Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nocne krzyki w schronisku w Dyminach! Były wyzwiska, trąbienie, policja

Paulina Baran
Wojciech Jagodziński, Dorota Głuch i Sylwia Mietelska oburzeni tym, że pracownicy Schroniska nie złapali błąkającego się po Kielcach psa postanowili sprawę nagłośnić, spakowali pieska do samochodu i przywieźli do redakcji „Echa Dnia”. Później w schronisku doszło do karczemnej awantury.
Wojciech Jagodziński, Dorota Głuch i Sylwia Mietelska oburzeni tym, że pracownicy Schroniska nie złapali błąkającego się po Kielcach psa postanowili sprawę nagłośnić, spakowali pieska do samochodu i przywieźli do redakcji „Echa Dnia”. Później w schronisku doszło do karczemnej awantury. Sławomir Stachura
W środowy wieczór trójka kielczan próbowała umieścić znalezionego psa w Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt w Dyminach. Okazało się, że nie jest to łatwe. Wywiązała się potężna kłótnia, zostawała wezwana policja.

ZOBACZ TAKŻE:
Pieskie życie w urzędzie. Burmistrz przygarnia stare i bezdomne zwierzęta

(dostawca: Fakty TVN/x-news)

Wszystko zaczęło się niepozornie. W środowe popołudnie trójka młodych ludzi przejęła się losem błąkającego się po ulicach Kielc pieska, który w temperaturze spadającej poniżej zera mógł po prostu zamarznąć. Kielczanie, Wojciech Jagodziński, Dorota Głuch i Sylwia Mietelska wezwali na ulicę Mielczarskiego, gdzie zauważyli psiaka, pracowników Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Dyminach, prosili, żeby zwierzak został zabrany. Pracownicy owszem przyjechali, ale nie dali rady złapać czworonoga i po jakimś czasie wrócili do schroniska.

– Ci ludzie przyjechali rozklekotanym fordem, bez żadnej siatki, czy jakiegokolwiek przyrządu do łapania zwierząt. Byłem zszokowany, że odjeżdżają i skazują tego pieska na pewną śmierć. Widać było, że zwierzak jest zadbany i zwyczajnie komuś uciekł więc na pewno nie przetrwa nocy na takim mrozie – mówi Wojciech Jagodziński. Ostatecznie więc młodzi ludzie sami wzięli sprawy w swoje ręce i złapali czworonoga.

Choć wydawać by się mogło, że sprawa się zakończy, ona dopiero się rozpoczynała. – Kiedy złapaliśmy psiaka zadzwoniliśmy do pani z patrolu, która wcześniej z ramienia schroniska próbowała złapać psa, a raczej starała się stwarzać pozory, że to robi. Niestety kobieta miała nas gdzieś i stwierdziła, że jest już po pracy. Kiedy kolejny raz do niej zadzwoniliśmy odbierała, wrzeszczała, żeby dać jej spokój, bo ona ma już wolne. Kompletnie nie obchodziło jej to, że pies wygląda jak siódme nieszczęście świata. Równie chamskie było zachowanie pana, który odbierał telefon w schronisku. Objaśniał nam, że on po psa na pewno nie przyjedzie i bez słowa „do widzenia” chamsko rzucał słuchawką – opowiada Wojciech Jagodziński.

Postanowili sprawę nagłośnić
Kielczanie oburzeni takim zachowaniem postanowili sprawę nagłośnić. Spakowali pieska do samochodu i przywieźli do redakcji „Echa Dnia”. Kiedy otworzyli bagażnik, zwierzę wyglądało strasznie. Widać, że już zdążyło się przemrozić (była godzina 21, na dworze – 4 stopnie Celsjusza). Małe łapy psiaka były zesztywniałe tak, że można było odnieść wrażenie, że zwierzę jest po prostu martwe. Kiedy zrobiliśmy mu zdjęcie, ludzie, którzy go ocalili, zawieźli go do schroniska. I tutaj, pod osłoną nocy doszło do karczemnej awantury, w wyniku której pracownik schroniska wezwał policję.

Zwierzęta łapią tylko do godziny 16

W trakcie całego zajścia o interwencję poprosiliśmy kierownika schroniska, Wojciecha Moskwę. Kiedy zorientował się, co dzieje się w placówce tłumaczył nam, że kierowca samochodu, w którym przywieziono psa był agresywny, dlatego wezwano policję. Moskwa odniósł się także do sytuacji z popołudnia. – Pracownicy schroniska pojechali na zgłoszenie o błąkającym się psie, ale niestety nie udało im się go złapać. U nas jest taka zasada, że po godzinie 16 wyjeżdżamy tylko do psów wypadkowych i agresywnych, resztę interwencji możemy wykonać rano. W momencie, kiedy ten pan złapał psa to chwała mu za to. Wyzywanie przez niego pracowników schroniska jest już jednak nie na miejscu – mówi Moskwa.

Dodaje, że pracownik wezwał policję także dlatego, że pan który przywiózł psa nie chciał podpisać dokumentu, iż oddaje psa, nie chciał także okazać dowodu osobistego. – Wszystko można zrobić, ale trzeba to robić z kulturą. Jak nas wyzywają ludzie to my nie mamy jak się bronić. Trzeba uszanować ludzi, którzy pracują. My chętnie pomagamy zwierzętom, choć faktycznie w tym przypadku nie udało nam się złapać tego psa. Nie raz jednak ludzie łapią bezpańskie zwierzęta, podpisują dokumenty i nie ma żadnego problemu – mówi Wojciech Moskwa.

Wszystko dlatego, że nie chcieli otworzyć bramy schroniska

Ostatecznie, po wielu godzinach męczarni, pies trafił do schroniska. Wojciech Jagodziński wyjaśniał, że owszem zdenerwował się na pracownika schroniska, ponieważ ten, nie chciał wpuścić go na teren placówki i żądał przekazania jego dowodu osobistego przez bramę.- Stwierdził, że czuje się zagrożony. Powiedział, że albo daję mu dowód albo on wraca do schroniska, bo ma robotę. Nie wiem, on najwyraźniej stwierdził, że ja przyjechałem go zbić i ukraść mu wszystkie psy ze schroniska – ironizuje mężczyzna. –Sytuacja wyglądała komicznie, choć bardziej był to jednak komediodramat. Wiedzą państwo, dlaczego pracownik wezwał policję? – pytał kielczanin. Dlatego, że kiedy odszedł, ja zacząłem trąbić, a potem trzymałem domofon cały czas, żeby wyszedł – odpowiada Wojciech Jagodziński.

Wszystko ze względów bezpieczeństwa

Wojciech Moskwa przyznał, że pracownik schroniska faktycznie nie otworzył bramy, ale takie są procedury. – Jeżeli w schronisku jest jedna osoba to ze względów bezpieczeństwa nie wpuszcza nikogo na teren obiektu. Przez kratę bierze dokumenty, a później odbiera psa – mówi kierownik. Dodaje, że kiedyś w schronisku doszło do takiej sytuacji, że kilku panów wjechało na teren placówki i straszyło pracownika.

Ta psina by zamarzła!

Wojciech Jagodziński całą sytuacja jest oburzony. - Takie rzeczy trzeba nagłaśniać! Jak to możliwe, że na dworze minus siedem, a w schronisku mówią, że oni pracują do 16!? Przecież ta psina na pewno by zamarzła. Znieczulica ludzi, którzy powinni utożsamiać się z cierpieniem tych zwierząt jest przerażająca. Oni traktują swoją sprawę biznesowo, pracują od 10 do 16 i mają w nosie, czy zwierzę zamarznie czy nie. Albo będziemy na takie zdarzenia reagować, mówić głośno, albo nic się w tej kwestii nie zmieni – podsumował.

Po publikacji artykułu na naszym portalu, dyrektor schroniska Wojciech Moskwa nadesłał pismo o następującej treści:
Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Dyminach reprezentowane przez
Stowarzyszenie „Arka Nadziei”, ul. Mickiewicza 1, 25-352 Kielce

Należy zwrócić uwagę, że według regulaminu obowiązującego w naszym schronisku wyjazdy po godzinie 16:00 odbywają się jedynie w przypadku gdy wezwanie dotyczy psa rannego lub agresywnego. Mimo, że pies zgłoszony przez pana Jagodzińskiego nie zaliczał się do żadnej z tych grup, patrol dwukrotnie podjął interwencję w sprawie czworonoga. Podyktowane było to troską o psa.

Nieprawdą jest, że patrol przybył na miejsce bez sprzętu, na wyposażeniu stałym samochodu jest wszelki niezbędny do łapania psów sprzęt, w tym smycze, chwytak i sieć do łapania psów. Sprzęt nie został użyty ponieważ odległość to uniemożliwiała. Wypowiedź pana Jagodzińskiego rozmija się z prawdą, a jego subiektywna ocena nie jest poparta faktami. Pracownicy rozmawiali z osobą zgłaszającą w sposób kulturalny i rzeczowy bez podnoszenia głosu.

Po przybyciu przed bramę schroniska pan Jagodziński zastraszał stróża, używał gróźb karalnych, straszył pracownika w następujący sposób: "Kielce są małe, spotkamy się na ulicy", "Jeszcze Cię dopadnę!" "Zaje.... Cię". Używał też wyzwisk, które nie nadają się do przytoczenia. Zgodnie z obowiązującą procedurą pracownik poprosił pana Jagodzińskiego o okazanie dowodu osobistego celem spisania oświadczenia o dostarczeniu psa do schroniska. Mężczyzna odmówił i dalej się awanturował. Pracownik schroniska wezwał patrol Policji. W obecności funkcjonariuszy pan Jagodziński nadal używał gróźb skierowanych do pracownika nocnego.

Należy zwrócić uwagę, że pan Jagodziński przedstawił całą sytuację w sposób tendencyjny, tak aby przedstawić działania schroniska w jak najbardziej niekorzystnym świetle. Należy dodać, że wszelkie działania podjęte przez schronisko miały na celu pomoc zwierzęciu.
Z poważaniem,
Wojciech Moskwa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie