Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

(Nie)skuteczna terapia w Ośrodku Terapii Uzależnienia od Alkoholu

Iwona ROJEK
Do tej placówki na terapię chodzi mnóstwo alkoholików. Niektórzy uważają, że jest ona mało skuteczna .
Do tej placówki na terapię chodzi mnóstwo alkoholików. Niektórzy uważają, że jest ona mało skuteczna . Aleksander Piekarski
- W Wojewódzkim Ośrodku Terapii Uzależnienia od Alkoholu i Współuzależnienia przy ulicy Jagiellońskiej 72 w Kielcach alkoholicy są źle leczeni - uważa Marta z Kielc. - Mój ojciec nie chodzi na terapię, a pracownicy ośrodka piszą, że uczęszcza na nią.

Matka i córka są zbulwersowane małą skutecznością terapii alkoholowej, a jeszcze bardziej tym, że zamiast motywować chorego do leczenia, pracownicy ośrodka przekazują Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych fałszywe informacje, że z chorym wszystko jest w porządku. Gdyby podano prawdziwe dane, wówczas można by skierować niesubordynowanego pacjenta na leczenie przymusowe. Byłaby większa szansa na uratowanie mu życia.

NIE CHODZIŁ NA TERAPIĘ

- Zgłosiłyśmy razem z mamą ojca do dzielnicowego i gminnej komisji, bo pił, był agresywny, znęcał się psychicznie, fizycznie, wykańczał nas i siebie - mówi kielczanka. - Tam skierowano go na leczenie ambulatoryjne, właśnie na ulicę Jagiellońską. Miał chodzić na spotkania dwa razy w tygodniu, w sumie osiem zajęć w miesiącu, a w razie nieobecności na czterech spotkaniach mieli zawiadamiać o tym komisję. Mój ojciec miał wiele nieobecności, było tak, że upijał się między pierwszym a drugim spotkaniem w tygodniu, potem trzeźwiał i szedł na kolejne, ale zdarzało się i tak, że nie był na terapii cały miesiąc, a do komisji przesyłano informacje, że uczęszcza na wszystkie zajęcia. - Przecież w ten sposób mu nie pomagano, tylko szkodzono - oburza się żona uzależnionego. - Byłam zszokowana tym, kiedy dowiedziałam się, że w gminnej komisji mają dane, iż mąż nie opuścił żadnych zajęć. Czy chodzi o to, że terapeuta ma płacone za każdą godzinę, więc piszą, że wszystko się odbyło, jak można tak oszukiwać? Mąż pojechał w sierpniu za granicę, więc nie mógł być na zajęciach. 1 października zadzwoniłam do gminnej komisji w Kielcach, gdzie uzyskałam informację, iż mąż regularnie uczęszcza na każdy mityng. To bzdura. - Już około lipca chodził tam sporadycznie, motywując swoje postępowanie faktem, iż terapeuta prowadzący powiedział im, że "nie ma żadnego przymusu chodzenia na spotkania i jeśli alkoholik nie chce, to nie musi" - dodaje załamana córka. - To jest chronienie alkoholika, a nie leczenie go.
SPORZĄDZĄ NOTATKĘ

Dariusz Zwierzchowski, kierownik Wojewódzkiego Ośrodka Terapii Uzależnienia od Alkoholu i Współuzależnienia, twierdzi, że niemożliwe jest to, by przesyłali nieprawdziwe dane do komisji. Sprawdza w dokumentach, po czym mówi, że najlepiej by było, jakby żona tego uzależnionego przyszła do niego. - Może się zdarzyć, że ktoś popija między terapiami, ale skąd my mamy to wiedzieć, o tym powinni zawiadamiać nas najbliżsi - mówi kierownik. - Tak naprawdę, to, czy ktoś wyjdzie z nałogu, najbardziej zależy od niego samego. Nawet jak zawiadomilibyśmy komisję, to aktualnie na leczenie przymusowe czeka się od roku do półtora roku.

Ale pani Ewa, żona alkoholika, twierdzi, że wielokrotnie informowała ośrodek o tym, że mąż pije, mówiono jej, że sporządzą z tego notatkę i umieszczą w historii choroby. Tylko co to dało?

Z kolei w Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych pracownik Barbara Gawlik poinformowała nas, że przy tylu zgłoszonych do leczenia bardzo trudno jest ustalić, czy każdy z nich uczęszcza na wszystkie terapie. - Tego powinna pilnować raczej rodzina alkoholika i zgłaszać ten fakt do ośrodka na Czarnowie - radzi. - Jak oni dadzą nam znać, że coś jest nie w porządku, wtedy zaczniemy działać. Możemy skierować chorego na leczenie przymusowe, ale na miejsce też trzeba poczekać.

Córka Marta mówi, że chciałaby ratować ojca, jest dopiero po czterdziestce, ale zniszczony od picia, dusi się. Sama już nie wie, co ma robić, bo powołane do tego instytucje jej nie pomagają. Poza tym ojciec nie pracuje i jest bardzo agresywny, grozi, że podpali dom, a domowników pozabija. - Nie rozumiem, na co czekają pracownicy ośrodka. Na to, aż ojciec zrobi nam krzywdę? - pyta zrozpaczona. - Przecież ci ludzie, ignorując takie sygnały, narażają nas na niebezpieczeństwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie