Wartka akcja, która nikomu nie pozwala się nudzić, koncentruje się wokół producentów zabawek – rodziny Bałamuckich. Najmłodszy z rodu, Miłosz (w tej roli świetna Anna Domalewska), to typowy współczesny 10-latek, nieco zbuntowany, marzący o własnym komputerze, częściej zamknięty w pokoju niż biegający za piłką po podwórku. Typowe są także zagrożenia, które czyhają na niego i jego rodzinę – zapracowanie rodziców, komputeryzacja społeczeństwa, przenoszenie relacji ze świata realnego do wirtualnego. Ten ostatni reprezentuje tajemniczy Animatus (Błażej Twarowski fascynuje), twórca gry zyskującej wśród młodych ludzi coraz większą popularność. Nie jest mu trudno oczarować odciętego od rozrywkowych zdobyczy techniki Miłosza.
Akcja spektaklu, zresztą ku uciesze młodych widzów, pędzi jak szalona, a jej zwroty oraz kolejni, niekiedy powodujący dreszczyk strachu bohaterowie, co rusz wywołują wybuchy śmiechu. Wszyscy, niezależnie od wieku, bujają się i klaszczą w rytm piosenek z fantastyczną, żywą, energiczną muzyką autorstwa Andrzeja Izdebskiego.
„Noc żywych zabawek” to kolejny, po dobrze przyjętym i nagradzanym „Pod adresem marzeń” kubusiowy spektakl, w którym ważną rolę odgrywa genius loci. Autor tekstu i reżyser Michał Walczak (kieleckiej publiczności dał się już poznać jako współtwórca zabawnego i dynamicznego przedstawienia „Bem! Powrót Człowieka-Armaty” w Teatrze imienia Stefana Żeromskiego) akcję częściowo umieścił w kieleckim Muzeum Zabawek i Zabawy (wśród bohaterów można nawet dostrzec eksponaty z muzealnej ekspozycji). Kieleckim „wątkiem” jest też chociażby nasza chluba – majonez z charakterystyczną zieloną nakrętką czy Łysa Góra, czyli…lalka-osiłek. Zabawę w odnajdywaniu takich smaczków mają zwłaszcza rodzice małych widzów. Oni też z rozbawieniem i nutą nostalgii oglądają próbę przekonania Miłosza przez jego rodziców i rapującego pluszaka Hiphopotama (świetna rola Ewy Lubacz) do podwórkowych zabaw na trzepaku i gry w klasy czy w gumę. To rodziców bawi ostateczne starcie z Animatusem, wyraźnie nawiązujące do pierwszych, ubogich graficznie gier komputerowych (kto z dzisiejszych rodziców nie zachwycał się grami na swoim Commodore lub Amidze 500, niech pierwszy rzuci kamień).
Czy zatem zabawki bez prądu są lepsze niż te komputerowe? Myliłby się ten, kto sądzi, że takie będzie przesłanie spektaklu. Wykreowany przez Animatusa latający Muchodron wzbudza sympatię zarówno bohaterów spektaklu, jak i widzów. A Miłosz ostatecznie zajmuje się ulubionym programowaniem, tyle, że pomaga ono w ulepszeniu zabawkarskiego biznesu Bałamuckich. To rolą rodziców jest mądre dawkowanie zdobyczy techniki, a także pokazywanie, że zabawy „w realu” również rozwijają wyobraźnię.
Uwaga na Instagram - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?