Mariia Kretska Lekarz Rodzinny Roku 2022 w powiecie pińczowskim: W Polsce jest wysoki poziom służby zdrowia

Mariia Kretska ma 45 lat, pochodzi z Ukrainy. W zawodzie jest od 20 lat, od 11 lat w Polsce. Studia medyczne kończyła w Bukowińskiej Państwowej Akademii Medycznej w Czerniowcach. Co ciekawe, chciała być pielęgniarką. - Było to moje marzenie z dzieciństwa. Tak wyszło, że dostałam się na studia lekarskie - mówi Mariia Kretska.

Później zrobiła specjalizację z ginekologii i położnictwa. Przepracowała w tej dziedzinie do 2009 roku. Miejscem jej praktyki był oddział ginekologiczny rejonowego szpitala w Czerniowcach. - Osobiście powitałam na świecie na pewno ponad 500 dzieci - wspomina.

W 2011 roku zdecydowała się wyjechać do Polski. Zadecydowało.... wesele. - Przyjechaliśmy z mężem, jako goście weselni i nam się spodobało. Wcześniej byłam w 1995 roku w Polsce i mogłam porównać, jak wszystko się zmieniło. Kupiliśmy z mężem dom i osiedliśmy w Bogucicach pod Pińczowem. Mąż wcześniej wiele lat bywał w Polsce, także nie było problemu z aklimatyzacją - opowiada pani doktor.

Co teraz robi w naszym kraju? - Skończyłam rezydenturę z chorób wewnętrznych. Został mi jeszcze egzamin, by zrobić specjalizację. Pracuję w okolicznych szpitalach - w Busku, Pińczowie, Jędrzejowie, Chmielniku i w dwóch przychodniach - w Pińczowie i Imielnie. Niestety, nie mogłam zrobić w Polsce specjalizacji z położnictwa, ale doświadczenie w tym zakresie przydaje mi się na pewno w codziennej pracy z pacjentami na internie - mówi.

Jak można porównać Ukrainę z Polską, jeśli chodzi o służbę zdrowia? - Ja wyjechałam ponad 10 lat temu, więc nie wiem co jest teraz. Ale na pewno pierwsze obserwacje są takie, że w Polsce medycyna jest o wiele bardziej dostępna dla ludzi. W Ukrainie nie było takiego zakresu udzielania świadczeń przez całą dobę. Polskie społeczeństwo ma opiekę na wysokim poziomie - ocenia

Pytamy, co sądzi o narzekaniach Polaków na standardy w służbie zdrowia.

- Ja nie raz mówiłam swoim pacjentom, żeby nie narzekali, bo takiej medycyny jak w Polsce, to nie ma nawet w Unii, już nie mówiąc o Ukrainie. Mam znajomych w Anglii i tam nie jest tak, że każdy o każdej porze może dostać się do lekarza. To samo jest w Finlandii i Norwegii. To niespotykana sytuacja, żeby na obszarze porównywalnym do polskich powiatów były szpitale wyposażone w rezonans magnetyczny, endoskop, dysponujące kardiologią inwazyjną. Taki zakres usług medycznych, jaki w Polsce jest na poziomie powiatu buskiego, czy pińczowskiego, w Ukrainie był na szczeblu obwodu, czyli województwa. Ale nawet tam nie ma na przykład koronografii. Czerniowce są wielkości Kielc, a tego nie było - mówi.

Pomiędzy Polską a Ukrainą jest też różnica w podejściu pacjentów do samego leczenia. - W Ukrainie dużo lekarstw dostępnych jest bez recept - antybiotyki, niesteroidowe leki przeciwzapalne i wiele innych. Ludzie nie są przyzwyczajeni, żeby ze wszystkim chodzić do lekarza. Nie ma rozwiniętych świadczeń po godzinie 18. Jak coś się stanie, to z reguły trzeba czekać do rana. Za moich czasów nawet karetka nie wszędzie wyjeżdżała, mimo, że mieszkałam w dużym mieście. Chodzi się do apteki i farmaceuta mówi, co wziąć. Ze zwykłą grypą nikt nie fatyguje się do przychodni. W Polsce za to pacjenci lubią, kiedy lekarz dobrze się nimi zaopiekuje i przychodzą do nas o wiele częściej - opisuje.

Prywatnie Mariia Kretzka jest szczęśliwą mężatką i matką dwóch synów oraz córki. - Mam bardzo mało wolnego czasu. Dziś na przykład byłam na grzybach. Chodzę też do klubu fitness, by podszlifować formę - mówi.