Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykła historia. Z dyrektorskiego gabinetu przeniosła się do stajni pod Pińczowem i tam... hoduje kozy

Renata Chrobot
Pani Agnieszka udowadnia, że dzięki rolnictwu można odnosić sukcesy.
Pani Agnieszka udowadnia, że dzięki rolnictwu można odnosić sukcesy. Archiwum
Mieszkanie w Kielcach zamieniła na gospodarstwo rolne pod Pińczowem. Agnieszka Kobryń – Pietrasiewicz udowadnia, że z rolnictwa można się utrzymać i odnosić sukcesy. Ale są pewne warunki. Jest to praca 365 dni w roku, bez świąt i wakacji, trzeba też kochać zwierzęta i to co się robi – To jest moje szczęście – mówi.

- Jeszcze kilka lat temu mieszkaliśmy w Kielcach, mąż miał firmę remontowo-budowlaną, ja byłam dyrektorem handlowym w firmie cateringowej. Przyszedł taki moment, że miałam dość i pracy i miasta, a zawsze chciałam mieszkać na wsi, na odludziu. Sprzedaliśmy więc wszystko co mieliśmy, czyli udziały w domu i kamienicy w centrum Kielc. Znaleźliśmy 6-hektarowe gospodarstwo w Bogucicach Drugich z domem do remontu i stajnią w bardzo dobrym stanie. Jak się tu przeprowadziliśmy, to pomyślałam, że trzeba zagospodarować tę stajnię i pomyślałam o kozach – wspomina pani Agnieszka.

Na początku wydawało się, że nie będzie to aż tak drastyczna zmiana. Mieszkanie na wsi miało dać wytchnienie od miejskiego zgiełku i możliwość obcowania z naturą. Jednak wraz z powiększaniem się stada, plany trzeba było zmienić. W pierwszym roku w gospodarstwie pojawiło się 6 kóz.

- Wtedy w ogóle nie było mowy o dużej hodowli. Kozy miały nam dawać mleko, które przerabiałam na sery na własne potrzeby. Ale przyjeżdżali znajomi, próbowali i polecali innym. I nagle zaczęła się robić kolejka pod płotem. Wtedy pomyślałam, a może to jest nasza przyszłość? – wspomina.

W następnym roku przybyło kolejnych 11 kóz. Nowe nabytki plus własny przychówek spowodowały, że po dwóch latach stado liczyło już 25 zwierząt. Wtedy okazało się, że nie da się dłużej łączyć pracy zawodowej z prowadzeniem hodowli, dlatego pani Agnieszka z pracy zrezygnowała.

- Ale to też nie była jeszcze taka hodowla, która dawałaby nam utrzymanie, dlatego pracował mąż, żeby utrzymać nas i moje kosztowne hobby – śmieje się.
Tak było przez kolejne dwa lata. Kiedy stado powiększyło się do 60 sztuk, z pracy zrezygnował też pan Jacek.

Powrót do korzeni

- Prababcia Irena miała przed wojną kilka majątków. W Winiarach hodowała między innymi kozy. Jak kobiety ze wsi udoiły mleko, to moja babcia robiła sery. Co prawda to był dyshonor, żeby szlachcianka zajmowała się takimi rzeczami, ale ona to lubiła. Część receptur, według których dziś robię sery pochodzi właśnie od niej. Nie były spisane, przekazała mi je ustnie babcia Teresa, córka prababci Ireny. W ten sposób można powiedzieć, że historia zatoczyła koło, chociaż nie było to moim zamysłem. Kiedy kupowałam to gospodarstwo, to miałam zamiar hodować konie, ale ponieważ stajnia była duża i w bardzo dobrym stanie, to postanowiłam zagospodarować ją inaczej – opowiada pani Agnieszka.

Kozy pod specjalnym nadzorem

Tabliczki na ogrodzeniu informują, że nie wolno karmić ani głaskać zwierząt. Nie wolno też wchodzić na pastwisko i do stajni. Nie trudno tego zakazu przestrzegać, bo stada pilnują cztery psy, z których jeden to owczarek podhalański, drugi dog niemiecki i dwa mniejsze. Wszystko dlatego, że to hodowla eko.

- Od początku gospodarstwo nastawione było na ekologię. W Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Pińczowie zgłosiłam, że chcę prowadzić ekologiczną hodowle kóz. Powstał projekt zagospodarowania ziemi na 5 lat. Właśnie przedłużyłam go na kolejne 5 lat – opowiada pani Agnieszka.

To znaczy, że kozy karmione są wyłącznie trawą, sianem i owsem. Nie dostają żadnych suplementów, ani granulatów. Są wolne od wszelkich chorób. Stado jest pod opieką Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Zwierzęta są regularnie badane.

- W tym roku po raz pierwszy zaczynamy kontrolę mleczności stada, specjaliści z instytutu genetyki pobierają próbki mleka od każdej kozy i określają jego skład, czystość i ilość paszy, którą zwierzę powinno dostawać. Jedna koza 20 deko owsa więcej, inna 20 deko mniej. Wszystko po to, żeby pasza była jak najlepiej zbilansowana, żeby kozy były zdrowe i dawały jak najwięcej mleka - wylicza.
Stado liczy dziś 100 kóz, co ciekawe, każda ma imię i pani Agnieszka je rozpoznaje. To jest ważne, szczególnie przy karmieniu, kiedy trzeba „liczyć kalorie”. Kozy dostają swoją porcję owsa podczas dojenia.

Życie na pełnych obrotach

Życie w zgodzie z naturą i obcowanie ze zwierzętami dają energię i ogromną satysfakcję. Ale jest to też ciężka praca. Nawet trudno powiedzieć, że jest to praca na pełny etat, to coś znacznie więcej. Dzień pani Agnieszki zaczyna się o 5.30.
- Najpierw kawa dla mnie i karmienie kóz. Rano dostają siano i wodę. Potem zaglądam do serowarni, czy wszystko jest w porządku i o godzinie 7 zaczynam doić mleko. Mamy dwustanowiskową dojarkę. Każdą kozę trzeba podłączyć, równocześnie mogą być dwie. W tym czasie każda dostaje też swoją porcję owsa dokładnie dla niej przeznaczoną. Trwa to około 2,5 godziny. Po dojeniu kozy idą na pastwisko, a ja z mlekiem do serowarni. Tu przy robieniu serów spędzam czas do 13. Potem przerwa na obiad i odpoczynek. O godzinie 18 zaczyna się powtórka tych wszystkich czynności, czyli znów dojenie, które trwa 2,5 godziny i robienie serów. Mój dzień kończy się o północy – mówi pani Agnieszka.
Tak wygląda każdy dzień tygodnia, z wyjątkiem soboty kiedy pani Agnieszka wstaje o godzinie 3 nad ranem i jedzie z serami do Kielc.

- W tym roku na długi majowy weekend przyjechał nasz syn, który mieszka i pracuje w Irlandii. Kiedy zobaczył ile my tu mamy roboty, to wziął urlop na całe dwa miesiące, żeby nam pomóc w gospodarstwie.

Odpoczywamy zimą – mówi właścicielka hodowli. - Od października kozy zaczynają zmniejszać produkcję mleka, w listopadzie je kryjemy, w grudniu zasuszamy całkowicie. Dlatego nasz czas na odpoczynek to grudzień, styczeń i luty. Wtedy kozy dostają tylko jeść o określonych porach, a ja siedzę na kanapie i kiwam nogą. A w marcu zaczynają się porody i zaczyna się „jazda”. W tym roku w marcu były największe mrozy, więc godzinami nie wychodziłam ze stajni. Szłam się przespać do domu na chwilę, cały czas z budzikiem przy uchu. Żeby nie przespać porodu, bo przy minus 20 stopniach mrozu, maluch nie zdąży się osuszyć i mógłby nie przeżyć. I jak się zaczyna w marcu, to jest taka „tyra” do końca października. Te zwierzęta i natura i ta cisza i spokój, rekompensują wszystkie te wysiłki i trud związany z prowadzeniem gospodarstwa, myślę, że ja nie mogłabym pracować tylu godzin gdziekolwiek indziej.

Sery na medal

Te wysiłki się opłacają, bo sery z „Farmy Jaga” są doceniane nie tylko przez konsumentów, ale zdobywają nagrody w konkursach regionalnych i ogólnopolskich. Wśród najważniejszych – zakamieński ser kozi zdobył „Perłę” – Najlepszy Polski Regionalny Produkt Żywnościowy w 2015 roku, w regionalnym konkursie Nasze Dziedzictwo Kulinarne sery pani Agnieszki już cztery razy zdobywały główne nagrody. Ostatnie trofeum to pierwsze miejsce w kategorii serów świeżych na VIII Ogólnopolskim Festiwalu Nieskończonych Form Mleka i Polskiego Wina.

- Jednym z członków międzynarodowego jury był Włoch, mistrz serowarstwa, który potwierdził, że mam doskonałe mleko i zaprosił mnie do swojego kraju na tygodniowe szkolenie. Dla mnie jest to ogromne wyróżnienie, szczególnie, że tu w Polsce nie mam się już od kogo uczyć – mówi właścicielka hodowli kóz.

W 2016 roku gospodarstwo pani Agnieszki uznane zostało za najlepsze gospodarstwo ekologiczne w województwie świętokrzyskim i jedno z najlepszych w kraju. A jego właścicielka może pochwalić się Odznaką Honorową - Zasłużony dla Rolnictwa.
Plany na przyszłość? – Obawiam się, że trochę muszę się zatrzymać, bo ogrom pracy zaczyna nas przerastać. A nie chcę też przyjmować do pacy ludzi z zewnątrz. Z drugiej strony nie da się w nieskończoność powiększać stada. Na szczęście nasze kozy jeszcze się nie urodzą, a już są sprzedane. Teraz przed nami inne wyzwanie - zajmiemy się uszlachetnianiem stada. Mamy już dwa samce anglonubijskie z renomowanych hodowli, które mają zagwarantować jeszcze lepszą jakość mleka.

- Chociaż my tu ciężko pracujemy cały rok, bez świąt i wakacji, to nie zamieniłabym tego życia na żadne inne – mówi pani Agnieszka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie