5 lutego został Pan wybrany na kolejną kadencję prezesem największego koła wędkarskiego w powiecie włoszczowskim. Ile już lat prezesuje Pan kołu Włoszczowa Miasto?
Jestem prezesem tego koła od 1998 roku (19 lat). Jednocześnie jestem też członkiem zarządu okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Kielcach, gdzie działam w komisji zagospodarowania wód.
Ilu członków liczy Pana koło?
Około 180 i cały czas przyjmujemy nowych.
Jaki ma Pan pomysł na przyciągniecie młodych wędkarzy?
Trzeba częściej organizować zawody wędkarskie dla dzieci i młodzieży, szkolić młodych ludzi. Teraz ciężko jest odciągnąć młodego człowieka od komputera.
A jak jest z zarybianiem? Czy ryb nie brakuje przypadkiem w wodach Polskiego Związku Wędkarskiego?
W ubiegłym roku kielecki okręg wydał 1,35 miliona złotych na zarybianie.
A ile z tego trafiło do powiatu włoszczowskiego?
1,8 tony ryb. Wpuściliśmy je do zbiorników: Biadaszek, Kuźnica oraz do rzeki Czarnej Włoszczowskiej.
A jak wygląda sprawa z kłusownictwem w naszym powiecie?
Było, jest i będzie. Nie ma kto kontrolować wędkujących, nikt nie chce się angażować społecznie, bo nic z tego nie ma, tylko problemy. Państwowa Straż Rybacka jeździ rzadko. A nieuczciwi wędkarze robią, co chcą nad wodami. Kłusowników nie brakuje.
Wędkuje Pan?
Rzadko, z uwagi na mój wiek (70 lat) i brak wolnego czasu. Dawniej chciało się jechać na ryby, teraz ta ochota już minęła.
Lubi Pan ryby?
Tak, ale w niedużych ilościach. Złowionych ryb raczej nie zabieram do domu. Najbardziej smakują mi: płoć, okoń i pstrąg.
Dziękuję za rozmowę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?