Marne szanse na znalezienie gorących źródeł pod Kielcami

Przypomnijmy, że miasto, szukając alternatywnych źródeł energii, postanowiło sprawdzić, czy pod Kielcami nie ma rezerwuarów z gorącą wodą, którą można by wykorzystać np. do ogrzewania mieszkań. Mimo że większość geologów twierdziła, iż pod Kielcami takiej wody nie ma, przystąpiono do prac. Pracownicy Państwowej Akademii Nauk wskazali osiem obszarów spękań tektonicznych, w których można się spodziewać wód geotermalnych.

W sierpniu pracownicy Przedsiębiorstwa Badań Geofizycznych zbadali te miejsca magnetotellutrycznie, czyli mierząc przy pomocy fal opory pod ziemią. W sumie przebadano osiem "podejrzanych" kilometrów. Grażyna Hołojuch z PAN, relacjonując wyniki tych badań, omówiła szczegółowo jeden odcinek i chociaż zastrzegała, że o wnioskach może być mowa po zakończeniu opracowania, a na to firma ma jeszcze miesiąc, to już dzisiaj wiadomo, że o gorących źródłach możemy pomarzyć. By dostać się do gorącej wody (jeśli uda się na nią trafić), trzeba kopać na głębokość 2 km. To dużo. Co więcej, nawet na takiej głębokości można się spodziewać wody o temperaturze 60-80 stopni, a to za mało. By wydobycie się opłacało, woda powinna mieć 100 st C. Nie jest znana także wydajność.

- W takiej sytuacji, gdy prawdopodobieństwo trafienia na wodę, którą można wykorzystać do ogrzewania, to 50 proc., miasto nie zaryzykuje wierceń - przyznaje Robert Urbański, dyrektor Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miasta. - Mogą się o to pokusić prywatni inwestorzy lub możemy poszukać pieniędzy na zewnątrz.
Gdzie? - Na przykład w Ministerstwie Ochrony Środowiska - podpowiada Anna Kosek, geolog powiatowy. - Miasto nie posiada odwiertów głębokich, więc jeśli po przeanalizowaniu dokumentacji dojdziemy do wniosku, że jest sens, możemy się o środki na taki odwiert ubiegać.

Badania zlecone PAN kosztowały Kielce 200 tys. zł, wykonanie wiercenia to koszt kilku milionów złotych.