Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Musiało dojść do nieszczęścia (mp3)

Małgorzata Płaza
- To ograniczenie jest nagminnie łamane - twierdzą mieszkańcy Gałkowic-Ocina.
- To ograniczenie jest nagminnie łamane - twierdzą mieszkańcy Gałkowic-Ocina. M. Leszczyński
Mieszkańcy wsi Gałkowice-Ocin w gm. Wilczyce nie chcą u siebie ruchu ciężkich samochodów. Czy po wtorkowej tragedii władze im pomogą?

Tragicznie zakończył się kolejny protest mieszkańców wsi Gałkowice-Ocin (gmina Wilczyce) przeciwko ciężkiemu transportowi na drodze przebiegającej przez ich miejscowość. Mężczyzna blokujący przejazd został potrącony przez ciężarówkę. W ciężkim stanie trafił do szpitala.

Czy nieszczęśliwe zdarzenie zmusi urzędników do rozwiązania problemu? Mieszkańcy są coraz bardziej zdesperowani. - Doszło do tego, że samochody nas taranują. A my chcemy po prostu normalnie żyć - mówią wzburzeni mieszkańcy.
Do bulwersującego zdarzenia doszło we wtorek wieczorem. Około godziny 20 jeden z mieszkańców wyszedł na drogę, aby zatrzymać ciężarówkę z piachem. Kierowca nie zatrzymał się. Mężczyźnie nic się nie stało tylko dzięki temu, że w porę złapał się uchwytów koło szyby. Jechał tak, na zderzaku, około 500 metrów.

Niestety, ojciec, który pospieszył mu na pomoc, został potrącony. 54-latek doznał obrażeń głowy, ma złamaną rękę. Jego stan lekarze określają jako ciężki. Wczoraj rano mieszkańcy zjawili się w Starostwie Powiatowym w Sandomierzu. Zażądali rozwiązania problemu.

Tak mieszkańcy protestowali dwa lata temu.
(fot. M. Leszczyński)

KOLOSY JEŻDŻĄ OD DWÓCH LAT

Konflikt trwa około dwóch lat. Drogą powiatową prowadzącą przez Gałkowice-Ocin jeżdżą ciężarówki transportujące piach z prywatnej kopalni. To kolosy ważące po 40 ton!

Mieszkańcy twierdzą, że pod wpływem drgań wywołanych ruchem ciężkich samochodów pękają ściany budynków. Tiry niszczą również drogę. Ludzie boją się o swoje bezpieczeństwo - droga nie ma poboczy, a kierowcy rzadko przestrzegają ograniczenia prędkości.

Konflikt ma już swoją historię: pozwolenia na transport cofano i wydawano ponownie, zmieniano znaki stojące przy drodze. Mieszkańcy wysłali wiele pism, odbyli mnóstwo spotkań, blokowali nawet ulicę Krakowską w Sandomierzu.
Po wcześniejszych protestach, starostwo postanowiło zamontować na domach stojących wzdłuż drogi specjalne plomby, które miały wskazać, jakie jest oddziaływanie drgań. Zgoda na transport miała być cofnięta, gdyby okazało się, że negatywnie oddziałuje on na ściany budynków. Na plombach pojawiły się rysy, ale rzeczoznawca powołany przez Zarząd Powiatu stwierdził, że rysy są efektem... "naprężenia termicznego w spoiwie plomby".

- Przeprowadzone zostały również badania nośności drogi. Wszystko na nic - podsumowują mieszkańcy.

JAK JEŹDZIŁY, TAK JEŻDŻĄ

Przy wjeździe na drogę powiatową, od strony Wysiadłowa, stoi znak ograniczający dopuszczalny tonaż do 15 ton, a dalej - znak ograniczenia prędkości do 25 kilometrów na godzinę. Te znaki to oczywiście efekt protestów. - Ograniczenie tonażu nic nie daje, łamane jest nagminnie. W jedną stronę samochody jeżdżą puste i wtedy rzeczywiście nie przekraczają 15 ton, ale z powrotem jadą już wypełnione piachem - mówi Tomasz Jakus, mieszkaniec wsi, jednocześnie radny gminy Wilczyce.

- Samochody jeżdżą nawet w nocy - o drugiej, trzeciej. Czasami nie da się spać - dodaje jego sąsiadka.

Ograniczenie prędkości także nie jest przestrzegane. Mieszkańcy twierdzą, że na budynkach wciąż pojawiają się nowe rysy. W coraz gorszym stanie jest droga wyremontowana niespełna dwa lata temu. - Tak się u nas gospodaruje - kwituje jeden z mieszkańców.

ZAMKNIĘTE KOŁO NIEMOŻNOŚCI

- Nie przerwaliśmy naszego protestu - zaznaczył wczoraj Tomasz Jakus.
Mieszkańcy zatrzymują przeładowane samochody jadące z kopalni - od strony Kichar Nowych i wzywają na miejsce policję. Ale policjanci, poza wypisaniem mandatu, niewiele mogą zrobić. Nie mają bowiem możliwości zważenia samochodu.
- Nie możemy wydać decyzji, ponieważ zostanie uchylona, ze względu na brak podstawy - tłumaczyła wczoraj Anna Dziadoń z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Powiatowej Policji w Sandomierzu.

Kontrolę może przeprowadzić Inspekcja Transportu Drogowego, ale tylko w wyznaczonych miejscach. Tak koło się zamyka.

Mieszkańcy wysuwają konkretne żądanie: ustawienia znaku z ograniczeniem tonażu do 12 ton. - Wtedy ciężarówki nie będą mogły wjechać. Dlaczego Zarząd Dróg Powiatowych nie zrobił tego wcześniej? - pyta Tomasz Jakus. - Władze bardziej dbają o prywatny biznes niż o nas, mieszkańców - skarżą się nasi rozmówcy.

Mieszkańcy są oburzeni, że od dwóch lat władze powiatu nie potrafią uporać się z problemem ciężkiego transportu. - Odszkodowań za zniszczenia w budynkach nie dostaliśmy. Jesteśmy odsyłani do sądu. Nas, rolników, na sprawy sądowe po prostu nie stać - stwierdza Tomasz Jakus.

Z WICESTAROSTĄ ROZMAWIAĆ NIE CHCIELI

Ze starostą protestującym nie udało się wczoraj porozmawiać. Stanisław Masternak jest na urlopie. Z jego zastępcą, Mieczysławem Sawą nie chcieli się spotkać. Mieszkańcy Gałkowic-Ocina zarzucają mu, że w poprzedniej kadencji - jako starosta - nie zrobił nic, aby im pomóc. - Starosta był świadkiem wtorkowego zdarzenia, ale nie wyszedł z samochodu. Nie podszedł do nas, mieszkańców - mówią rozgoryczeni.

Mieczysław Sawa zaprzecza, jakoby był świadkiem zdarzenia. Zaznacza, że tylko przejeżdżał przez Gałkowice. Zapytany o to, jak władze powiatu mogą pomóc mieszkańcom, odparł, że na początku tej kadencji poprosił starostę Masternaka, aby odsunął go od sprawy konfliktowej drogi.

- Dzisiaj wspólnie z policją zrobimy komisyjny przegląd oznakowania na drodze - zapowiada Piotr Martyniak, dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych w Sandomierzu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie