Niezwykły gest strażaków ochotników z Zajeziorza. Zrezygnowali z fajerwerków na Sylwestra. Na co przeznaczyli pieniądze? Zobaczcie zdjęcia

Jednostka Ochotniczej Straży Pożarnej w Zajeziorzu liczy 20 druhów. W czwartkowe południe druhowie przyjechali z darami do szpitala w kilkuosobowym składzie, ale jak zaznaczył Piotr Boczek, decyzja o przekazaniu zebranych pieniędzy na zakup środków ochronnych dla personelu sandomierskiego szpitala zapadła gremialnie. - Zebraliśmy w sumie tysiąc złotych - podsumował pan Piotr. - Dzielimy się, bo taka jest potrzeba. W statucie naszej straży jest zapisane, że musimy pomagać, w różny sposób. Teraz zadecydowaliśmy, że to będzie odzież ochronna dla pracowników naszego, sandomierskiego szpitala.

Strażakom towarzyszyła radna Zajeziorza Łucja Rugała, która tłumaczyła, że przyjechała z druhami, bo taką czuje potrzebę.
- Jako radni także angażujemy się w organizowanie pomocy dla sandomierskiego szpitala - powiedziała radna Rugała. - Kupiliśmy maski. Doposażyliśmy oddział ortopedyczny. Jeżeli są potrzeby, gdzie występuje starostwo albo służba zdrowia, to chętnie się włączamy jako gmina Samborzec. Osobiście czuję potrzebę, bo powiem, że z druhami bardzo dobrze mi się współpracuje. To chętni chłopcy. Często wyjeżdżają do akcji, bo jesteśmy z terenu, gdzie często palą się trzciny. Oni ciągle są w tych akcjach.

Kombinezony i fartuchy odebrała Marta Zielińska, pielęgniarka epidemiologiczna w Specjalistycznym Szpitalu Ducha Świętego w Sandomierzu. - Jesteśmy bardzo wdzięczni druhom z Zajeziorza, którzy przekazali nam odzież ochronną - podziękowała pielęgniarka. - Wszystkie środki ochrony indywidualnej są nam bardzo potrzebne. Tych środków bardzo dużo w szpitalu, jak i punkcie mobilnym zużywa się.

Marta Zielińska przypomniała, że środki ochronne dla pracowników szpitala w Sandomierzu nadal są bardzo potrzebne. - Dlatego jeśli są jeszcze osoby chętne, które chciałyby pomóc, to przyjmiemy dary z wdzięcznością - dodała.
Druhowie z jednostki z Zajeziorza po raz pierwszy przekazali wsparcie dla pracowników sandomierskiego szpitala, jednak zapewnili, że na pewno nie ostatni.