Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na scenie teatru Żeromskiego zagra znana aktorka Urszula Grabowska: "Otacza mnie tu dużo sympatii i otwartość" (WYWIAD)

albo
Urszula Grabowska, polska aktorka filmowa i teatralna. Kobieta piękna i pracowita. Pełna pasji i miłości do swojej pracy. Laureatka Orła - dorocznej nagrody przyznawanej przez Polską Akademię Filmową, za główną rolę kobiecą w filmie Joanna z 2010 roku w reżyserii Feliksa Falka. Już w najbliższą sobotę, 1 czerwca wystąpi w nowej premierze Teatru Stefana Żeromskiego w Kielcach pod tytułem "Dzika kaczka" w reżyserii Franciszka Szumińskiego: - Po tym jak gościnnie przyjęto mnie w Teatrze imienia Stefana Żeromskiego czuję się doceniona, a wręcz dopieszczona. Otacza mnie dużo sympatii i otwartość - mówi aktorka.

Urszula Grabowska to jedna z najpiękniejszych i najbardziej docenianych polskich aktorek filmowych, teatralnych i telewizyjnych. Absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej imienia Ludwika Solskiego w Krakowie, (od niedawna Akademii Sztuk Teatralnych imienia Stanisława Wyspiańskiego) w której od kilku lat jest także wykładowcą. Prywatnie żona aktora, spikera i rzecznika prasowego Uniwersytetu Jagiellońskiego, Adriana Ochalika. Mają 15-letniego syna Antoniego.

Aktorka szerszej publiczności znana jest z takich produkcji filmowych, jak: „Joanna”, „Carte Blanche”, „Syberiada polska”, „Przedwiośnie”, „Miłość na wybiegu”. Zagrała również w wielu serialach, między innymi w: „Glinie”, „Na dobre i na złe”, „Przepisie na życie”, „Na krawędzi” czy „Magdzie M”. Od dwudziestu lat związana ze krakowskimi teatrami: Bagatela i STU.

W sobotę, 1 czerwca zagra w nowej premierze Teatru imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach pod tytułem „Dzika Kaczka” Henrika Ibsena w reżyserii Franciszka Szumińskiego. Nam udało się porozmawiać z aktorką.

W jaki sposób stała się Pani częścią spektaklu „Dzika Kaczka” w reżyserii Franciszka Szumińskiego?
- Byłam trochę zaskoczona propozycją reżysera. Franka znam jako studenta krakowskiej AST. Zadzwonił do mnie pewnego dnia, jeszcze wtedy mówiąc do mnie per pani profesor (uśmiech). Powiedział, że nie wie czy to wypada, ale stwierdził, że zaryzykuje i przedstawił swoją propozycję. Oczywiście, abym mogła ją przyjąć musiało się na to złożyć parę rzeczy. Przede wszystkim możliwości kalendarzowe. W tym przypadku uznałam, że warto. I bez względu na efekt – dla samego spotkania i tej podróży, którą wspólnie odbywamy – absolutnie nie żałuję. Znam także Michała Kotańskiego, dyrektora kieleckiego teatru. Studiowaliśmy w tym samym czasie. Po tym, jak gościnnie przyjęto mnie w Teatrze imienia Stefana Żeromskiego czuję się doceniona, a wręcz dopieszczona. To stwarza komfort. Także od zespołu aktorskiego dostałam duży kredyt zaufania. Otacza mnie dużo sympatii i otwartość.

Czy wiedziała Pani, w jaki sposób pracuje reżyser?
- Nie wiedziałam, a przynajmniej nie tak dokładnie. Ale przyglądałam się Frankowi. Pamiętam go jeszcze z egzaminów aktorskich, oglądałam również kilka jego egzaminów na wydziale reżyserii. Widziałam, jakie zadania stawia aktorom. To jest chłopak, który budzi naszą – wykładowców – ogromną ciekawość, a dla mnie jest w pewnym sensie objawieniem. W Akademii Sztuk Teatralnych pokładamy w nim duże nadzieje. Jest coś bardzo interesującego w języku teatralnym, który proponuje. Uważam, że niewielu ludzi, zwłaszcza młodych, zostało obdarzonych tak dużą wrażliwością i wnikliwie patrzących na rzeczywistość. Mnie to bardzo mocno inspiruje. Mimo tego, że mam już ponad 20-letnie doświadczenie czuję, że praca z nim jest dla mnie szansą na rozwój. Myślę, że dowiaduję się i uczę o sobie i o teatrze, czegoś wartościowego i nowego. Franek bardzo wysoko stawia aktorom poprzeczkę. Pytanie, czy będziemy w stanie do tej jego wyobraźni doskoczyć? Usiłujemy wyjść naprzeciw jego oczekiwaniom – i swoją obecnością sceniczną i umiejętnościami to wspólne, teatralne marzenie spełnić. Czy nam się uda? Zobaczymy. Reżyser nie chce od nas żadnego realizmu psychologicznego. Ani uwiarygadniania granych postaci. Oczekuje zbiorowego stwarzania i realizowania zdarzeń i wynikających z nich tematów. Podporządkowania się stawianym zadaniom, bez rozgrywania własnych opowieści. Oczekuje bardzo oszczędnej, trafionej w punkt, zbiorowej, szalenie intensywnej scenicznej obecności. Usiłuje nas "rozebrać", pozbawić każdego naddatku aktorskiego. To jest bardzo trudne. Wymaga dogłębnego przepracowania tematu, bardzo wnikliwego zrozumienia powierzonych nam postaci, bardzo organicznego scenicznego bycia, z pozoru oszczędnego, ale bardzo mocno osadzonego wewnętrznie, a to wymaga czasu. Przepracowujemy bardzo wiele różnorodnych wariantów po to, aby dojść do rozwiązań z pozoru najprostszych, może mało efektownych, ale najbardziej przekonywujących i trafnych.

Czy czasem musi Pani poszukiwać zawodowych „wyzwań”?
- Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że mam pracę i nie muszę jej szukać. Póki co, sama mnie znajduje. Bardzo różnorodna. Na razie nie czuję potrzeby gwałtownej zmiany. Chociaż takie doświadczenia, jak moja obecność w Kielcach, zapewniają mi odświeżenie. Na krakowskich scenach znajduję dla siebie coś interesującego, ale nie ukrywam, że mam w sobie ciągłą gotowość do zmian i głód wyzwań, niezależnie od miejsca. Dla mnie zawsze najważniejszy jest temat, sens, dobra literatura, scenariusz i spotkanie z określonymi ludźmi.

Czy znała Pani wcześniej naszych aktorów?
- Nie spotkałam nigdy wcześniej osobiście, ale oczywiście wiedziałam, kto to jest Beata Wojciechowska, Dawid Żłobiński czy Jacek Mąka. Ale muszę przyznać, że śledziłam repertuar kieleckiego teatru od kiedy Michał Kotański został tu dyrektorem.

Czy widziała Pani jakiś spektakl Teatru imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach?
- Ostatnio widziałam „Psychozę”, „Pinokia” i wspaniały "Widnokrąg", ale mam jeszcze niedosyt. W Kielcach najczęściej jestem „w próbach”, ale kiedy nadarzy się okazja nadrobię zaległości z przyjemnością.

Czy podoba się Pani miasto?
- Na razie poznałam wzdłuż i wszerz ulicę Sienkiewicza, głównie trasę od dworca w stronę Teatru. Także okoliczne ulice i rynek. Raz udało mi się na chwilę zawędrować do parku. Chciałabym również zobaczyć te okazałe budowle nieopodal, które jak sądzę są sakralne. A także Muzeum Narodowe. Przygoda się zaczyna. Kiedy będzie więcej czasu, będziemy już po premierze, będę przyjeżdżać na przedstawienia, z całą pewnością zawsze wcześniej, to wtedy będę mogła zobaczyć więcej. Nasunęła mi się anegdota: ostatnio, kiedy musiałam późną nocą jechać z Koluszek spod Łodzi (a dodam, że ze źle ustawionym GPS-em, który wskazywał drogę nie najlepszą, ale najszybszą i najkrótszą) nawigator poprowadził mnie, tak zwanymi drogami „bez nazwy”, przez las. W zupełnej ciemności. Takiej ilości dzikich zwierząt nie widziałam chyba nigdy wcześniej. Wyobraźnia zaczęła podpowiadać różne scenariusze. Na szczęście nie spotkało mnie nic złego, ale najadłam się strachu. Kiedy zaparkowałam pod Teatrem, a nawet wcześniej, kiedy wjeżdżałam w rogatki Kielc, pomyślałam sobie: „Jestem w domu” (uśmiech).

To nie pierwsza rola w ibsenowskiej sztuce…
- Tak. Na pewno nie przez przypadek Ibsen cały czas nie schodzi z afisza. Co jakiś czas ktoś próbuje czytać go na nowo. Daje fantastyczny materiał, również dla kobiet. W „Heddzie Gabler” w reżyserii Dariusza Starczewskiego zagrałam Panią Elvsted. Za czasów studiów, na zajęciach prowadzonych przez profesora Peszka, zetknęłam się z „Norą”.

Jaka jest Pani Gina?
- Są takie próby, i to jest oczywiście dla mnie komplement, po których reżyser mówi, że rzucam się na główkę, bez asekuracji w tę rolę. Ale finalnie aż takie zaangażowanie, zwłaszcza w proponowanym scenicznym języku, chyba nie będzie niestety z mojej strony potrzebne. Nie chcę zdradzać fabuły, aby powiedzieć z czym się mierzę, ale na przykład moja postać przez wiele lat żyje ze skrywaną tajemnicą, która jej wrażliwe sumienie przez te lata uwiera i gniecie. Nagle przychodzi ktoś kto te jej, nazwijmy to dawne grzechy, uwypukla, otwiera puszkę z tym, co jest w małżeństwie Ekdalów najbardziej toksycznego i do czego wg Giny najlepiej byłoby nie wracać. Zmusza małżonków do konfrontacji z jej przeszłością. To niesie za sobą konsekwencje. Nie umiem teraz powiedzieć, jaka dokładnie będzie moja postać. Chciałabym, aby była na tyle prawdziwa i przekonująca, by wymknęła się nazbyt łatwej ocenie.

Co chcecie stworzyć na scenie?
- Chcemy stworzyć jakąś nadrealną rzeczywistość spotkania, jakąś w cudzysłowie „fantazję” tych zdarzeń. To jest to najważniejsze zadanie, które będziemy tropić, myślę do samej premiery, a nawet kolejnych przedstawień. Być może każdy z kolejnych spektakli będzie nieść coś nowego. Mam poczucie, że premiera będzie wprawdzie niezmiernie istotnym, ale jednak etapem tej pracy. Mam nadzieję, że przedstawienie będzie wzrastać.

Jak przygotowuje Pani młodych aktorów do wejścia w ten zawód?
- W Szkole Teatralnej teoria musi realizować się poprzez praktykę, w przypadku aktora w pewnym sensie poprzez jego organizm. Moim zdaniem szkoła ma stworzyć młodemu człowiekowi przede wszystkim możliwość rozeznania się w sobie. Szansę znalezienia klucza do tego, kim jestem, co myślę, potrafię, czuję i ogromną sprawność warsztatową w wielu kierunkach. Trzeba pozwalać studentom błądzić, ryzykować, szukać i ich w tym procesie akuszerować, poszerzać wyobraźnię, kształtować gusta i inspirować.

Czy wyobraża sobie Pani, że tej pracy ze studentami mogłoby nie być?
- Oczywiście, że sobie wyobrażam (śmiech). Może niestety. Chociaż bardzo to lubię. Zajęcia ze studentami są zdecydowanie bardziej wyczerpujące niż moje zadania aktorskie. Wymagają ogromnej kreatywności, uważności i zaangażowania. Odkąd zaczęłam być pedagogiem stał się to niejako mój pierwszy zawód, a chciałabym mimo wszystko nadal być, przede wszystkim, aktorką, bo jestem wciąż jeszcze młoda i czuję, że właśnie teraz jest mój najlepszy czas w zawodowym życiu. Jeżeli chodzi o poziom świadomości, umiejętności i siły które posiadam.

Co obecnie zawodowo dzieje się w Pani życiu?
- Rok temu poznałam Wojtka Wojdę, lidera zespołu Farben Lehre, który istnieje od ponad 30 lat na polskiej scenie. Dinozaury można powiedzieć, ale świetnie zakonserwowani (śmiech). Razem z Wojtkiem jurorowaliśmy na festiwalu Kina Niezależnego w Nowej Soli. Po ich koncercie zażartowałam, że chętnie bym u nich zagrała. Zespół niedawno wydał płytę „Stacja wolność”, Wojtek zaproponował mi, żebym wybrała utwór, do którego mogłabym zagrać w teledysku, więc wskazałam ten, który podobał mi się najbardziej. Później Mateusz Winkiel, z łódzkiej Filmówki, reżyser teledysku przedstawił mi koncepcję tego wydarzenia. Projekt jest na etapie montażu. Zobaczymy, jaki będzie efekt. Ostatnim teledyskiem, w jakim brałam udział był do piosenki zespołu Perfect, na trzecim roku studiów, 20 lat temu. Teraz zaczyna się sesja egzaminacyjna. Mam pod opieką trzy grupy studentów i w związku z tym trzy różne programy poetyckie. Uczę mówienia wierszem, efektem tych zajęć są 45-minutowe mini-spektakle, które prezentujemy publicznie. Kończę pomału sezon teatralny w mojej Bagateli. Zaledwie dwa miesiące temu miała miejsce ogólnopolska premiera filmu pod tytułem „Wspomnienie lata” w reżyserii Adama Guzińskiego, w którym zagrałam główną rolę kobiecą – film był wyświetlany w kinach studyjnych. W zeszłym miesiącu miał polonijną premierę w Wiedniu, a teraz będzie dystrybuowany w kinach, w Japonii i wyświetlany na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Perth, w Australii. Uważam go za wartościowy, zbiera bardzo dobre recenzje. W czerwcu na Canal+ wystartuje serial pod tytułem „Zasada przyjemności” w reżyserii Dariusza Jabłońskiego, w którym zagrałam, ale najważniejszym na ten moment wydarzeniem jest premiera „Dzikiej kaczki” w Teatrze imienia Stefana Żeromskiego w Kielcach.

Czy największe zawodowe marzenie już się spełniło?
- Aktor zawsze powie, że to marzenie jest jeszcze przed nim (śmiech).

Czy jest taka rola, spotkanie z jakimś twórcą, aktorem, które najbardziej Pani pamięta?
- Muszę przyznać, że pamiętam wszystko. Teraz zastanawiam się, czy są rzeczy których nie chcę pamiętać i tak, są takie rzeczy (śmiech). Na szczęście niewiele. Oczywiście są takie doświadczenia, które cenię sobie najbardziej. I jest to z pewnością „Joanna” Feliksa Falka. Samo spotkanie z nim, a także wszystko to, co ta rola mi przyniosła – podróże, festiwale, spotkania. Na przykład w Moskwie, rozmowa z Geraldine Chaplin, z Nikitą Michałkowem; spotkanie z Helen Mirren czy Andie MacDowell. Bardzo sobie cenię również pracę z Adamem Guzińskim, „Wspomnienie lata” to drugi dla mnie najważniejszy film, w którym zagrałam. Cieszę się, że poznałam Jacka Lusińskiego przy pracy nad „Carte Blanche”. „Przedwiośnie” Filipa Bajona jako mój pierwszy film. Nie mogę pominąć spotkania z Ryszardem Bugajskim, Krzysztofem Langiem czy Januszem Zaorskim. Cenię też bardzo serial “Na krawędzi” w którym zagrałam Martę Sajno. Teatralnie jestem wierna krakowskiej Bagateli, w zasadzie od drugiego roku studiów. Mam poczucie, że w jakimś stopniu, moją teatralną matką była Barbara Sass, pod okiem której debiutowałam. Jestem wdzięczna, że zaangażowała mnie, kiedy byłam na drugim roku aktorstwa i pozwoliła tyle się przy sobie nauczyć. Wkrótce Teatr Bagatela będzie obchodził 100-lecie swojego istnienia i ja w jego historii mam już zapisane 20 lat, bardzo owocnych i ważnych. Jest jeszcze Rodzina Teatru STU. Cenię sobie doświadczenia i umiejętności, których nabyłam dzięki udziałowi w przedstawieniach, w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego, m.in. „Hamlecie”, „Biesach” czy „Wiedźmach”. Mówiąc słowami jednej z moich postaci: „Jestem wdzięczna losowi, że to wszystko się wydarzyło”.

Czy ma Pani czas na jeszcze inne pasje i hobby?
- Największą wartością jest czas spędzony z rodziną. I tu mam ciągły niedosyt. Mam to szczęście, że zawód, który uprawiam jest moją prawdziwą pasją. Nie potrzebuję mieć od niego odskoczni.

A ręczne robótki?
- (śmiech) A tak! Bardzo lubię, ale już dawno tego nie robiłam – chyba z rok. Bardzo się cieszę, że Gina, którą gram w „Dzikiej Kaczce” szyje, więc mogę sobie, przynajmniej na próbach powyszywać różne ściegi i dziergać koronki. Mam zdolności manualne po mojej mamie, dlatego moim pierwszym planem na życie było projektowanie mody. Chciałabym także móc oglądać więcej filmów, bo mam zaległości, ale na szczęście niedługo będą wakacje. No i oczywiście czytanie.

Czego mogę życzyć Pani przed premierą?
- Nie tylko mnie, ponieważ o tym przedsięwzięciu myślę jako o pracy zespołowej. Chciałabym abyśmy wszyscy potrafili odnaleźć ten język porozumienia na scenie, który próbuje nam nakreślić Franek. Żebyśmy mieli wspólną przyjemność z tego, że budujemy ten świat razem, że jesteśmy równymi ogniwami w tej układance.

Kielecka "Dzika Kaczka"!

Już w sobotę, 1 czerwca będziemy mogli zobaczyć Urszulę Grabowską po raz pierwszy na deskach Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, w spektaklu pod tytułem „Dzika Kaczka” w reżyserii Franciszka Szumińskiego. Aktorce partnerować będą kieleccy aktorzy: Dawid Żłobiński, Andrzej Cempura, Beata Wojciechowska, Janusz Głogowski, Edward Janaszek, Jacek Mąka, Łukasz Pruchniewicz i Artur Słaboń, a także występujący gościnnie Marcin Kowalczyk (role w „Jestem Bogiem”, „Hardkor Disko”, „Anatomia Zła”, czy spektaklu teatralnym „Babel 2”) oraz Vanessa Gazda (studentka aktorstwa w Akademii Sztuk Teatralnych imienia Stanisława Wyspiańskiego).

POLECAMY RÓWNIEŻ:

Te imiona kiedyś były obciachem, a teraz biją rekordy popularności




Najpiękniejsze polskie cheerleaderki. Zdjęcia


Praca marzeń. 10 najlepszych ofert pracy



10 najdłuższych małżeństw w świecie show-biznesu



Wille i pałace najbogatszych Polaków. Zobacz, jak mieszkają



Te kraje omijaj szerokim łukiem! Zobacz ranking



Ile kosztuje wychowanie dziecka w Polsce?


ZOBACZ TAKŻE: Flesz – pszczoły wymierają grozi nam głód

v1">

Źródło: vivi24

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie