Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Morderca kotów na osiedlu Witosa w Pińczowie? Pani, która opiekuje się wolno żyjącymi zwierzętami prosi o informacje DRASTYCZNE ZDJĘCIA

Agata Chrobot
Agata Chrobot
Od tygodnia na osiedlu Witosa "znikają" wolno żyjące koty. Pani, która się nimi opiekuje i karmi je, znalazła już dwa martwe. Po sekcji zwłok stwierdzono, że otruto je środkiem ochrony roślin.
Od tygodnia na osiedlu Witosa "znikają" wolno żyjące koty. Pani, która się nimi opiekuje i karmi je, znalazła już dwa martwe. Po sekcji zwłok stwierdzono, że otruto je środkiem ochrony roślin. zdjęcia Czytelniczki "Echa Dnia"
Ktoś zabija wolno żyjące koty na osiedlu Witosa w Pińczowie? W żołądku jednego z martwych zwierząt wykryto trujący środek ochrony roślin - furadan. Pani, która się opiekuje kotami bardzo prosi o pomoc i informacje, gdyby ktoś coś wiedział w tej sprawie lub coś podejrzanego widział.

Od tygodnia znikają koty wolno żyjące na osiedlu Witosa w Pińczowie. - Znikło już pięć kotów. Dwa nie żyją - mamy to udokumentowane, ponieważ znalazłyśmy je u nas i u sąsiadów. Trzeciego znaleźli inni sąsiedzi i po prostu zakopali. Brakuje jeszcze dwóch kocic i nie wiemy co się z nimi stało. Jesteśmy bardzo zaniepokojone, ponieważ koty codziennie przychodziły do nas w porze posiłku. A poza tym badanie toksykologiczne i sekcja zwłok dwóch znalezionych przez nas kotów potwierdza obecność w ich przewodzie pokarmowym mocno trującego środka, który ktoś umieścił w kawałku kiełbasy - mówi Czytelniczka "Echa Dnia". mieszkanka Pińczowa.

Mieszkanka Pińczowa opiekująca się kotami na osiedlu Witosa zgłosiła już sprawę na pińczowską policję oraz do Towarzystwa Ochrony Zwierząt. Dodatkowo sprawa trafi do wiadomości Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Kielcach i władz gminy Pińczów.

- Naprawdę zależy mi na tym, żeby winowajca został ukarany. Jedna z tych martwych kocic, przychodziła na podwórko i opiekowała się naszym kotem, który ma problemy ze stawami i często trzeba go wynosić na dwór, aby wygrzał sobie kości. Zawsze koło niego siadała, myła mu głowę, bawiła się z nim. Dzisiaj mój kot czekał w stałym miejscu na swoją koleżankę - mówi nasza Czytelniczka.

Jeśli ktoś widział coś podejrzanego lub posiada jakieś informacje na ten temat prosimy o wiadomość na mejla: [email protected]

Poniżej publikujemy wiadomość od mieszkanki Pińczowa, która przedstawiła całą sytuację oraz poprosiła nas o pomoc w nagłośnieniu sprawy:

"Od niemal roku razem z siostrą zajmujemy się pomocą kotom wolno żyjącym. Są to koty bytujące na osiedlu Witosa w Pińczowie; nikt się nie przyznał do bycia właścicielem. Zapewniamy pożywienie, wodę, kocie domki na okres zimowych miesięcy i co najważniejsze sterylizację i kastrację (wszystko z własnych środków oraz wsparciu zaufanych osób). Takie działanie spotyka się z różnymi reakcjami sąsiadów, dla jednych jest to całkowicie obojętne, inni dziwią się widząc liczbę kotów przesiadujących na naszym podwórku. Jedni pomagają i wspierają, a kolejna grupa mruczy pod nosem, że koty wchodzą na ich podwórka (jak już wspomniałam są to koty, które od kilku miesięcy, a w przypadku niektórych osobników od kilku lat krążą po osiedlu).

Od ubiegłorocznych wakacji kotów zaczęło przybywać, a to nowy się przyplątał, a to pojawiły się młode. Ponieważ zasoby gminy w kwestii kastracji/sterylizacji zwierząt są znikome, a wolno żyjących kotów przybywało, na własną rękę realizowałyśmy program Złap, Wysterylizuj, Wypuść. Zanim zaczął się marzec udało nam się wysterylizować prawie całą kolonię. I wszystko było pięknie do czasu.

W ubiegłym tygodniu, jeden z sąsiadów powiedział nam, ze mamy dużo kotów i że wchodzą na jego podwórko i niszczą mu rośliny, które są drogie, na które długo czekał i które sprowadza z zagranicy. Wyjaśniłyśmy, że nasze tak naprawdę są dwa i skoro wchodzą mu na podwórko, to nie będziemy ich wypuszczać poza ogrodzenie, ale reszta, to są kotki osiedlowe, które przesiadują u nas na podwórku, a tak to chodzą po całym osiedlu (sąsiad wprowadził się niedawno), zaproponowałyśmy założenie siatki na ogrodzenie (jak zrobili inni sąsiedzi). Kilka dni po tej rozmowie, czyli 25 maja dwa koty były martwe. Jedną kocicę znalazłyśmy u nas na podwórku (głowa zakleszczona w siatce; myślałyśmy, że to nieszczęśliwy wypadek i jeszcze próbowałyśmy ją ratować), a drugą znalazł na swoim podwórku sąsiad z domu obok. Poprzedniego wieczora widziałam koty, głaskałam je, więc dwa martwe w ciągu nocy to raczej nie jest przypadek. Wezwałam policję, opisałam sprawę, usłyszałam, że równie dobrze mogły zjeść trutkę, albo zatrutego gryzonia, że trudno to będzie udowodnić, że nikogo nie złapałam za rękę. Wyjaśniłam, że nie chcę jutro znaleźć kolejnych zdechłych kotów i chcę, żeby moje wezwanie zostało odnotowane, a sekcję zwłok kotów zorganizuję na własną rękę i dołączę raport (od policjanta usłyszałam, że o zdarzeniu na pewno zostanie powiadomiony dzielnicowy, który przy okazji kolejnej wizyty porozmawia z mieszkańcami na temat kotów).

Zawiozłyśmy koty do Zakładu Higieny Weterynaryjnej w Dyminach, dostałam wynik sekcji zwłok: "W badanym materiale (w treści pokarmowej żołądka) kota stwierdzono obecność środka ochrony roślin z grupy karbaminianów - furadan. Środek ten posiada I klasę toksyczności". W rozmowie z weterynarzem dowiedziałam się, że dla kota nawet najmniejsza ilość jest śmiertelna. Jak zadzwoniłam do ZHW dostałam informację, że w żołądku jednego i drugiego kota było sporo granulek. Nikt nie użył Furadanu, żeby pozbyć się owadów, nafaszerował z premedytacją smakowity kąsek, tak aby zjadł to kot".

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pinczow.naszemiasto.pl Nasze Miasto