA WOJEWODZIANKA
- Nie wiem ile ról zagrałam. Nawet nie próbowałam tego policzyć. Zdziwiłam się, kiedy dyrektor powiedział, że miałam 41 premier. Zupełnie możliwe.
W czasie 30 lat pracy grywała królewny i czarownice, cieszy się, że jej nie zaszufladkowano. Kilkakrotnie była ze spektaklami ze granicą. - Dzieciaki w Londynie zwracały się do mnie ciociu Klociu. Cieszy, kiedy widzą w nas postać, którą się gra - mówi.
Jej ulubiona rola to Wojewodzianka z "Baśni o zaczarowanym kaczorze". - Ta rola bardzo mi pasowała, chociaż lalka ważyła 11 kilogramów i nie było łatwo nią operować. Poza tym ja, w przeciwieństwie do Wojewodzianki, jestem z natury dobra, lubię ludzi, lubię też siebie.
Malgorzata znana jest z tego, że do nikogo nie żywi urazy. Zapomina przykrości, wybacza błyskawicznie. - Moje motto to kochać ludzi, zwierzęta, świat i odważnie mierzyć się z problemami.
Tę jej chęć pomagania innym zauważyły dyrektor Kieleckiego Centrum Kultury Magdalena Kusztal i właścicielka kilku kieleckich salonów mody Agnieszka Migoń. Zaproponowały udział w charytatywnych akcjach: pokazach mody, spotkaniach. - Nigdy nie odmówiłam spotkania z dziećmi czy dorosłymi jeśli sprawa była słuszna - mówi aktorka.
To ona współpracuje z wojewodą Bożentyną Pałką-Korubą w akcjach promujących zdrowie. To ona odkryła talent muzyczny wicemarszałka Piotra Żołądka. - W czasie przygotowywania jednej z charytatywnych imprez Piotr pochwalił się, że on trochę śpiewa, ale ktoś powiedział mu żeby tego nie robił. Zaśpiewał piosenkę a ja zaniemówiłam. Taki glos! Dzisiaj wszyscy wiedzą, że Piotr Żołądek potrafi świetnie śpiewać a ja żartuję, że jestem jego odkrywcą.
Małgorzata Oracz bardzo często jest jurorem w młodzieżowych konkursach piosenkarskich, tanecznych, teatralnych, przygotowywała dzieci ze Szkoły Podstawowej numer 8 w Kielcach biorące udział w festiwalu w Pacanowie. - I z reguły wracały z pierwszym miejscem - mówi. Była bardzo częstym gościem w Szkole Podstawowej numer 33. Za tę działalność dostała statuetkę Przyjaciel Dzieci, podziękowania, najpierw srebrny a potem złoty krzyż zasługi.
CHODZĄCY PRZYKŁAD
Kiedy poważnie zachorowała i na ponad rok zniknęła ze sceny otrzymywała listy od dzieci. - Śnieżko wracaj pisały, tych listów było bardzo dużo i z pewnością pomagały mi - dodaje. - Modliłam się o to by operacja się udała i potem by wrócić do zdrowia. Początki były bardzo ciężkie: zawroty głowy, czasami musiałam przytrzymać się dekoracji, ale przetrzymałam to, nie poddałam się.
Choroba sprawiła, że nabrała jeszcze większego szacunku do życia, jeszcze bardziej cieszy się każdym drobiazgiem. - Dała mi też siłę do rozmawiania z chorymi na raka. Mogę powiedzieć: zobacz, ja też byłam chora i żyję. Wszystko będzie dobrze.
A do Małgosi lgną ludzie chorzy. - Zawsze tak było. Nie wiem skąd i jak to się dzieje, ale dotykając dłońmi potrafiłam usunąć ból głowy. Znam się na ziołach, stosuję elektroakupunkturę, całą mapę meridianów człowieka mam w głowie - wyjaśnia. O tym, że czasami widzi chorobę szybciej od lekarza nie chce mówić. W czasie pobytu w Chinach, gdzie z teatrem była dwukrotnie, poznawała też chińskie specyfiki.
Córka Paulina przejęła po mamie niektóre z jej niezwykłych zdolności. Będzie mogła je wykorzystać w pracy, bo właśnie skończyła studia, na 5 obroniła dyplom fizjoterapeuty. Dzięki niej w domu zawsze były zwierzęta. Do niedawna nawet trzy psy, ostatnio jest tylko pies i kot.
MÓJ TEATR
Po ostatniej premierze Małgorzata Oracz otrzymała podziękowania do nowego dyrektora kieleckiego "Kubusia" Roberta Drobniucha. - To mój trzeci dyrektor. Za czasów poprzednika Przemysława Predygiera zagrałam w "Robalach" okropną matkę. Rola była ciekawa, teraz pracujemy nad "Psotami wróbelka", premiera 13 października. Bardzo bym chciała by pod rządami nowego dyrektora teatr rozwinął się, by działo się w nim dużo ciekawych rzeczy i by wreszcie miał swoją siedzibę. Taką, na jaką zasługują widzowie i my pracownicy teatru.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?