Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ogród Zoologiczny Leśne Zacisze w Lisowie zamknięty dla turystów. Zabraknie pieniędzy na wykarmienie 450 zwierząt? [WIDEO, ZDJĘCIA]

Iwona Rojek
Iwona Rojek
Aleksandra i Piotr Zawadzcy z niepokojem myślą o przyszłości swojego ogrodu zoologicznego w Lisowie, skąd wezmą środki na utrzymanie zwierząt.
Aleksandra i Piotr Zawadzcy z niepokojem myślą o przyszłości swojego ogrodu zoologicznego w Lisowie, skąd wezmą środki na utrzymanie zwierząt.
Ogród Zoologiczny „Leśne Zacisze” w Lisowie to wielka atrakcja nie tylko dla dzieci, ale też dla całych rodzin. Mieli możliwość zobaczenia bardzo rzadkich gatunków zwierzą z sześciu kontynentów, zdobycia wiedzy na ich temat, urządzenia sobie pikniku bądź grilla. Przyjeżdżały całe szkoły na lekcje przyrody. Od początku marca unikalny obiekt, który był czynny przez cały rok jest zamknięty, a ich właścicielom grozi bankructwo, jeśli epidemia potrwa dłużej.

- Ogród Zoologiczny to jest nasze dziecko i wielka miłość – mówią Aleksandra i Paweł Zawadzcy. - Tworzyliśmy go przez kilkanaście lat i nadal jest w fazie rozwoju, mimo, że mamy już ponad 450 zwierząt, prawie 120 gatunków. Zaczynaliśmy od zera, bez żadnych dofinansowań unijnych, gdy tylko mieliśmy jakieś pieniądze od razu tworzyliśmy kawałek ogrodu, kupowaliśmy następne zwierzę. Rocznie odwiedzało nas od 30 do 40 tysięcy turystów, którzy już teraz dzwonią zaniepokojeni, co z nami będzie, czy mamy fundusze na wykarmienie zwierząt. A nie są to małe kwoty. Miesięcznie przeznaczamy na opiekę nad naszymi zwierzętami od 70 do 90 tysięcy złotych. Nieraz w ciągu miesiąca trzeba wydać na lekarza weterynarii od kilkuset do nawet 10 tysięcy złotych.

Paweł Zawadzki dodaje, że zatrudniają 10 pracowników, którzy mają rodziny, nie wyobrażają sobie tego, że mieliby ich zwolnić.

- Nasz wyjątkowy ogród, w Polsce jest tylko sześć prywatnych, to wyjątkowe cacko, nad którym pracowaliśmy i pracujemy od rana do nocy – mówi małżeństwo. Pan Paweł jest absolwentem Akademii Górniczo - Hutniczej, kierunku metalurgia, zaś pani Aleksandra skończyła resocjalizację. Miłość do zwierząt przekazali swojej nastoletniej córce Karolinie.

Nie mogliby się pozbyć dzieła swojego życia, ale żywności wystarczy im tylko do maja.

- Zrezygnowaliśmy już ze wszystkich zaplanowanych wcześniej inwestycji, chcemy, żeby każde zwierzę miało wystarczającą ilość terenu do wybiegu, czuło się u nas jak najlepiej, a mamy lwa afrykańskiego, bawoła leśnego, bydło szkockie, alpaki, gnu brunatne, antylopę blesbok jako jedyni w Polsce, teraz urodziły się małe kózki, wymagające szczególnej opieki, są wielbłądy, lemury, wiele rodzajów ptaków, które wydaja przepiękne dźwięki kojące duszę. Turyści uwielbiali do nas przyjeżdżać - mówią małżonkowie.

Wierzą, że epidemię da się opanować do maja. - Trudno nam sobie wyobrazić, co będzie dalej, gdyby tak się nie stało – dodają z lękiem. - Nie mamy tak wielkich pieniędzy na utrzymanie naszego ogrodu. Każdego dnia odczuwamy wielki niepokój, ten wirus zaskoczył nas, choć jesteśmy wdzięczni, że nie dotyka zwierząt. Tylko, że one muszą mieć pokarm, który bardzo dużo kosztuje. Do tej pory utrzymywaliśmy się z turystów, a teraz ich nie ma.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie