Dorota Zając,
kierownik Środowiskowego Domu Samopomocy typu C w Kielcach
(fot. Iwona Rojek)
- W naszej placówce zapewniamy wszystkim schorowanym podopiecznym komfort życia - mówi Dorota Zając, kierownik Środowiskowego Domu Samopomocy przy ulicy Krzemionkowej w Kielcach.
Elżbieta Kozera akurat przyprowadziła do placówki swoją mamę Jadwigę Powalewską. - Mama bardzo lubi tu przychodzić, bo wszyscy o nią dbają i ma tyle interesujących zajęć - mówi. - W tym czasie ja mogę pracować, zrobić zakupy, pozałatwiać sprawy, normalnie żyję. To, że osoby starsze cierpiące na różne choroby podeszłego wieku mogą znaleźć się na kilka godzin pod fachową opieką uważam za prawdziwe dobrodziejstwo. Korzysta na tym każda z nas.
Zajęcia, rehabilitacja i drzemka
Codziennie do środowiskowego domu samopomocy przychodzi około 25 osób. Najmłodszy mężczyzna ma 64 lata, najstarszy 93, ale obecnie w grupie przeważają kobiety. Niektórzy mają chorobę Alzheimera, inni demencję, różne schorzenia neurologiczne, zaburzenia czynności psychicznych, czy okresową depresję związaną z wiekiem. Podopieczni mogą tu przebywać od poniedziałku do piątku od godziny 7 do 17.
- Po godzinie 10 mamy wspólny posiłek, potem robimy sobie przegląd prasy, dyskutujemy o tym, co się dzieje w mieście, można pójść na rehabilitację, wspólnie oglądamy ciekawe filmy, są zajęcia z arteterapii, trening kulinarny - wylicza program zajęć. - Dla tych, którym zechce się spać, mamy bardzo przytulny pokój do drzemki. Pielęgniarka pamięta o podawaniu leków, które zażywają podopieczni. Przypominamy o dbaniu o higienę, wielu pomagamy w czynnościach dnia codziennego.
Podopieczni przepadają też za muzykoterapią - dopowiada instruktorka Beata Wójcik. - Muzyka ich uspokaja i nastraja pogodnie do życia.
Irmina Ceglarska-Szproch, terapeutka, podkreśla, jak ważne są w starszym wieku i w wielu towarzyszących mu chorobach ćwiczenia. - Każdy korzysta z takich, które go usprawniają, pomagają lepiej się poruszać, eliminują dolegliwości oraz poprawiają sprawność manualną - wyjaśnia.
Wyjść z domu do ludzi
Pani Hanna, która przychodzi do domu od początku jego istnienia, chwali, że jej życie bardzo się zmieniło na korzyść. - Tutaj naprawdę czuje, że żyję, bo wcześniej tylko egzystowałam - mówi. - Siedziałam w domu jak w więzieniu, przewracałam się z boku na bok w łóżku, patrzyłam przez okno na to co się dzieje na ulicy. To była nuda i samotność. Syn nie odwiedzał mnie zbyt często, jest zapracowany. Tu jest wesoło, można z kimś porozmawiać, mamy wycieczki, a kiedy pojawia się w naszym życiu jakiś problem, z pomocą przychodzi nam psycholog. W starszym wieku człowiek dokonuje pewnych bilansów, niekiedy nie wypadają one zbyt dobrze, wówczas specjaliści uczą nas jak akceptować każdy dzień i godzić się z tym co nam się w życiu nie udało.
To terapia, nie kara
Dorota Zając uczula, żeby nie traktować pójścia do tego typu placówki na parę godzin jak kary. - To, że ktoś przychodzi do tego domu, nie świadczy o tym, że jest niepotrzebny, niekochany. Jest to normalny sposób na ciekawe życie w danej sytuacji. - Nasz ośrodek położony jest w bardzo pięknej okolicy na Podkarczówce i staramy się, żeby był dla osób tu przychodzącym prawdziwym domem - podkreśla. - Do każdej osoby i jej potrzeb podchodzimy indywidualnie.
Dom jest otwarty na współpracę z innymi placówkami. Odwiedzają go podopieczni z Dziennego Ośrodka Socjoterapii "U Siemachy", samotne matki z ośrodka przy ulicy Słonecznej, które przyniosły piękne prace. Dzieci ze świetlic środowiskowych "Cztery Kąty" przy ulicy Konopnickiej i Paderewskiego, w ramach integracji międzypokoleniowej, wykonały plakaty obrazujące ich wsparcie dla osób starszych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?