Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Lijewski: 51:49 dla Vive Tauronu? Niech będzie

Paweł Kotwica
- Nigdy i nigdzie nie spotkałem się z taką atmosferą, jaka panowała w klubie z Flensburga – mówi Marcin Lijewski, były piłkarz ręczny, brat występującego w Vive Tauronie Kielce Krzysztofa. Marcin grał w zespole z Flensburga przez sześć sezonów, zdobywając między innymi mistrzostwo Niemiec, jedyne w historii tego klubu. W sobotę odbędzie się pierwszy mecz tej drużyny z Vive Tauronem Kielce w ćwierćfinale Ligi Mistrzów.

Paweł Kotwica: Flensburg, do którego trafiłeś w 2002 roku, był twoim pierwszym zagranicznym klubem. Przeżyłeś jakiś szok kulturowy, sportowy?
Marcin Lijewski: Przede wszystkim zaszokowało mnie to, jak jest zorganizowany ten klub. Na pierwszy trening, biegaliśmy wtedy w lesie, przyjechałem w swoim sprzęcie z Polski. Podchodzi do mnie jakiś koleś i mówi „Marcin, komm”. Prowadzi mnie do samochodu i wyciąga jedną torbę za drugą, a w nich dresy, koszulki, meczowe, treningowe, wyjściowe, wizytowe, skarpetki, klapki, buty… Wszystko, od stóp do głów, idealnie dobrane rozmiarowo. Dostałem tego tyle, że nie mogłem ustać. Tyle sprzętu nie dali mi we wszystkich moich dotychczasowych klubach i reprezentacji łącznie. Powiem ci taką ciekawostkę, że przed każdym wyjazdem na mecz czy zgrupowanie, dostaje się tam kartkę. A w niej rozkład każdego dnia co do minuty, kiedy posiłki, menu każdego z nich, kiedy kawa, kiedy ciastko, adres, telefony, faks hotelu… Dosłownie wszystko. To może nawet przesada, ale oni dbają o każdy, najdrobniejszy szczegół.

Czym Flensburg różni się od innych niemieckich klubów piłki ręcznej, poza tym, że od zawsze był półskandynawski, co wynika z położenia miasta przy granicy z Danią?
To był dla mnie drugi szok, atmosfera w klubie. Mówi się, że to najbardziej rodzinny klub w Bundeslidze i nie ma w tym grama przesady. Trafiłem do klubu, w którym były wielkie gwiazdy światowego handballu, a przez moment tego nie odczułem, nikt mi nie dał do zrozumienia, że jestem nowy, młody, czy z Polski. A przecież grali tam wtedy Lars Christiansen, Lars Jeppesen, Christian Berge, Joachim Boldsen, Jan Holpert… Po pierwszych treningach czułem się, jakbym grał tam wiele lat. Jeśli miałem jakiś problem, wszyscy dookoła starali się mi pomóc. Z takim podejściem nigdzie się nie spotkałem.

A sportowo?
Grania w piłkę ręczną w Niemczech nie da się porównać do grania w żadnej innej lidze handballu na świecie. Przez osiem miesięcy musisz być ciągle na niesamowitych obrotach, grasz ciągle sobota, środa, sobota, ciągle kilkusetkilometrowe podróże. Tam piłkarze ręczni są w domach gośćmi i to rzadkimi. Do tego dochodzi Liga Mistrzów, czasem reprezentacja. Mistrzostwo Niemiec wygrywa drużyna, która nie tylko ma najmocniejszy skład, ale i potrafi się najlepiej zregenerować.

Oprócz Ligi Mistrzów wygrałeś z Flensburgiem wszystko, przede wszystkim jedyne w historii klubu mistrzostwo Niemiec.
Mój drugi sezon we Flensburgu był fantastyczny. Graliśmy kosmiczną piłkę ręczną i pewnie zmierzaliśmy po mistrzostwo Niemiec. Oczywiście musieliśmy mocno o nie walczyć do końca, ale ostatecznie udało się. W ten sposób zmyliśmy z Flensburga miano drużyny wiecznie drugiej, albo jak się o niej mówiło, mistrzów srebrnego medalu. Ale odbiło się to na Lidze Mistrzów, przegraliśmy w finale z Celje Pivovarną Lasko (grał w nim wtedy obecny zawodnik Vive Tauronu, Uros Zorman – przyp. PK). Za to trzy lata z rzędu wygrywaliśmy Puchar Niemiec.

Mówi się, że mistrzostwa nie zdobywa się tam w meczach z najlepszymi, tylko przegrywa w meczach ze słabszymi.
100 procent prawdy! Sam się o tym boleśnie przekonałem we Flensburgu, przegrywając dwa mistrzostwa minimalnie, raz różnicą jednej bramki. Pamiętam, że wygraliśmy wtedy z THW Kiel, ale zgubiliśmy w dwóch meczach z drużynami z ogona tabeli i było po zawodach.

Grałeś z Flensburgiem dwa razy w finale Ligi Mistrzów, grało się wtedy mecz i rewanż, za każdym razem trochę brakło.
Za pierwszym razem Celje było lepsze, nie ma co gadać, wygrali z nami u siebie wysoko i zasłużenie, zagraliśmy słabo. W rewanżu były momenty, w których mogliśmy jeszcze powalczyć o awans, ale się nie udało. Drugi finał, w którym graliśmy, z THW Kiel, był dość słynny (polskim sędziom prowadzącym rewanż we Flensburgu, Markowi Góralczykowi i Mirosławowi Baumowi, zarzucono przyjęcie łapówki, sprawa trafiła do sądu, jednak arbitrów oczyszczono z zarzutów – przyp. PK), bo jego sprawa ciągnęła się przez kilka lat, ale nie chciałbym do tego wracać. Ostatecznie przegraliśmy dwumecz dwiema bramkami. To bolało.

Ostatecznie wygrałeś Ligę Mistrzów w 2013 roku z HSV Hamburg, jako jedyny do tej pory Polak, a rok później, równie niespodziewanie, wygrał ją Flensburg.
Final Four Ligi Mistrzów jest imprezą dość specyficzną. Niesłychanie trudno do niej awansować, dlatego to, że dwa razy grała w niej polska drużyna, to olbrzymi sukces. A potem wygrywa ten, kto najlepiej skumuluje siły na te dwa dni, jest najlepiej przygotowany, ma najmniej kontuzji, potrafi zapomnieć o bólu nawarstwionym ciężkim sezonem. Szanse wszyscy mają takie same. Dlatego często są niespodzianki i wygrywają drużyny teoretycznie najsłabsze.

Grałeś we Flensburgu z jego obecnym trenerem Flensburga, Szwedem Ljubomirem Vranjesem. Co to za człowiek?
Ljubo przyszedł do Flensburga jako uznany zawodnik, ale będący już u schyłku kariery (miał 33 lata – przyp. red.). To fenomenalny gość, od razu wiedziałem, że będzie z niego świetny trener. Ma wielką wiedzę i doświadczenie, poza mistrzostwem olimpijskim zdobył w piłce ręcznej wszystko. We Flensburgu kontynuuje linię i styl, którą zaszczepił drużynie Kent-Harry Andersson, z którym ja pracowałem.

Na czym polega ta linia?
Najmocniejszymi stronami Flensburga zawsze były obrona i bramkarz. Jego zawodnicy błyskawicznie wychodzą do kontry i skutecznie ją kończą. Drużyna ta nie ma jakiś niesamowitych „rzutków”, zawodników, którzy robią trzy kroki i rzucają z 10 metra nad blokiem. Stawia się na mobilność, dynamikę i szybkość graczy, również rozgrywających.

Jakie są szanse Vive Tauronu w tej konfrontacji?
50 na 50. Za Vive przemawia nieco dłuższa lista graczy najwyższej klasy i to, że drugi mecz odbędzie się w Kielcach. Dlatego nasi zawodnicy muszą się niesamowicie skupić na pierwszym meczu, żeby w Kielcach pójść na całość.

To może jednak 51:49 na korzyść Vive Tauronu?
Niech będzie!
Ale mówi się, że nikt nie pozwoli, aby w Final Four w niemieckiej Kolonii nie zagrał żaden zespół z Niemiec.
Słyszałem takie głosy. Rhein-Neckar Loewen niespodziewanie odpadły, THW Kiel w konfrontacji z Barceloną nie ma wielkich szans. Oczywiście zawsze ma jakieś, ale to już nie jest ten Kiel, co kilka lat temu. Zdecydowanie większe szanse ma Flensburg w starciu z Kielcami. Ale zostawmy te dywagacje o brudnych rzeczach…

OK. Kto w tym sezonie wygra Ligę Mistrzów?
Moim zdaniem najbardziej zasłużyło na to węgierskie Veszprem. Przez cały sezon prezentuje najlepszą jakość gry i najrówniejszą formę.

Marcin Lijewski
Urodził się 21 września 1977 roku w Krotoszynie. Prawy rozgrywający, 197 cm, 102 kg. 251 meczów w reprezentacji Polski, 711 bramek. Kluby: Ostrovia Ostrów Wielkopolski (1991-96), Wybrzeże Gdańsk (1996-2001), Orlen Wisła Płock (2001-2002), SG Flensburg-Handewitt (Niemcy, 2002-2008,Lijewski zagrał w 286 meczach tej drużyny i zdobył 1138 bramek), HSV Hamburg (Niemcy, 2008-2013), Orlen Wisła Płock (2013-2014), Wybrzeże Gdańsk (2014), Samen Al-Hojaj (Iran, 2014), Wybrzeże (2014). Sukcesy: srebrny medal mistrzostw świata (2007), brązowy medal mistrzostw świata (2009), olimpijczyk (2008), mistrz Polski (2000, 2001, 2002), wicemistrz Polski (2014), mistrz Niemiec (2004, 2011), wicemistrz Niemiec (2008, 2009, 2010), Puchar Niemiec (2003, 2004, 2005, 2010), Superpuchar Niemiec (2010, 2011), 1. miejsce w Lidze Mistrzów (2013), 2. miejsce w Lidze Mistrzów (2004, 2007).

Fot. AP/Polska Press

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie