Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nieprawdopodobna historia życia i śmierci Bolesława Buczkowskiego z Gołuchowa w gminie Kije. "Nie zapomnijcie żem zginął w Niemcach"

Lidia Cichocka
Nastolatek z Gołuchowa w gminie Kije został zamordowany przez hitlerowskich oprawców w czasie II wojny światowej. Jego tragiczne losy udokumentował mieszkający w Bawarii na terenie Niemiec Andrzej Białas.

Pan Andrzej od lat społecznie bada losy polskich pracowników przymusowych. Ostatnio w centralnym archiwum w Monachium oraz w publikacji nauczyciela historii, Hansa Niedermayera odnalazł tragiczną historię chłopaka z Kielecczyzny.

Bolesław Buczkowski urodził się 20 kwietnia 1924 roku w Gołuchowie w gminie Kije, obecnie powiat pińczowski. Od najmłodszych lat pracował w gospodarstwie swego ojca, Józefa. Pod koniec marca 1940 roku 16-letniego chłopca Niemcy wywieźli na roboty przymusowe. Podróż do Bawarii odbył w bydlęcym wagonie a na miejscu przydzielono go do gospodarstwa 66-letniego rolnika. w miejscowości Oberndorf w powiecie Erding. Pracowało tam także trzech francuskich jeńców wojennych, Polka, niemiecki parobek i pomoc domowa.

Niestety, od samego początku stosunki pomiędzy Polakiem a bauerem nie układały się dobrze. Gospodarz miał trudny charakter, świadczy o tym fakt, że jego jedyny 20-letni syn, po ostrej sprzeczce z ojcem zgłosił się na ochotnika do Wermachtu.

Bauer nie szczędził Bolesławowi obelg i razów, poniżanie chłopaka sprawiało mu najwidoczniej przyjemność. Kiedy przyłapał go na potajemnym słuchaniu radia natychmiast doniósł o tym władzom. Bolesław trafił na trzy tygodnie do aresztu. Po powrocie nie było lepiej, szukając ratunku Buczkowski uciekł nawet do innego rolnika, prosząc by mógł u niego pracować. Niestety, daremnie.

Wieczorem 11 grudnia 1941 roku doszło do tragedii. Głodny Buczkowski włamał się do spiżarki i ukradł jabłko. Kiedy się to wydało gospodarz postanowił wymierzyć mu karę i w obecności innych robotników uderzył go pięścią w twarz. Tym razem Bolesław nie pozostał dłużny, rzucił się na Niemca z pięściami. Szamotanina trwała parę minut. W pewnym momencie Polak chwycił stojącą na kredensie butelkę i rozbił ją na głowie gospodarza. Stojący obok Francuz w ostatniej chwili chwycił rękę atakującego i złagodził siłę uderzenia.

Buczkowski uciekł do pobliskiego lasu, ale schwytano go szybko i wytoczono mu proces. Miał wtedy 17 lat. Sąd pierwszej instancji, dla nieletnich, 8 kwietnia 1942 roku skazał go na rok i 6 miesięcy więzienia. Wyrok zakwestionował prokurator, w skardze do sądu nadzwyczajnego, tym razem dla dorosłych, argumentował: „Gospodarz miał prawo uderzyć podwładnego, ponieważ ten jako człowiek o niższej wartości przeciwstawił się obowiązkowi absolutnego posłuszeństwa. Ponadto, mimo młodocianego wieku, pochodzi z ludu stojącego na niższym poziomie, a więc plemiona te osiągają wcześniejszą dojrzałość.” Podczas przesłuchania Polak twierdził, że działał w obronie własnej, jednak Niemiec zeznał, że tylko lekko uderzył Buczkowskiego otwartą ręką.

Nie pomogło okazanie skruchy, 25 sierpnia 1942 roku sąd skazał Polaka na karę śmierci przez ścięcie. Buczkowski liczył jeszcze na akt ułaskawienia ze strony ministra sprawiedliwości Ottona Thieracka, ale odpowiedź brzmiała „Wyrok wykonać natychmiast!”.

Przed egzekucją pozwolono chłopakowi napisać list do rodziców i chociaż jego treść uznano za szkodliwą dla III Rzeszy i skonfiskowano, to zachował się on w centralnym archiwum w Monachium. Niektóre litery są rozmazane tak, jakby padały na nie łzy. Oto fragmenty listu: „Kochani rodzice, żegnam się ostatni raz z wami, bo idę dziś na śmierć 29 września. Krzywda ta która nam jest wyrządzona będzie wynagrodzona w krótkim czasie. Zostałem niewinnie skazany. Krzywda, jaką nam tu wyrządzono, zostanie zapisana w nowej historii Polski. Nie zapomnijcie, żem zginął w Niemcach i pamiętajcie o wszystkich Polakach, którzy tu zginęli. Wszystkie moje złe winy darujcie, abym szczęśliwie poszedł do nieba. Ja umieram, a wy wszyscy módlcie się stale za moją duszę. Więcej nie mam do pisania, tylko żegnam was i moich kolegów, wszystkich znajomych i całą wieś rodzinną. Chociaż mi życie zabiorą, to mi ducha zabrać nie mogą. Umieram z Bogiem, do zobaczenia w wieczności.”

29 września 1942 roku o godzinie 17 wyrok wykonano. Po Bolesławie pozostało: „2 pary rozdartych spodni, para schodzonych butów, podarta kurtka, czapka, dziurawy sweter” – i jak zanotował niemiecki urzędnik – „dobytek nie nadaje się do użytku”.

Niemcy tuż przed egzekucją ubierali skazańców w tak zwane papierowe koszulki, bo ich ubranie mogło się jeszcze przydać, czy też zostać sprzedane na pokrycie kosztów egzekucji. Kat, chociaż otrzymywał stałą pensję, to za każdą ściętą głowę dostawał dodatkowo 40 Reichsmarek (dzisiaj to równowartość około 160 euro). Po tej egzekucji wystawił rachunek na 120 Reichsmarek.

Śmierć Buczkowskiego miała być przestrogą dla innych przymusowych robotników. Wiadomość o niej kolportowano rozklejając 410 specjalnie wydrukowanych plakatów. Bolesław Buczkowski był pierwszym Polakiem, skazanym przez sąd nadzwyczajny na śmierć. Na terenie III Rzeszy funkcjonowało około 55 takich sądów, które wydały około 11 000 wyroków śmierci.

Bolesława Buczkowskiego pochowano na pobliskim cmentarzu w Monachium i prawdopodobnie wszelki ślad by po nim zaginął.

Jednak 1 marca 1946 roku, jak wynika z karty ewidencyjnej zmarłych Polskiego Czerwonego Krzyża, udało się odnaleźć miejsce indywidualnego pochówku na cmentarzu Perlacher Forst w Monachium.

Andrzej Białas ustalił, że w 1960 roku szczątki ekshumowano i złożono w zbiorowej mogile wraz z prochami ponad 2000 ofiar hitlerowskich Niemiec, głównie anonimowych. Wokół pomnika ułożono kamienie z wyrytymi imionami i nazwiskami ofiar, jednak nie ma wśród nich nazwiska Bolesława Buczkowskiego z Gołuchowa.

Miejscowy historyk Hans Niedermayer pisał, że krótko po zakończeniu wojny w gospodarstwie w którym pracował chłopak pojawiło się kilku Polaków, wśród nich miał być brat Bolesława. Bauerowi udało się uciec, ale od tego czasu, aż do śmierci w 1954 roku, żył w ciągłym strachu.

- Można jeszcze dodać, że dokładnie w trzy dni po wykonaniu wyroku na Buczkowskim, jedyny syn bauera poległ na froncie wschodnim - mówi Andrzej Białas. - Dziś na grobie rodzinnym bauera widnieje wizerunek 23 – letniego Niemca w nazistowskim mundurze i hełmie, a jego imię i nazwisko zapisano złotymi literami, wraz z nazwiskami innych poległych z tej miejscowości, na tablicy pamiątkowej przy elewacji kościoła. W nagłówek głosi "Za naszych poległych bohaterów, wiernych do samej śmierci". Tu nasuwa się pytanie: dla kogo byli oni bohaterami? Z pewnością nie dla nas Polaków! - dodaje Białas.

Andrzej Białas
Współpracuje z czasopismem polonijnym „MM-moje miasto” przy Polskim Konsulacie w Monachium. W 2019 otrzymał medal honorowy „Bene Merito” i jest tegorocznym kandydatem do nagrody Instytutu Pamięci Narodowej „Świadek historii” oraz do nagrody Związku Polaków w Kalabrii w dziedzinie nauki i edukacji jako Polak Roku. Zorganizował wiele polsko-niemieckich spotkań, przyczyniając się do rozwoju wymiany kulturalnej Polski i Niemiec. Oprócz licznych publikacji o losach Polaków w czasie II Wojny Światowej, odnalazł świadków i rodziny zamordowanych. Organizuje też dni pamięci przy pomnikach i grobach Polaków w Bawarii, prowadzi wykłady dla niemieckiej młodzieży, pomaga archiwistom jako tłumacz.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie