Jak przyznał, obaw przed napisaniem „Czerwonej ziemi” miał bardzo wiele, bo powieść to zupełnie inna dyscyplina. - Ja jestem z tych, którzy lubią pracować szybko, zrywem, nad reportażem pracowałem góra trzy dni. W porównaniu z tym pisanie powieści trwa koszmarnie długo.
Jednak własna powieść była jego niezrealizowanym marzeniem. - Pisanie książki to coś fantastycznego, tworzenie świata i zaproszenie do niego innych ludzi, sprawdzenie czy komuś się on podoba – mówił.
Pomysł na książkę dopracowywał od dawna. Wiedział, że ma opowiadać o relacji ojca z synem, musi tam być wątek sensacyjny i love story. Nie miał też wątpliwości, że akcja toczyć się będzie w Afryce, a konkretnie w Ugandzie i Kenii, które znał, bo spędził w nich dużo czasu.
Wrócił tam na początku 2020 roku by zbierać materiały. Jak sam przyznaje, pisząc jest perfekcjonistą. - Nie chcę obrażać inteligencji czytelników, zależy mi by to, co napisałem było prawdziwe – opowiadał podając przykłady jak zamęczał znajomych dopytując np. lekarza o to, jaka rana postrzałowa umożliwi bohaterowi bieganie a nawet seks następnego dnia. Szukając odpowiedzi na pytanie, co czuje osoba w tonącym samochodzie i jak się z niego uwolnić przeglądał internet i odpowiedź znalazł dopiero w kandyjskiej wersji „Pytania na śniadanie”. Praktyczny wniosek z tych dociekań to wożenie w aucie młotka, bo nim zdecydowanie łatwiej wytłuc szybę. - Ale ja go ciągle nie kupiłem – wyznał. Wiele zdarzeń to jego własne przeżycia.
Postaciom z książki dał imiona i nazwiska swoich znajomych. - Nikt mnie jeszcze nie pozwał, a np. felietonistka Katarzyna jest zlepkiem kilku moich zawodowych, redakcyjnych koszmarów. Ale nie jest to powieść z kluczem – zaznacza. Główny bohater Wiktor dostał imię dzięki Edmundowi Niziurskiemu, bo tak nazywał się bohater ulubionej książki Mellera, „Księgi urwisów”.
O tym czy książka trafiła do wyobraźni czytelników najlepiej świadczy zainteresowanie nią. - Pierwsze pozytywne recenzje rodziny, znajomych przyjmowałem z nieufnością, ale kiedy w internecie przeczytałem, że ktoś przegapił przystanek, bo się zaczytał i że to książka nieodkładalna to uwierzyłem, że się podoba.
Potwierdzają to także rankingi Empiku. - „Czerwona ziemia” jest na 8 miejscu w Top 10 – cieszy się Marcin Meller.
Planuje także kolejną powieść. - Zacznę pisać 1 września i nie będzie to kontynuacja - zapowiada. - Pomysł na książkę, której akcja toczy się w Poslce mam już rozpracowany, ale żona i przyjaciele przekonują mnie, że Afryka to coś, co wyróżnia na plus i może warto pomysleć o jakimś innym miejscu. Sporo jeździłem więc mam w czym wybierać. Daję sobie czas do połowy sierpnia. Jeśli do tego czasu nic nie wymyślę zostanę przy wersji krajowej.
Na szukanie pomysłów Marcin Meller ma wypróbowany sposób: to bieganie. - W trakcie biegu przychodzą do głowy naprawdę dobre pomysły – mówi.
Zobaczcie zdjęcia ze spotkania w Kielcach
Rzeszów. Spacer szlakiem sklepów i warsztatów z okresu okupacji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?