Mieszkania w prokuraturze

Andrzej Zieliński, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Hutnik

- Trzeba się zastanowić, czyich interesów broni prokuratura i w czyim imieniu występuje? Czy stu członków spółdzielni, czy blisko trzech tysięcy?

Blisko trzy tysiące członków Spółdzielni Mieszkaniowej Hutnik powinno być zaniepokojonych - Prokuratura Okręgowa w Kielcach skierowała do sądu pozew o unieważnienie kupna zasobów mieszkaniowych od Huty Ostrowiec.
Nikt nie chce nikogo straszyć, ale można się spodziewać najróżniejszych konsekwencji - łącznie z podważeniem legalności dotychczas zawieranych aktów notarialnych, spłat należności, opłat czynszowych.

Kupno bez zgody?

Prokuratura Okręgowa wnosi o unieważnienie umów kupna-sprzedaży zasobów mieszkaniowych, które Spółdzielnia Hutnik nabyła od Huty Ostrowiec. Uważa, że zarząd spółdzielni nie miał na to zgody Rady Nadzorczej, która wtedy już nie działała. W związku z tym podpisane akty notarialne z mocy prawa są nieważne.

- Sąd już dwukrotnie zajmował się tą sprawą - wyjaśnia prezes spółdzielni Andrzej Zieliński. - Raz zakończyła się kasacją, raz Sądem Apelacyjnym. Teraz mamy wniosek Prokuratury Okręgowej do sądu i trzeba się zastanowić, czyich interesów broni prokuratura i w czyim imieniu występuje? Czy stu członków spółdzielni, czy blisko trzech tysięcy? Już wcześniej kilka razy Prokuratura Rejonowa w Ostrowcu umarzała niektóre sprawy. Żadnego zarzutu nigdy nie miałem.

Nie za złotówkę

Umowa transakcji dotyczy kilkudziesięciu bloków mieszkalnych, które Spółdzielnia Mieszkaniowa nabyła od Huty Ostrowiec w 1995 i 1996 roku. Już wtedy kwota transakcji dla wielu była co najmniej niezrozumiała - huta zażądała około 19 milionów, chociaż w tym czasie inne zakłady na terenie kraju oddawały swoje zasoby mieszkaniowe za złotówkę. Otrzymywały je zazwyczaj gminy na zasadzie komunalizacji. W Ostrowcu stało się inaczej, co od początku rodzi sporo emocji. Wiele nieporozumień dotyczy między innymi powstałych potem inwestycji - bloków przy ulicy Polnej - oraz zasad ich rozliczania, pobierania opłat czynszowych.

Grupa mieszkańców od lat toczy ze spółdzielnią zawiłe sprawy sądowe. Pozwy wnoszą mieszkańcy, którzy wprowadzili się do bloku wybudowanego już po zawarciu transakcji. Nie chcą oni ponosić kosztów związanych z wykończeniem ich bloku. Mimo upływu ponad dziesięciu lat od transakcji, spółdzielnia nadal spłaca należności wynikające z umowy - obecnie syndykowi huty - i ma jeszcze do uregulowania znaczną kwotę.

Po co to komu?

Pierwszy termin rozprawy, która będzie się toczyć z aktu oskarżenia Prokuratury Okręgowej, wyznaczono na połowę kwietnia. Trudno przewidzieć, jaki będzie finał, ale na pewno nie zabraknie emocji. Już teraz wielu mieszkańców nie może powstrzymać nerwów. - To powinno zostać jak jest, bo może się pojawić jeszcze więcej kłopotów zgodnie z powiedzeniem - im dalej w las, tym więcej drzew - ocenia Urszula Uba, mieszkanka bloku 25 osiedla Ogrody. - Nie wiem, czy na tym zyskamy, gdy sprawy będą się toczyć w sądach. Zamiast robić remonty, bo z budynków odpadają płyty azbestowe, pieniądze będą szły na koszty procesowe. Tym bardziej że nie wszyscy płacą za lokale i spółdzielnia nie ma za co wykonywać nawet niezbędnych prac.