Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ocalić od zapomnienia - reportaż z pracy studentów na lwowskim cmentarzu

Dorota KLUSEK
W tym roku, wśród dziesięcioosobowej grupy studentów z Politechniki Świętokrzyskiej, było tylko dwóch chłopców: Rafał Kęska i Adrian Gajewski.
W tym roku, wśród dziesięcioosobowej grupy studentów z Politechniki Świętokrzyskiej, było tylko dwóch chłopców: Rafał Kęska i Adrian Gajewski. D. Klusek
Praktyczny, historyczny, emocjonalny. Bezcenny jest wymiar pracy studentów Politechniki Świętokrzyskiej na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie.

Cmentarz Łyczakowski

Cmentarz Łyczakowski

Najstarsza zabytkowa nekropolia Lwowa, położona we wschodniej części miasta. Została założona w 1786 roku. Zajmuje ponad 40-hektarowy teren. Zachowały się na niej 23 kaplice i około 20.000 nagrobków kamiennych, kamienno-żeliwnych, reprezentujących różne style, kształty i formy, często o wysokiej wartości artystycznej. Jej część stanowi pomnik Obrońców Lwowa 1918, zwany cmentarzem Orląt Lwowskich.

Przed rokiem zinwentaryzowali ponad 1300 nagrobków. Studenci architektury z Politechniki Świętokrzyskiej w Kielcach po raz drugi odbywali praktyki na cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. Uczyli się, a jednocześnie ratowali pamięć o tych, co odeszli.

Kiedy w 2008 roku studenci Politechniki Świętokrzyskiej po raz pierwszy wchodzili na cmentarz Łyczakowski, towarzyszyły im media: kamery, flesze aparatów fotograficznych.
- Tutaj we Lwowie to było wielkie wydarzenie. Natomiast w Polsce ten fakt spotkał się z bardzo małym oddźwiękiem - zauważa doktor Andrzej Deneka z Politechniki Świętokrzyskiej w Kielcach. - A przecież dostanie się tu wcale nie było łatwiejsze niż na cmentarz Orląt Lwowskich. Bardzo długo nie mieliśmy zgody władz miejskich Lwowa.

PRACA W DWÓCH JĘZYKACH

Z pomocą przyszło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. - Podziękowania należą się szczególnie dyrektorowi departamentu do spraw Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą, panu Jackowi Millerowi, który doprowadził do porozumienia z władzami Lwowa - wyjaśnia doktor Deneka.

I tak na cmentarzu Łyczakowskim pojawili się młodzi studenci architektury Politechniki Świętokrzyskiej z kartkami i przyrządami mierniczymi. - Dokumentacja, którą sporządzamy jest to inwentaryzacja, rejestrująca pochówek i w ogólnych zarysach architekturę samego nagrobka. Ale, co ważne, wykonujemy ją w dwóch językach: polskim i ukraińskim. Dokumentacja będzie przekazana również stronie ukraińskiej. To jest dość ważne, ponieważ cmentarz Łyczakowski w swojej organizacji posiada instytut naukowy. Materiał zebrany przez nas będzie podlegał weryfikacji fachowców z tego instytutu - dodaje doktor Andrzej Deneka.

Polscy studenci inwentaryzują po kolei polskie oraz ukraińskie nagrobki. I tu się pojawia problem: bariera językowa.
- Nie jesteśmy nieraz w stanie odczytać cyrylicy - przyznaje Olga Stępień, studentka pierwszego roku architektury w Politechnice Świętokrzyskiej w Kielcach. - Niestety, nie znam języka rosyjskiego ani ukraińskiego. Na szczęście z pomocą przychodzą nam ukraińscy studenci.

UKRAIŃSKI JAK… ARABSKI

Inwentaryzację wykonują trzyosobowe grupy studentów. Dwóch studentów z Politechniki Świętokrzyskiej i jeden z Politechniki Lwowskiej. Między sobą najczęściej rozmawiają w języku angielskim.

Wszystkie dokumenty trafiają do opiekunki ukraińskiej grupy, profesor Tatiany Klymeniuk z Politechniki Lwowskiej, która uważnie je czyta i poprawia. - Dla niektórych studentów cyrylica jest jak dla mnie arabski, ale po kilku dniach wspólnej pracy dobrze sobie z nią radzą - śmieje się profesor Klymeniuk.
Studenci pracują sami, ale w razie potrzeby zawsze mogą liczyć na pomoc opiekunów. - Pytań jest wiele, na przykład, z czego jest wykonany dany nagrobek albo jak go mierzyć. Co prawda wcześniej otrzymali pewne wytyczne, ale nie wszystkie przypadki można przewidzieć - dodaje doktor Stefan Szałkowski z Politechniki Świętokrzyskiej.

Czasami, aby odczytać inskrypcje trzeba porządnie wyszorować płytę nagrobną albo wykarczować roślinność porastającą grób. - Do wielu pomników już teraz mamy utrudniony dostęp, a za rok będzie jeszcze gorzej - mówi Andrzej Deneka. - Ząb czasu robi swoje, przyroda też. Największe zniszczenia, jakie ja obserwuję, pracując przez 15 lat na cmentarzach, dokonują nie wandale, ale powstają na skutek zaniedbania. Bujna zieleń jest problemem, ale kto ma z nią walczyć?

WALKA Z PRZYRODĄ

Na potrzeby inwentaryzacji robią to studenci. Dlatego widok młodego człowieka z sekatorem albo z nożycami ogrodowymi tutaj nie dziwi. I choć praca na cmentarzu Łyczakowskim do najlżejszych nie należy, to doktor Deneka nie miał kłopotu z zebraniem dziesięcioosobowej grupy praktykantów.

- Problem był inny. Miałem za dużo chętnych - śmieje się opiekun. - Dlatego zrobiliśmy ranking, który polegał na tym, że z dziekanatu wzięliśmy średnią ocen. Pojechali ci, którzy po pierwszym roku studiów wypracowali najlepsze wyniki.
I nie żałują, co najwyżej tego, że są tu tylko dwa tygodnie. - Trochę szkoda, bo w zeszłym roku te praktyki trwały trzy tygodnie - zauważa Olga Stępień. - Cieszę się z tego wyjazdu. Z jeden strony robimy coś, co jest związane z naszym kierunkiem studiów, natomiast z drugiej poznajemy historię. Pracując tu robimy coś pożytecznego i satysfakcjonującego jednocześnie.

- Nie żałujemy, że nasi koledzy mają wakacje, a my tu pracujemy. Praktyki i tak musimy odrobić, a przy okazji możemy zwiedzić Lwów - dodaje Rafał Kęska, kolega Olgi z roku. - W tej pracy na cmentarzu jest ciekawe to, że znajdujemy pomniki różnych ciekawych osób, których szczątki tu spoczywają i upamiętnić ich.

ZNANI NIE SĄ NAJWAŻNIEJSI

Na cmentarzu Łyczakowskim spoczywa wielu sławnych, zasłużonych Polaków: Maria Konopnicka, Gabriela Zapolska, Władysław Bełza, Seweryn Goszczyński, Julian Ordon, Stefan Banach. Można długo wyliczać. Ale…
- Groby znanych ludzi nie są najważniejsze - przewrotnie mówi doktor Tadeusz Maria Rudkowski, który od lat zajmuje się badaniem polskich cmentarzy i towarzyszy także kieleckim studentom. - Najczęściej wiemy o tym, że oni tu spoczywają. Ale ważne są te dziesiątki tysięcy ludzi zupełnie zapominanych, których dzięki inwentaryzacji, wprowadzamy do historii. A że przy tej okazji znajdujemy zapomniane nagrobki ludzi znanych, to jest to dodatkowa korzyść.

Słowa doktora Rudkowskiego potwierdza doktor Deneka. - Otrzymuję internetową korespondencję od osób, które poszukują śladów swoich przodków, z pytaniami o konkretnych ludzi, których pewnie gdyby nie nasza inwentaryzacja, na pewno nikt by nie odnalazł.
Oczywiście korzyści, które płyną z tych praktyk jest więcej. - Można je ująć w dwa aspekty. Pierwszy to dokumentacyjny, ponieważ już za kilka lat niektórych nagrobków nie będzie. Drugi aspekt jest wychowawczy, pozwala tym młodym ludziom z innej perspektywy spojrzeć na śmierć i na życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie