Dodatkowe kilka milionów Synów Piasta Kołodzieja obiecywało sobie, że - tym razem naprawdę, zrezygnuje z wieczornego piwka i zacznie pić zamiast niego warzywne koktajle. Rano część z nich pewnie machnęła ręką na własne deklaracje, bo przecież nie takie rzeczy się gada po spożyciu. Inni byli oburzeni, że w Nowy Rok sklepy i lokale zamknięte, bo chcieli kupić karnet na siłownię, albo buty do biegania. Trzeba kuć żelazo, póki gorące! Wielu dane sobie obietnice potraktowało poważnie. Chodniki zaroiły się od uprawiających jogging. Sprzedaż słodyczy spadła w marketach dramatycznie, a wzrosła szpinaku i sałaty. W styczniu na siłowni do orbitreka ciężko się dopchać. Ta gorączka, jak twierdzą fachowcy, trwa od miesiąca do trzech. Potem wszystko wraca do normy.
Więc po co to wszystko? Czy ten brzuch naprawdę przeszkadza a papierosek do kawy wpędzi nas do grobu? Podobno osiem procent tych, którzy czynią noworoczne postanowienia, potrafi w nich wytrwać. Jak twierdzi jedynie słuszna telewizja informacyjna, Polska jest liderem w dotrzymywaniu obietnic i już niedługo znajdziemy się w gronie państw, których obywatele są najlepiej wykształceni, najzdrowsi i najszczęśliwsi. Nie wstajemy - my zrywamy się z kolan! Już całkiem poważnie, te postanowienia to dowód, że choć jesteśmy, jacy jesteśmy, chcemy być lepsi. I to jest piękne. Nawet, jeśli upadniemy, najdalej za rok znów będzie okazja, żeby się podnieść i zmieniać swoje życie in plus. Szkoda tylko, że politycy - niechby nawet na sylwestrowym rauszu - publicznie nie obiecali, że nie będą już kłamać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?