Panią Weronikę Buczek zapewne kojarzą wszyscy, którzy chodzą do siłowni w Stąporkowie. Nie każdy jednak wie, że instruktorka yogi ma niezwykłą pasję. W swoim domu zgromadziła ponad 300 lalek! Błyszczącymi oczami patrzą tu na gości nie tylko urocze bobasy z loczkami, ale też piękna wampirzyca, hipiska, a nawet lalka, która przypomina Kurta Cobaina. Kolekcjonerka zdradziła nam, jak rozpoczęła się przygoda z tym niezwykłym hobby. - Wszystko zaczęło się od lalki, którą kupiła mi babcia – wspomina Weronika Buczek ze Stąporkowa. - To była lalka, jakich było wiele we wszystkich kwiaciarniach i sklepikach z pamiątkami, ale bardzo mnie wtedy zachwyciła. Jak każda dziewczynka, chciałam mieć takich lalek więcej i więcej. I tych lalek przybywało. Na każde święta i urodziny dostawałam lalkę - taką chińską z porcelany, w sukience z falbanami.
W domu pani Weroniki lalek przybywało a apetyt... rósł w miarę jedzenia. - W końcu odkryłam, że są też inne lalki. Największe wrażenie robiły na mnie te unikatowe, z limitowanych serii, tworzone przez artystów. O, takie wysokie, jak te w kącie – wskazuje kolekcjonerka na piękne lale, które ustawiła w pokoju, by zaprezentować je ekipie naszej redakcji.
Z różnych stron Europy
W całym domu lalek jest ponad 300. Większość pochodzi z Niemiec, czyli pioniera w tej branży, ale są też lale z Francji, Wielkiej Brytanii i Włoch. Najstarsza ma około 120 lat. - Wieść o tym, że zbieram lalki, rozeszła się po znajomych i przy każdej okazji dostawałam w prezencie... lalkę. Tym sposobem gromadziłam ich jeszcze więcej. Jestem bardzo sentymentalna, więc zatrzymuję wszystkie lalki, które otrzymałam, nawet te chińskie i popularne – zapewnia.
Wyjątkowe i rzadko spotykane lalki nie są najtańsze, dlatego pani Weronika kupowała je z drugiej ręki. - Wtedy musiałam je naprawić lub odnowić. Czasem brakowało jakiejś części garderoby, więc... musiałam nauczyć się szyć. A z tym były trudne początki. Nie wiedziałam jak się za to zabrać. Mama pokazała mi jak to robić i w ten sposób powstały pierwsze sukieneczki. Z czasem nabrałam też wprawy z malowaniem buziek i tworzeniem bucików. Sama robię też fryzury – zawsze z naturalnych włosów.
Nasza rozmówczyni odnalazła pasję nie tylko w kolekcjonowaniu lalek, ale też w przywracaniu im pięknego wyglądu. Stara się robić to tak, by prezentowały się jak w czasach, w których zostały stworzone. - Zawsze podziwiałam na zdjęciach zabytkowe lalki, patrzyłam na nie z utęsknieniem. Nigdy nie sądziłam, że będę takie mieć. To się udało dopiero po latach. Odnajdywałam je na pchlich targach czy aukcjach internetowych. Takie lalki w dobrym stanie trudno jest znaleźć, a poza tym mają też swoją cenę. Dlatego też naprawiałam je na własną rękę. Szukałam w internecie informacji i zdjęć, podpatrywałam, jak wyglądały, jakie miały ubrania, peruki i detale. Potem sama próbowałam to odtworzyć. To niezwykle misterna praca.
Lalki na przestrzeni lat
Mając w domu 300 lalek pani Weronika ma wiedzę o tym, jak na przestrzeni dziesiątek lat zmieniały się lalki i kanony postrzegania dzieci. - Przed laty lalki wykonywano z ceramiki, biskwitu. Miały porcelanowe główki i rączki, były bardzo nietrwałe. Na takie lalki stać było tylko rodziców najzamożniejszych dzieci. Inne do zabawy miały lalki szmaciane. Później ceramikę zastąpił tańszy materiał, czyli masa papierowo-gipsowa. To sprawiło, że lalki stały się powszechniejsze. Potem przyszedł czas na celuloid, który wykorzystywany jest na przykład w produkcji piłeczek pingpongowych. Niestety jest to bardzo nietrwałe i łatwopalne tworzywo, przez co mało bezpieczne. Szybko został zastąpiony „hard plastikiem”. Z czasem zaczęto używać zwykłego plastiku. W międzyczasie powstawały też lalki winylowe, czyli z tworzywa, które dawało lepsze możliwości w modelowaniu niż plastik – tłumaczy Weronika Buczek.
Spośród tylu lalek zgromadzonych w domu, pani Weronika nie ma jednej ulubionej. - Z każdą trudno byłoby mi się rozstać. Największy sentyment jednak mam do tych, którym poświęciłam dużo czasu na odrestaurowanie oraz do tych, które dostałam w prezencie od ważnych dla mnie osób – podkreśla.
Perełki w kolekcji
Lalki są prywatną kolekcją, ale zdarzyło się, że zostały pokazane szerszemu gronu. Jedna z wystaw miała miejsce w Europejskim Centrum Bajki w Pacanowie. - Przewiezienie lalek na wystawę to problematyczna sprawa. Często też trudno je pomieścić w gablocie. Póki co, są przeze mnie kolekcjonowane w domu, tu mają swoje miejsce, które pewnie kiedyś się skończy, ale na razie jeszcze trochę ich pomieszczę... Kiedyś rzeczywiście to było bardziej zbieractwo niż kolekcjonerstwo. Obecnie wyszukuję perełki, średnio przybywa ich 2-3 w ciągu roku. Do tej pory dostaję też lalki pod choinkę i z różnych okazji. Moja mama dobrze wie, jakich lalek szukać i które mnie ucieszą. Często też dzwonią znajomi, którzy spotykają różne lalki na giełdach.
Pani Weronika zajmuje się lalkami z pasji, a zawodowo pracuje w siłowni MG Fit w Stąporkowie. Jest instruktorką yogi. Jak mówi, nie ma w planie otwarcia muzeum lalek, ale chętnie odwiedza Muzeum Zabawy i Zabawek w Kielcach, gdzie podgląda tamtejsze kolekcje. - Uwielbiam stroje i kostiumy z różnych epok. Zawsze mnie to fascynowało. Tworzenie nowych ubrań jest czasochłonną i misterną pracą, ale nie umiałabym z tego zrezygnować. Wciąż we mnie drzemie dziecko, które lubi bawić się lalkami. Ta zabawa, teraz w innej formie, stała się pasją.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?