Młody miłośnik wybuchów

Ciężkimi obrażeniami ciała zakończył się bombowy eksperyment 16-letniego mieszkańca Oleśnicy. Tragedia mogła być znacznie poważniejsza, bowiem chłopak przygotował kolejny ładunek do detonacji. Gdyby udało mu się go odpalić prawdopodobnie straciłby życie.

Nastolatek ma poważnie uszkodzoną rękę, urwane trzy palce i kilka złamań. Policjanci zabezpieczyli kilkadziesiąt pocisków wykopanych z pobliskich lasów, które znajdowały się w szopie na posesji w Oleśnicy, gdzie mieszkał chłopak. Wczoraj saperzy zabrali niebezpieczne ładunki.

Do nieszczęścia doszło w piątek wieczorem. Chłopiec od dłuższego czasu zajmował się szukaniem niewybuchów. Wraz z kolegami przeszukiwał za pomocą wykrywacza metali pobliskie lasy, gdzie podczas II wojny światowej przechodziła linia frontu.

- Cały czas chodził z wykrywaczem po lasach. To nie był pierwszy przypadek - opowiadają jego znajomi. - W piątek wieczorem przyszedł do tego lasku i majstrował przy bombie. My usłyszeliśmy tylko wybuch. Jeszcze na drugi dzień były tu ślady krwi, które ciągnęły się aż do samego domu. On był raczej zamknięty w sobie, miał kilku kolegów, którzy razem z nim zajmowali się przeszukiwaniem lasów - opowiada dwóch rówieśników.

Z ustaleń policjantów wynika, że feralnego wieczoru 16-latek wziął z sobą dwa pociski wypełnione prochem własnej konstrukcji i poszedł do pobliskiego lasu, by je zdetonować. Kiedy siekierką uderzył w zardzewiały niewypał nastąpiła eksplozja.

- Na miejscu zabezpieczyliśmy siekierkę, którą uderzył w pocisk i drugą dużo większą, gotową do odpalenia bombę. W szopie stojącej obok domu znaleźliśmy składniki do produkcji prochu, zapalniki oraz kilkadziesiąt niewybuchów z czasów II wojny światowej. Chłopak z obrażeniami ciała przyszedł jeszcze do domu. Z tego, co udało nam się ustalić rodzice zakupili synowi niedawno wykrywacz metali - informuje Wiesław Czupryn, komendant Komisariatu Policji w Oleśnicy. Wczoraj saperzy z jednostki w Bukówce zabrali niebezpieczne materiały.