Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Od pół wieku studenci z Kielc uczą się jazdy na nartach w Bukowinie Tatrzańskiej. Archiwalne zdjęcia

Piotr Burda
Jeśli miałby kiedyś powstać Wydział Narciarski Uniwersytetu Jana Kochanowskiego to tylko w Bukowinie Tatrzańskiej. Mija 50 lat od kiedy studenci naszej uczelni pod Tatrami uczą się jazdy na nartach. Obchody 50-zimia obozów narciarskich w Bukowinie Tatrzańskiej odbędą się w dniach 6 - 8 marca 2020 roku. Weźmie w nich udział 250 osób. W programie jest „Slalom pokoleń” na Rusińskim Wierchu oraz część oficjalna i Jubileuszowy Bal Bractwa Narciarskiego, który odbędzie się w Hotelu Grand Stasinda.

Zaczęło się w 1970 roku. Wtedy docent Andrzej Liedke, kierownik Studium Wychowania Fizycznego i Sportu ówczesnej Wyższej Szkoły Nauczycielskiej zaproponował aby studenci mieli zajęcia sportowe z narciarstwa. Był to pierwszy rok istnienia naszej uczelni, która kształciła wtedy głównie na kierunkach humanistycznych. W szkołach pojawił się wyż demograficzny, powstawały tak zwane „szkoły - tysiąclatki” aby upamiętnić tysięczną rocznicę powstania państwa polskiego. Brakowało nauczycieli, dlatego utworzono uczelnie wyższe w takich miastach jak Kielce, Częstochowa, Olsztyn czy Szczecin. Były to uczelnie pedagogiczne, kształcenie sportowe pozostawiono głównie akademiom wychowania fizycznego. Był jednak wyjątek. Kielecka uczelnia od samego początku uczyła przyszłych historyków i polonistów … jazdy na nartach.

Dlaczego Bukowina?

Dlaczego Bukowina Tatrzańska, a nie świętokrzyskie stoki, Szczyrk lub Krynica? Ostatecznie zdecydował o tym docent Andrzej Liedke, a największy wpływ miała Jolanta Krawczyk. – Była kilka opcji miejsc do których mogliśmy pojechać. W 1969 roku byłam w Bukowinie Tatrzańskiej podczas podróży poślubnej. Urzekła mnie ta miejscowość i zaproponowałam w Studium właśnie Bukowinę Tatrzańską. Mój pomysł spodobał się pozostałym – wspomina Jolanta Krawczyk. Tak się zaczęło.

Najwyższa gmina

Bukowina Tatrzańska jest najwyżej położoną gminą w Polsce i jedną z najpiękniejszych. Na jej terenie leżą Rysy, najwyższy polski szczyt (2499 metrów nad poziomem morza) i Morskie Oko. Cztery kilometry od ronda w Bukowinie jest Polana Głodówka z której roztacza się jedna z najpiękniejszych panoram górskich Europy. Do tego Rusinowa Polana, Dolina Pięciu Stawów i Dolina Roztoki. To wszystkie atrakcje gminy, ale tym największym magnesem były stoki narciarskie.
Dziś Bukowina Tatrzańska jest górskim kurortem z nowoczesnymi hotelami, klimatyzowanymi apartamentami, wykwintnymi restauracjami i kompleksem basenów termalnych. Swoją restaurację prowadzi Magda Gessler, Termy Bukowina co roku goszczą najlepszych kolarzy świata podczas wyścigu Tour de Pologne. W okolicy powstało kilka stacji narciarskich z nowoczesną infrastrukturą.

Pionierskie czasy

Na początku lat siedemdziesiątych standardy w Bukowinie było inne. – Kiedy przyjechaliśmy do pani Chowańcowej na pierwszy obóz mieszkaliśmy na stancji gdzie jedna łazienka przypadała na kilkudziesięciu uczestników. Kiedy do niej weszliśmy w wannie leżała … martwa krowa. Gospodyni powiedziała nam, że przecież pierwszego dnia pobytu nie musimy się myć, a do jutra krowę usunie – mówi Bernadeta Korzewska z Działu Spraw Socjalnych UJK, uczestniczka pierwszego obozu w Bukowinie Tatrzańskiej.

Tak w 2000 roku w „Słowie Ludu” opisywała swoje doświadczenia bukowińskie Renata Segiecińska, dziś kierownik w Miejsko-Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej w Daleszycach, absolwentka uczelni, kilkukrotna uczestniczka obozów. – Pierwsze wyjście na stok było straszne: deszcz i oblodzony śnieg a ja prułam „na krechę” prosto w stodołę. Do tej pory nie wiem co uratowało mi życie – wspomina Renata Segiecińska. We wspomnieniach uczestników często powraca motyw obornika, jeden z dominujących elementów pejzażu dawnej Bukowiny.

Bukowińskie harce

Kultowym miejscem był bar Janosik, gdzie uczestnicy spędzali wieczory po wyczerpujących zajęciach. – Nie opowiem co tam się działo, bo to się nie nadaje do upublicznienia. Niech na zawsze zostanie w naszej pamięci, a zapomnieć się tego nie da - mówi tajemniczo Lucjan Pietrzczyk, uczestnik obozów, późniejszy wicekurator oświaty i poseł na Sejm RP. Czasami po powrocie z baru drzwi do kwatery były zamknięte. Kadra profesorska zostawiała kieleckim studentom „ostatnią szansę”. Było nią niedomknięte okno. – Miałem pokój najniżej. Słyszałem jak studenci wracają, chowałem się w pierzynę udając, że śpię. Przemykali jakoś pomiędzy łóżkami. Zawsze to lepsze niż pozostawienie ich na zewnątrz w mroźną noc. Nie chciałem już nocą robić awantur, ale rano były „męskie rozmowy” – wspomina Włodzimierz Sterkowicz z Uniwersyteckiego Centrum Sportu UJK. I tak po zaspach, po drabinie, trzymając się rynny studenci wchodzili do swoich pokojów. Przy czym nie zawsze było to pokoje w których byli zameldowani. Pojawiły się nawet kielecko – bukowińskie żarty. Na przykład: „Idzie baca przez połoniny w Bukowinie i widzi jak sportowiec z WSP Kielce robi pompki na treningu. Stanął baca i kiwa głową z podziwem. – Różne ja wiatry widziałem, ale żeby babę spod chłopa wywiało?„

Na przekór czasom

W pierwszym obozie, który odbył się w dniach 27 grudnia 1970 – 6 stycznia 1971 wzięło udział 30 studentów z kierunku nauczanie początkowe z wychowaniem fizycznym. W 1973 roku senat uczelni przyjął uchwałę zobowiązującą wszystkich studentów drugiego roku do odbycia szkolenia narciarskiego w Bukowinie. Wszystkie koszty pokrywała uczelnia, która zakupiła profesjonalny sprzęt narciarski, zapewniała noclegi i transport. Największą popularnością akcja „Bukowina” cieszyła się w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Zmiany ustrojowe w 1989 roku nie były korzystne. Rynkowe ceny i kłopoty finansowe uczelni sprawiły, że wyjazdy do Bukowiny przestała być obowiązkowe dla wszystkich studentów. To wcale nie znaczy, że akcja „Bukowina” się skończyła. Co roku do Bukowiny wyjeżdżała grupa studentów Wyższej Szkoły Pedagogicznej, potem Akademii Świętokrzyskiej i w końcu Uniwersytetu. Zapraszaliśmy na Podhale zagranicznych gości. W pamięci pozostaną wieczorne biesiady pokoleń w bukowińskim Domu Ludowym. Bawił nas wtedy między innymi niezapomniany Bronek Opałko. Według szacunków w obozach narciarskich w Bukowinie Tatrzańskiej wzięło udział ponad 16 tysięcy uczestników. Obecnie na obozy narciarskie jeżdżą głównie studenci kierunku wychowanie fizyczne, turystyka i rekreacja oraz ratownictwo medyczne.

Jest jak magnes
Czasy się zmieniały, apartamentowce zastąpiły tradycyjne góralskie domy kryte gontem. Bar Janosik ustąpił stylowym karczmom z wykwintnymi daniami i trunkami, zamiast orczyków są wyciągi krzesełkowe. –Trzy rzeczy zostały bez zmian. Po pierwsze góry i majestat Tatr, który nas tu przyciągnął. Po drugie narty i aktywność fizyczna, która nas mobilizuje. Po trzecie, ten duch „bukowiński”, który pół wieku temu zaszczepił w nas docent Andrzej Liedke. To uczucie i tęsknota, która każe nam tu wracać każdej zimy i którą trudno racjonalnie wytłumaczyć – mówi Andrzej Szołowski z Uniwersyteckiego Centrum Sportu UJK.

W tekście autor wykorzystał materiały archiwalne dotyczące obozów w Bukowinie Tatrzańskiej, które ukazały się w „Echu Dnia”, „Słowie Ludu” i publikacje w wydawnictwach uczelni. Za pomoc w powstaniu tekstu dziękuje Andrzejowi Szołowskiemu i pracownikom Uniwersyteckiego Centrum Sportu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kielce.naszemiasto.pl Nasze Miasto