Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marzycielskie, trochę szalone, wymyka się szablonom i daje ponieść wyobraźni. Poznajcie Studio Niebieski Królik!

Natalia Turek
Natalia Turek
Studio Niebieski Królik
W samym sercu Kielc, przy ulicy Sienkiewicza od prawie dziesięciu lat działa studio, w którym na fotografiach zapisano już wiele wspaniałych i wzruszających historii. Agnieszka Filipowska i Marcin Janda tworzą w Studiu Niebieski Królik wyjątkową atmosferę, dzieląc się ze swoimi modelami pasją i radością z tworzenia zdjęć. To oni fotografowali także małych zwycięzców naszej akcji Uśmiech Dziecka. Rozmawiamy z Agnieszką Filipowską.

Proszę powiedzieć skąd wzięła się oryginalna nazwa Studia Niebieski Królik?
- Długo nazywaliśmy się Studio Manufaktura, to było jeszcze zanim powstała łódzka Manufaktura. Później na rynku pojawiło się wiele innych manufaktur, a w zeszłym roku odkryliśmy, że niedaleko nas działa studio fotograficzne z Manufakturą w nazwie, co wprowadzało w błąd klientów. Uznaliśmy, że trzeba zmienić nazwę na coś oryginalnego i co jest związane z nami. Ci którzy nas znają wiedzą dlaczego właśnie królik, a tych którzy nas nie znają, zapraszamy, żeby do nas przyszli, poznali i się dowiedzieli. A dlaczego niebieski? To kolor nieba i morza, kolor, który ma miliony odcieni i wiele się w nim mieści. A nasz królik jest marzycielski, trochę szalony, chodzi z głową w chmurach, wymyka się szablonom i daje ponieść wyobraźni, jest po prostu... niebieski!

Jak długo razem działacie?
- Studio stacjonarne wspólnie prowadzimy już od około dziesięciu lat. Wiele dzieci i noworodków przeszło przez nasze ręce. Zdecydowanie wyróżnia nas to, że prowadzimy studio we dwoje. Marcin jest fotografem z zawodu, kiedy się poznaliśmy on już prowadził studio od wielu lat. Kiedy urodziła się nasza córeczka, to zainteresowaliśmy się gałęzią fotografii rodzinnej i noworodkowej, w tym kierunku bardzo mocno podążyliśmy i przynosi on nam wiele satysfakcji. Ale nie są to jedyne sesje które robimy, zajmujemy się też sesjami biznesowymi, produktowymi oraz fotografią reportażową. W tym roku wprowadziliśmy także, unikalne sesje portretowe w starym, klasycznym stylu z rembrandtowskim światłem, bardzo dopracowane, dla osób, które potrzebują czegoś więcej.

Proszę opowiedzieć o sesjach noworodkowych, które robią szczególne wrażenie.
- Wielu rodziców jest do tej pory zaskoczonych, że fotografuje się takie małe dzieci, najczęściej do 14 dnia życia. A właśnie takie maluchy nie reagują jeszcze na wszystkie bodźce, są bardziej senne, nie budzą się na każde dotknięcie i każdy odgłos. Maluszek pamięta też jeszcze wszystkie pozycje z brzucha mamy, łatwiej go w te słodkie pozycje ułożyć. Ja się w tym kierunku szkoliłam i uważam, że każdy kto się taką fotografią zajmuje powinien przejść szkolenie. Kiedy pierwszy raz mieliśmy na sesji mamę, która jest położną czułam się jak na sprawdzianie. A największym testem, była dla nas obecność babci, która jest położną, bo wiadomo, że babcie są najbardziej wrażliwe na dobrostan wnucząt – egzamin zdaliśmy, babcia nie miała zastrzeżeń. Przy pierwszych sesjach noworodkowych bardzo się stresowałam, pomimo, że miałam już swoje dziecko i trzymałam wcześniej noworodka na rękach. Teraz jest to już dla mnie dosyć naturalna czynność.

A jak radzi sobie pani ze starszymi dziećmi, które nie koniecznie chcą pozować?
- Przede wszystkim na sesji dzieci do niczego nie zmuszamy. Jeśli kategorycznie odmawia współpracy, wtedy pracujemy z rodzicami albo z chętnym rodzeństwem. Często okazuje się, że w trakcie model najpierw się przygląda, a potem do nas dołącza. Natomiast dla mnie kluczowe jest przy takich kilkulatkach, żeby sesja była szybka. Wszystko jest przygotowane - stylizacje, studio, wiemy co robimy i staramy się, żeby przebiegło jak najszybciej, puki maluch jest jeszcze zainteresowany i nie zaczyna zwiedzać okolicy. U nas jest bardzo dużo ciekawych rzeczy, które mogą zainteresować i okazuje się, że miejsce w którym robimy zdjęcia jest najmniej atrakcyjne. Tak więc czas jest kluczowy.

Łatwiej pracuje się z dziećmi czy z dorosłymi?
- Najłatwiej z noworodkami, które można ululać i uśpić, one zawsze są naturalne i nie stresują się na sesji. Natomiast dorośli często są spięci, zawsze staramy się rozluźnić naszych dorosłych modeli i trochę z nimi porozmawiać. W sytuacji gdy są to sesje z kilkulatkami, wtedy wszyscy się skupiają żeby utrzymać modela na miejscu, rodzice się rozluźniają. Dzieci są dużo naturalniejsze w swoich emocjach i nawet jak maluch jest obrażony, to czasem robimy takie zdjęcia z „fochem” na twarzy – przecież to też jest część osobowości i kawałek historii danego dziecka. Oczywiście zawsze staramy się wydobyć uśmiech na twarzy, ale takie zdjęcia też są cenną pamiątką.

Widać, że przykładacie dużą wagę do estetyki, proszę opowiedzieć trochę o studiu i scenografii waszych zdjęć.
- Scenografia ma być neutralnym tłem uzupełniającym to co dzieje się pomiędzy naszymi modelami. To jest dla nas bardzo ważne, żeby to modele byli najważniejsi. Jeśli chodzi o fotografie noworodkowe, to jesteśmy raczej minimalistami. Patrząc na to co teraz dzieje się na rynku i widząc niezwykle skomplikowane i dekoracyjne stylizacje, to mimo że doceniam wkład pracy, to jest to dla mnie przerost formy nad treścią. Na naszych zdjęciach najważniejsze jest to maleństwo które się urodziło. Za najpiękniejsze uważam fotografie, na których jest sam maluszek i gładkie tło. Jedynym wyjątkiem kiedy scenografia staje się dla nas bardzo ważna, są nasze ukochane sesje świąteczne. Mam wrażenie, że z roku na roku rekwizytów robi się coraz więcej i z coraz większą fantazją to robimy. Staramy się, żeby dekoracje były prawdziwe, w zeszłym roku zdobyliśmy stare drzwi i stół, jak zawsze były prawdziwe jabłka i orzechy, żywe choinki, tony światełek, a dzieci ze specjalnej masy pachnącej cynamonem lepiły „pierniczki”, tak żeby pojawił się świąteczny nastój. W tle lecą także świąteczne piosenki, mimo, że sesje takie z reguły robimy w październiku. To jest dla nas czas na to, żeby poszaleć ze scenografią.

Jakie sesje są najpopularniejsze?
- Jest równowaga jeśli chodzi o rodzaje wykonywanych sesji, może z lekką przewagą noworodkowych. Często jest to powiązane z tym co aktualnie publikujemy na naszym facebooku. Mamy klientów, których znamy od ślubu i towarzyszymy im we wszystkich przełomowych chwilach – z niektórymi spotykamy się aktualnie już z drugim maleństwem albo z trzecim brzuszkiem. To jest najpiękniejsze w naszej pracy, kiedy możemy patrzeć jak ich rodzina się rozwija , czujemy się wtedy wyróżnieni. To dla nas zaszczyt, móc im towarzyszyć w najważniejszych momentach i tworzyć dla nich piękną, malowaną kadrami, fotograficzną historię ich rodziny.

Czy ma Pani jakąś sesję, którą szczególnie zapadła w pamięć?
- Sesji było tak dużo i każdy klient jest dla nas tak wyjątkowy, że w momencie w mojej głowie pojawił się cały ich kalejdoskop. Każda sesja to wyjątkowi ludzie, dzieci i ich wyjątkowe historie, które nam opowiadają. Nie jestem w stanie wybrać jednej.

Jak dzielicie się pracą?
- Najczęściej aparat trzyma Marcin, mnie zdarza się robić zdjęcia raczej dodatkowo. Ja wymyślam stylizacje, pomagam ustawić modeli, rozśmieszyć dzieci i układam noworodki. Jeśli chodzi o obróbkę, wstępnie zdjęcia wywołuje Marcin, ja dodaje od siebie tą wisienkę na torcie i końcowy sznyt. Każde zdjęcie przechodzi zarówno przez jego jak i moje ręce.

Jak wygląda końcowy etap, czyli gotowe zdjęcia które oddają państwo w ręce klienta?
- Klienci dostają zdjęcia w dosyć dużym formacie, 15x21 centymetrów. Rzadko zdarza się, że oddajemy w ich ręce wyłącznie fotografie w formie elektronicznej. Zawsze zależy nam, żeby poczuli papier i zobaczyli serce, które włożyliśmy w obróbkę tych zdjęć i ich kolory, bo wiadomo, że na komputerze wyświetla się to różnie. Lubimy wręczać klientom piękne pudełeczka ze zdjęciami. Dodatkowo, lubimy także tworzyć dla klientów albumy z sesji, które są naprawdę piękną pamiątką na lata.

Jakaś ciekawostka na Wasz temat?
- Mało kto wie, że mój drugi etat to praca ilustratora. Myślę, że to, że ilustruję książki dla dzieci ma wpływ na nasze fotografie, na to jak widzimy dzieci i jak tworzymy nasze zdjęcia. Moje ilustracje znaleźć można miedzy innymi w seriach książeczek „Misia i jej mali pacjenci”czy „Zuzia i dobre wróżki”. Warto wspomnieć, że my jesteśmy strasznymi zwierzolubami. Mamy dwa adoptowane koty i również adoptowanego psa. Zwierzaki na sesji u nas, mimo, że czasem kłopotliwe, to zawsze są mile widziane i cieszymy się, gdy klienci przychodzą do nas np. z psami, albo zapraszają w plener do stadniny koni.

Dziękujemy za rozmowę.

Studio śledzić można na facebookowym profilu Studio Niebieski Królik

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie