Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obawy kibiców Argentyny, wokół Albicelestes wrze. W drużynie rządzi Messi?

Krzysztof Kawa, Belo Horizonte
Zespół, który przyjechał do Brazylii sięgnąć po tytuł mistrza świata rozpoczął mundial słabo, a sobotnie, okrutnie wymęczone zwycięstwo nad Iranem w Belo Horizonte, zapewniające awans do 1/8 finału, wcale nie uspokoiło nastrojów.

Argentyńskim dziennikarzom nie wystarczy, jeśli w każdym meczu Leo Messi strzela gola, nie wystarczy, jeśli jego bramki dają wygrane.

Dzień przed drugim meczem na mistrzostwach na głowę trenera Alejandro Sabelli spadł grad pytań. W zasadzie większość sprowadzała się do jednego - czy panuje pan nad zespołem?

Przyczynek do dyskusji dała wypowiedź Messiego, który jednoznacznie skrytykował taktykę obraną przez selekcjonera na pierwszy mecz w Rio de Janeiro. Argentyńczycy wyszli na boisko z pięcioma obrońcami i zagrali bardzo asekuracyjnie. Messi był wściekły. Powiedział dziennikarzom, że przy takim ustawieniu brakuje mu wsparcia. Sabella wprawdzie zareagował już w przerwie meczu z Bośnią i Hercegowiną, Messi strzelił pięknego gola, ale mleko się rozlało. Mecz z Iranem, od początku rozgrywany przez Argentyńczyków w systemie 4-3-3 wcale nie sprawił, że drużyna kreowała więcej sytuacji. Najlepsza taktyka nic nie da, jeśli zespół prowadzi grę w spacerowym tempie.
Argentyński trener jest w takim ogniu krytyki, jakby drużyna miała pakować manatki i wracać do domu.

- Czy pan jest coachem, który prowadzi drużynę, czy tylko selekcjonerem, który wybrał zawodników? - takiego pytania żaden dziennikarz na świecie nie miałby czelności zadać Luizowi Felipe Scolariemu, Vicente del Bosque, Louisowi van Gaalowi, nie mówiąc już o Jose Mourinho. A w taki właśnie sposób zwrócił się do Sabelli jeden z reporterów w Belo Horizonte.

Wygląda na to, że pozycja człowieka, który po raz pierwszy w karierze pełni rolę selekcjonera, a wśród trenerskich doświadczeń ma w CV pracę tylko z jednym liczącym się klubem (Estiudantes La Plata), jest wśród gwiazd reprezentacji Argentyny bardzo słaba. Sabella stara się nadrabiać miną, w kółko powtarza slogany, że wszystko co robi, ma na celu dobro drużyny, ale w gruncie rzeczy nie bardzo wie, jak uzyskać autorytet wśród piłkarzy, z których większość jest wpatrzona w Messiego.

Przyznał to 28-letni pomocnik Augusto Fernandez, mówiąc: - Nie jestem zdziwiony tym, co powiedział Leo. Słuchamy, co ma do powiedzenia, zarówno w trakcie gry, jak i poza boiskiem.

Sabella zarzeka się, że słowa Messiego w żaden sposób go nie uraziły i zapewnia, że potrafi słuchać piłkarzy. - Rozmawiam z nimi, wysłuchuję, czego oczekują. Taki mam sposób działania. Czasem jest tak, że zawodnik uczy się czegoś od trenera, a czasem jest odwrotnie - stwierdził, po czym przyznał, że z Messim o meczu z Bośnią i Hercegowiną w ogóle nie rozmawiał. Przyciśnięty do muru ujawnił, że chciał gracza Barcelony przyprowadzić na konferencję prasową przed meczem z Iranem.

- To ja jako trener decyduję, który piłkarz powinien iść na spotkanie z dziennikarzami. Nie zabraniam Messiemu z wami rozmawiać - powiedział. Na konferencji pojawił się jednak wspomniany Fernandez, co najwyraźniej oznacza, że Messi niespecjalnie liczy się ze zdaniem selekcjonera.

Być może był to tylko nic nieznaczący incydent. Argentyna wygrywa, Messi strzela gole, życie toczy się dalej. Sabella posłusznie przestawił drużynę na preferowany przez Barcelonę system po to, by Leo czuł się komfortowo. Może to w zaistniałej sytuacji jedyna możliwa droga postępowania? Bo przecież trener nie może sobie pozwolić na otwartą wojnę z Messim. Z każdym innym, tylko nie z Messim. Za którym przecież, ze swoimi odbijającymi się głośnym echem opiniami, stoi zakochany w nim Diego Maradona. Mieć przeciw sobie Messiego i Maradonę? Nie w Argentynie i nie podczas mistrzostw świata.

W kontekście tego, co dzieje się w zespole Albicelestes inaczej można teraz spojrzeć na decyzję Sabelli o zaplanowaniu na czerwiec wakacji Carlesowi Tevezowi (które nota bene spędza je z żoną i dziećmi w Disneylandzie na Florydzie). Może i w tej kwestii miał coś do powiedzenia - tyle że szeptem - Messi? Tak czy inaczej, nie pomogły społeczne protesty w obronie Teveza (w Buenos Aires odbyły się dwie demonstracje), nie pomogła piosenka argentyńskiego kompozytora Daniela Ursiniego "Sabella, zapomniałeś o Carlitos". Carlitos, czyli swój chłop, z którym utożsamiają się robotnicy. Sabella wybrał kapitanem chłopaka z klasy średniej i dobrał mu - w miejsce Teveza - Sergio Aguero. Z repertuaru Ursiniego wybrał tango "Al Messi que fue papá" skomponowane w ubiegłym roku po narodzinach syna napastnika z Rosario.

Kwestia, czy Sabella poradzi sobie z narastająca presją, bo przecież dopiero po wyjściu z grupy Argentynę czeka prawdziwy test, jest sprawą otwartą. Skoro obleciał go strach już przed inauguracją na Maracanie, to jak znajdzie siłę, by pokierować swoimi wojownikami w czasie prawdziwych bitew?

- Nie zajmuję się tym, co mówią moi wrogowie. Nie czytam wszystkiego, co się na mój temat pisze i nie mam problemu z dziennikarzami. Oni mogą mówić co chcą, a ja nie zmienię drogi, którą kroczę - mówi 59-letni selekcjoner. W Belo Horizonte te słowa nie zabrzmiały przekonująco.

WSZYSTKO o Mundialu w Brazylii

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie