Andrzej Sikorowski, krakowski bard, kompozytor, tekściarz, współtwórca obchodzącej w minionym roku czterdziestolecie grupy Pod Budą, opowiada nam, jak dba o kondycję, jaką stosuje dietę, by bez większego wysiłku koncertować, podróżować, cieszyć się sześcioletnią wnuczką Różą.
Kiedyś podczas spaceru po krakowskich Błoniach mignął mi ktoś z rozwianymi włosami, jadący bardzo szybko na rolkach...
To byłem ja (śmiech). Uwielbiam jeździć na rolkach, dlatego też, jeśli tylko mam wolną chwilę, udaję się na Krakowskie Błonia, które znajdują się niemal w centrum miasta. Ścieżka obiegająca je ma około trzy i pół kilometra. Po kilkukrotnym jej przejechaniu czuję się znakomicie. Muszę zdradzić, że jeżdżę na rolkach od dawna. Nauczyłem tego moją córkę Maję, a teraz jeździmy razem z sześcioletnią wnuczką Różą.
To jedyny sport, który pan uprawia?
Jestem z tego pokolenia, które nie siedziało w młodości cały czas przed komputerem, ale grało w piłkę, jeździło na łyżwach, pływało. Ja dodatkowo uprawiałem szermierkę i lekką atletykę w krakowskich klubach. Teraz pływam zazwyczaj wtedy, gdy jedziemy na wakacje w rodzinne strony mojej żony, czyli do Grecji. W Bałtyku nie pływam. Gdy mieszkałem na wsi, często spotykałem się na pobliskim korcie tenisowym z kumplami.