Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Operacja Mundial rozpoczęta. Katar 2022, czyli jak do tego doszło, że cały świat gra w piłkę u szejków na pustyni

Redakcja
Khalifa International Stadium
Khalifa International Stadium Fot. qatar2022.qa
20 listopada w Katarze rozpoczną się mistrzostwa świata, jakich w historii futbolu jeszcze nie było. Tajemnice tego wyjątkowego turnieju odkrywa przed nami „Operacja Mundial”, książka napisana przez dwóch reporterów z Krakowa, którzy wspólnie lub osobno relacjonowali sześć największych piłkarskich turniejów nieprzerwanie od 1998 roku.

Książka "Operacja Mundial" - od MŚ 1930 przez Katar 2022 do MŚ 2026

Wyjątkowe mistrzostwa świata wymagały wyjątkowego potraktowania. W Polsce niewiele jest publikacji poświęconych Katarowi, jego historii, kulturze, społeczeństwu. Jeszcze mniej takich, które wyjaśniałyby fenomen uzyskania przez tak małe, położone na pustyni państwo turnieju z udziałem najlepszych piłkarzy świata. Dlatego sięgamy po „Operację Mundial”, książkę, w której autorzy Krzysztof Kawa i Remigiusz Półtorak rzucają nowe światło na przebieg wydarzeń zapoczątkowanych w XX wieku.

Katar 2022 stanowi punkt wyjścia, bardzo intrygujący, ale błędem byłoby sądzić, że zarazem najciekawszy. Historia mistrzostw świata została już opisana na wszystkie możliwe sposoby, ale ujęcia z perspektywy społeczno-politycznej na polskim rynku wydawniczym jeszcze nie było. A przecież, jak się okazuje, wydarzenia na styku świata futbolu i polityki mogą być nie mniej fascynujące niż to, co dzieje się na boisku.

W książce zostały wykorzystane niepublikowane dotychczas w Polsce materiały źródłowe, w tym dzienniki twórcy mistrzostw świata Francuza Julesa Rimeta. Opisując akcję, która doprowadziła do wywieszenia na trybunach transparentów „Solidarności” podczas meczu Polski z ZSRR przed 40 laty w Barcelonie, związani z „Dziennikiem Polskim” reporterzy dotarli do głównego bohatera tamtych wydarzeń – Pascala „Mamuśki” Grześkowiaka. Wyjaśniają także, jak doszło do tego, że słynne słowa o bramce strzelonej Anglii w meczu z Argentyną „ręką Boga” wcale nie wymyślił Diego Maradona. Opisują atmosferę wrogiego napięcia, jaka towarzyszyła walce o mistrzostwa świata 2002 w Azji pomiędzy Japonią i Koreą Południową, dociekają, czym różnią się dwie największe klęski piłkarzy Brazylii – z 1950 i 2014 roku, rozkładają na czynniki pierwsze sposób, w jaki sport do integracji narodu w Afryce Południowej wykorzystał zdobywca Pokojowej Nagrody Nobla Nelson Mandela.

Czytając książkę wydawnictwa Znak chłoniemy atmosferę meczów, które toczyły się w cieniu dyktatur Benito Mussoliniego we Włoszech i Jorge Videli w Argentynie oraz niezwykłego starcia na mistrzostwach w RFN pomiędzy piłkarzami podzielonych Niemiec na wiele lat przed upadkiem muru berlińskiego. A skoro wkrótce w Katarze staną naprzeciw siebie gracze Iranu i USA, to bardzo na czasie staje się odsłonięcie kulisów pierwszego „zderzenia cywilizacji”, do którego doszło na mistrzostwach świata we Francji w 1998 roku.

„Operacja Mundial” wcale się na tym nie kończy. Za trzy miesiące po imprezie w Katarze pozostanie tylko wspomnienie i wtedy będziemy żyć turniejem, który za cztery lata zorganizują, po raz pierwszy w historii, trzy kraje. Wiemy, że decyzją FIFA na boiskach USA, Kanady i Meksyku ma zagrać aż 48 drużyn, ale nie jest jasne, jaki klimat polityczny będzie towarzyszyć ich spotkaniom. W związku z nową zimną wojną pomiędzy Wschodem i Zachodem nie da się uniknąć dywagacji na temat możliwego bojkotu lub wykluczenia z imprezy części zespołów.

Poniżej prezentujemy fragmenty pierwszego rozdziału książki "Operacja Mundial" poświęconego mistrzostwom, które rozpoczną się w Ad-Dausze 20 listopada 2022 roku.

Operacja Mundial rozpoczęta. Katar 2022, czyli jak do tego doszło, że cały świat gra w piłkę u szejków na pustyni

Katar na mapie świata

Pozostawało kilkanaście dni do wyborów prezydenta FIFA na Kongresie zwołanym w Paryżu w 1998 roku. Sepp Blatter wybierał się w ostatni objazd po krajach Afryki. Objazd dla niego niezwykle ważny, bo głównie dzięki głosom z tego kontynentu mógł pokonać stojącego na czele UEFA Szweda Lennarta Johanssona. W podróż z Blatterem miał wyruszyć Mohamed bin Hammam, członek Komitetu Wykonawczego FIFA, który jednak niespodziewanie w nocy przed wylotem odebrał alarmujący telefon od starszej ze swoich żon.

„Twój 22-letni syn miał poważny wypadek samochodowy. Leży w szpitalu na oddziale intensywnej terapii w stanie śpiączki. Nie wiem, czy przeżyje” – relacjonowała przerażona Fatima.

Katarczyk nie zastanawiał się długo nad tym, co ma zrobić. Wsiadł do samolotu i... poleciał wraz z Blatterem do Afryki.
„Wyraziłem żal i przeprosiłem żonę, mówiąc, że mój syn nie potrzebuje mnie, ale błogosławieństwa Boga i pomocy lekarzy, podczas gdy mojej pomocy potrzebuje teraz pan Blatter” – tłumaczył Bin Hammam, przemawiając do zdumionych delegatów po wyborach prezydenta FIFA.

Dziennikarze śledczy „The Sunday Times” Heidi Blake i Jonathan Calvert umieścili tę historię w demaskatorskiej książce „The Ugly Game: The Qatari Plot to Buy the World Cup”. Wydany w 2015 roku reportaż był przełomowym dziennikarskim śledztwem, które otworzyło nam oczy na to, jak mogło dojść do pozyskania przez Katar praw do organizacji największej, obok letnich igrzysk olimpijskich, sportowej imprezy na świecie. I na to, jaką rolę w tym niezwykłym procesie odegrał nieznany opinii publicznej zaufany człowiek emira.

Mohamed bin Hammam urodził się w 1949 roku, zaledwie kilka miesięcy przed tym, jak Katar, wówczas jeszcze pod brytyjskim protektoratem, rozpoczął eksport ropy naftowej. Mały chłopiec, siedząc na nabrzeżu portu w Ad-Dausze, obserwował nie tylko przybijających do brzegu miejscowych rybaków i poławiaczy pereł, ale także marynarzy z Europy, którzy w oczekiwaniu na załadunek ropą statków kopali piłkę, wiwatując za każdym razem, gdy przekroczyła linię prowizorycznej bramki. Chłopiec był tak zafascynowany tym widokiem, że wkrótce sam zaczął biegać za piłką. Miał tylko problem ze znalezieniem wśród kolegów takich, którzy chcieliby z nim zagrać.

Jego rodzice urodzili się w Katarze, lecz ich rodzinne korzenie tkwiły w Afryce. W arabskim kraju plemiennym, w którym do pochodzenia przywiązuje się olbrzymią wagę, nie ułatwiało to życia.

Od wieków ludność półwyspu położonego nad Zatoką Perską stanowiły plemiona nomadyczne, który wypasały wielbłądy, kozy i owce, przenosząc się z miejsca na miejsce w poszukiwaniu trawy dla zwierząt, oraz takie, które prowadziły osiadły tryb życia, zajmując się poławianiem pereł i ryb. Z biegiem lat jedne plemiona zaczynały dominować, uzyskując poparcie lub wymuszając je siłą u drugich. Najbardziej wpływowi władcy zaczęli tworzyć struktury quasi państwowe w takich ramach, w jakich dopuszczali to panujący w regionie Osmanowie lub Brytyjczycy. Na terenie dzisiejszego Kataru do takiej władzy doszło plemię Al Sani.

Do podniesienia rangi rodu, wywodzącego się z VII-wiecznego plemienia Banu Tamim, niechcący przyczynił się zarządzający pobliskim Bahrajnem - Muhammad Al Chalifa. W latach sześćdziesiątych XIX wieku przeprowadził on atak na Ad-Dauhę, czym naraził się Brytyjczykom. Ich przedstawiciel – Lewis Pelly - skarcił najeźdźcę, podejmując rozmowy z reprezentującym miejscową ludność Muhammadem Al Sanim. Odczytano to jako pośrednie przekazanie mu prawa do administrowania prowincją. Sto lat później Brytyjczycy zgodzili się na uznanie niepodległości kraju, oddając władzę w ręce potomka rodu i zarazem sankcjonując obowiązujący system klanowy.

Funkcjonuje on do dziś; przy rekrutacji na wysokie stanowiska w polityce i biznesie pochodzenie plemienne ma pierwszorzędne znaczenie. Rodzina Al Sanich liczy, według różnych źródeł, od sześciu do ośmiu tysięcy osób, i to w jej rękach znajduje się pełnia władzy oraz prawo do czerpania z bogactw państwa, co z kolei służy umacnianiu rządów. Rozdzielając intratne stanowiska w urzędach i firmach państwowych, może zarazem liczyć na poparcie innych wpływowych plemion.

Rodzice Bin Hammama, jak opisują Blake i Calvert, nie mogli poszczycić się takim pochodzeniem, ale do ich syna uśmiechnęło się szczęście. W czasach gdy kraj wyswobodził się spod brytyjskiej protekcji (1971), a następnie znacjonalizował przynoszący coraz większe dochody przemysł petrochemiczny, Mohamed założył firmę, która zatrudniała inżynierów i dysponowała wyspecjalizowanym sprzętem elektromechanicznym. Kemco rosła w siłę wraz z gwałtownym napływem zamówień na stawianie kolejnych nowoczesnych budynków w Ad-Dausze. Wkrótce Bin Hammam stał się milionerem.

To był już okres, gdy porzucił marzenia o karierze piłkarza. Pierwszy amatorski klub powstał w Katarze w 1950 roku, dekadę później kraj miał swoją federację, ale kopanie piłki na pustynnym półwyspie nie przynosiło profitów. Szybko dorabiający się biznesmen znalazł jednak inny sposób na rozwijanie pasji. Objął funkcję menedżera klubu z Al-Rayyan, rodzinnej miejscowości panującego szejka Chalify ibn Hamada Al Saniego.

Sukcesy drużyny w krajowej lidze pod wodzą rzutkiego milionera nie uszły uwadze syna emira, Hamada ibn Chalify Al Saniego. Książę koronny wrócił z Anglii, gdzie kształcił się w akademii wojskowej Sandhurst i pamiętał Bin Hammama z czasów szkolnych. A ponieważ obaj mieli otwarte umysły i podobny pogląd na świat, widząc oczami wyobraźni Katar przyszłości jako nowoczesne państwo, nie minęło wiele czasu, gdy zostali przyjaciółmi. Nie trzeba dodawać, że w ślad za tym firma Kemco zaczęła otrzymywać coraz więcej rządowych zamówień, czyniąc z Bin Hammama jednego z najbogatszych ludzi w mieście.

Sprawy nabrały przyspieszenia, gdy w 1995 roku Hamad, wykorzystując wakacyjną wyprawę swego ojca do Genewy i zjednawszy sobie pozostałych członków rodu, przejął pełnię władzy. Po bezkrwawym przewrocie szejk Chalifa musiał pozostać na wygnaniu do czasu, aż syn uznał, że jego władza jest ugruntowana. W Katarze nie ma wielkich tradycji sięgania po broń, ale był moment, gdy stary emir, by odzyskać władzę, uknuł spisek wraz z Saudami z Arabii Saudyjskiej, Al-Nahajanami z Abu Zabi i Al-Chalifami z Bahrajnu. Zakończył się on fiaskiem, ale zadra wobec sąsiadów u Hamada pozostała.

Pod rządami nowego emira przemiany w kraju przyspieszyły. Odkrycie na dnie Zatoki Perskiej ogromnych złóż gazu, tzw. Pola Północnego, nastąpiło już w 1971 roku, ale jego eksploatacja, początkowo wyłącznie na potrzeby wewnętrzne, zaczęła się dopiero 18 lat później. A w 1996 roku, gdy Katar zaczął sprzedawać gaz za granicę, specjalizując się w przesyłaniu go w skroplonej postaci (LNG), stało się jasne, że ten zajmujący zaledwie 11,6 tysiąca km kw. kraj natrafił na żyłę złota.

Czy to wtedy, wraz z rosnącym bogactwem, zaczęła emirowi świtać myśl, że wcale nie musi być zdany na łaskę regionalnych mocarstw z powodu historycznych zaszłości, położenia geograficznego i militarnej słabości?

Ta śmiała idea nie była łatwa do urzeczywistnienia. Leżący na półwyspie Katar jest odcięty od reszty świata liczącą zaledwie 60 km pustynną granicą, nad którą kontrolę sprawuje Arabia Saudyjska, a przez Zatokę Perską sąsiaduje z równie potężnym Iranem. Tymczasem sam ma niewielką liczbę obywateli i bardzo ograniczone możliwości militarne.

Emirat znalazł jednak swoją drogę. Nie będąc postrzeganym jako państwo agresywne, stopniowo rozwijał stosunki handlowe niemal z całym światem, na tych samych zasadach traktując Chiny i USA, Iran i Arabię Saudyjską, Koreę Południową i Japonię, Rosję i Unię Europejską.

– Udaje mu się to znakomicie, gdyż nie uzależnia interesów od polityki na zasadzie: sprzedamy wam gaz, a w zamian oczekujemy, że będziecie podejmować decyzje po naszej myśli, tak jak to usiłuje robić przy sprzedaży ropy Arabia Saudyjska. To między innymi z tego powodu Katarczycy odgrywają nieproporcjonalnie dużą, w stosunku do swojej powierzchni i potencjału ludnościowego, rolę – tłumaczy dr Patrycja Sasnal, arabistka, kierowniczka Biura Badań i Analiz Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. – Katar jest zależny od wszystkiego, co wokół niego. To dlatego tak dba o swój międzynarodowy wizerunek, zresztą nie tylko w polityce. Na polu kultury czyni to poprzez przyciąganie światowej sławy artystów oraz architektów, którzy tworzą wspaniałe budynki, jak słynne Muzeum Sztuki Islamskiej. Niezwykłym posunięciem, które mocno zaważyło na postrzeganiu Kataru, było także powołanie do życia Al-Dżaziry.

Al-Dżazira to pierwsza w świecie arabskim stacja telewizyjna, która zaczęła przygotowywać profesjonalne i niezależne, a przez to często krytyczne materiały telewizyjne i tekstowe. Powstała rok po dojściu Hamada do władzy. Od razu zaczęła bardzo mocno oddziaływać na społeczeństwa państw arabskich, zarazem stając się solą w oku ich autokratycznych władców. Odegrała też wielką rolę w trakcie arabskiej wiosny, ulicznej rewolucji obalającej dyktatorów od państw Maghrebu po Bliski Wschód, która wybuchła w 2010 roku. (...)

Al-Dżazira ma siedzibę niedaleko centrum Ad-Dauhy, w pilnie strzeżonym kompleksie, przed którego bramą stoją ochroniarze wyposażeni w karabiny maszynowe. O wejściu na teren obiektu nie ma mowy, bez pozwolenia nie można zrobić zdjęcia, nawet z dalszej odległości. Jeden z autorów przekonał się o tym osobiście, gdy wykonał kilka ujęć smartfonem.

– Po co ci te zdjęcia?! Pokaż je! – padło groźnie brzmiące polecenie od jednego ze strażników. Tłumaczenia, że zostały one wykonane jedynie na pamiątkę, na nic się zdały. – Nie wolno robić żadnych zdjęć. Proszę je skasować. Zrób to przy mnie, bo cię nie wypuszczę – strażnik odruchowo położył dłonie na przewieszonej przez ramię broni.
Nie było sensu dłużej się sprzeczać.

„Operacja Mundial”. Autorzy: Krzysztof Kawa i Remigiusz Półtorak. Wydawnictwo Znak.

Operacja Mundial rozpoczęta. Katar 2022, czyli jak do tego doszło, że cały świat gra w piłkę u szejków na pustyni

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie