Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatnie pożegnanie Mirosławy Bąk. Przyszły tłumy

Rafał BANASZEK
Trumna z ciałem Mirosławy Bąk opuszcza kościół parafialny we Włoszczowie. Za nią, z białymi różami szli syn pani Mirosławy - Marcin z narzeczoną Klaudią oraz siostrzeńcy - Paweł i Zuzia Rydz.
Trumna z ciałem Mirosławy Bąk opuszcza kościół parafialny we Włoszczowie. Za nią, z białymi różami szli syn pani Mirosławy - Marcin z narzeczoną Klaudią oraz siostrzeńcy - Paweł i Zuzia Rydz. Rafał Banaszek
W sobotę zmarła długoletnia była dyrektorka włoszczowskiego Domu Kultury. Miała 54 lata. Ta wiadomość była szokiem dla mieszkańców Włoszczowy i okolic. Tłumy ludzi były we wtorek na pogrzebie byłej dyrektor Domu Kultury we Włoszczowie.

Mirosława Bąk

Była nauczycielką nauczania początkowego, a następnie polonistką w Szkole Podstawowej numer 1 we Włoszczowe. W latach 1995 - 2009 pełniła funkcję dyrektorki włoszczowskiego Domu Kultury, ostatnie lata pracowała w Bibliotece Publicznej. Zmarła 25 maja w wieku 54 lat.

Jej serce było wyjątkowo dobre

Tłumy włoszczowian przybyły do kościoła na ostatnie pożegnanie Mirosławy Bąk.

Tłumy włoszczowian przybyły do kościoła na ostatnie pożegnanie Mirosławy Bąk. Rafał Banaszek

Tłumy włoszczowian przybyły do kościoła na ostatnie pożegnanie Mirosławy Bąk.
(fot. Rafał Banaszek)

Jej serce było wyjątkowo dobre

Wspomina Marzena Kądziela z domu Kowalska, dziennikarka "Echa Dnia": - Nie mogę uwierzyć w to, że nigdy już nie zobaczę Mirki, mojej przyjaciółki ze szkolnych lat. To wydaje mi się nieprawdopodobne. Gdy dowiedziałam się o jej śmierci, przed oczyma stanęły mi momenty spędzone z nią przed blokami przy ulicy Wiśniowej, gdzie w dzieciństwie mieszkałyśmy, skakałyśmy na skakankach, grałyśmy w piłkę, robiłyśmy "cyrkowe" sztuczki na trzepaku. Potem przypomniałam sobie obozy harcerskie w Międzywodziu, gdzie chyba zawsze byłyśmy w jednym zastępie i mieszkałyśmy w jednym namiocie. W albumie mam nasze wspólne zdjęcia z Międzywodzia, Świnoujścia, Dziwnowa. Uśmiecham się na wspomnienie pierwszych młodzieńczych zauroczeń płcią przeciwną. Często podobali nam się ci sami chłopcy - grający na gitarach, śpiewający i świetnie wysportowani. Zazdrościłam koleżance pięknych gęstych i długich włosów, szerokiego uśmiechu. Uwielbiałam chodzić do domu rodzinnego Mirki koło stadionu. Czułam się tam znakomicie, także za sprawą pani Opałkowej, która zawsze z uśmiechem witała koleżanki i kolegów córki. Poczułam się zaszczycona, gdy Mirka poprosiła mnie o to, bym była jej druhną podczas ślubu z Markiem. Małżeństwo nie przetrwało próby czasu, ale ja wciąż pamiętam przygotowania do ślubu i wesela, ceremonię i dobrą zabawę po zaślubinach. Potem, gdy wyjechałam z Włoszczowy, nasze kontakty były rzadsze, ale zawsze, gdy się spotkałyśmy, miałyśmy o czym rozmawiać i wydawało nam się, że nasze ostatnie spotkanie było zaledwie wczoraj. Gdy Mirka została dyrektorką Domu Kultury, śledziłam jej poczynania, bywałam na imprezach, słuchałam tego, co miała do powiedzenia na temat przyszłości tej placówki. Z wielką przykrością przyjęłam informację o jej odejściu ze stanowiska dyrektorki Domu Kultury, który tak bardzo kochała. W ostatnich latach nasze kontakty były rzadkie, ale zawsze pamiętałyśmy o życzeniach imieninowych czy świątecznych. W rozmowach telefonicznych obiecywałam, że podczas wizyty we Włoszczowie odwiedzę Mirkę, by nagadać się do woli. Obietnicy nie spełniłam, czego nie mogę sobie dziś wybaczyć. Wiem jednak, że Mirusia wybaczyłaby mi na pewno, bo jej serce było wyjątkowo dobre. Życie nie obchodziło się z nią zbyt łaskawie, ale ja będę pamiętać ją wyłącznie roześmianą i optymistycznie patrzącą w przyszłość.

TŁUMY NA POGRZEBIE

Pogrzeb Mirosławy Bąk z domu Opałko odbył się we wtorek, 28 maja w kościele parafialnym pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny we Włoszczowie. To była skromna uroczystość. Przybyło mnóstwo ludzi, pomimo deszczowej pogody. Odprawiający nabożeństwo żałobne dziekan dekanatu włoszczowskiego ksiądz Zygmunt Pawlik trzy razy dziękował uczestnikom za tak liczny udział w uroczystości.

Przybyli między innymi dwaj wójtowie Krasocina, nie było nikogo z władz samorządowych Włoszczowy. Na pogrzeb przyjechał starosta powiatu jędrzejowskiego Edmund Kaczmarek, który zamówił nawet mszę za spokój duszy świętej pamięci Mirosławy Bąk. Zmarła została pochowana na cmentarzu parafialnym przy ulicy Partyzantów. Spoczęła zaledwie 100 metrów od Domu Kultury, któremu poświęciła 15 lat swojego życia...

OD SZKOŁY, PRZEZ DOM KULTURY DO BIBLIOTEKI

Mirosława Bąk zaczynała swoją karierę zawodową jako nauczycielka nauczania początkowego w Szkole Podstawowej numer 1, gdzie następnie uczyła języka polskiego. Później została dyrektorką włoszczowskiego Domu Kultury - funkcję tę pełniła przez 15 lat.

- Moja praca jest wspaniała. Uwielbiam ją za to, że nie ma tutaj monotonii, zawsze jest coś innego - mówiła w wywiadzie dla "Echa Włoszczowy", przeprowadzonym przed Świętami Bożego Narodzenia w 2004 roku.

W czasie 15 lat zarządzana przez nią placówka bardzo odżyła. - Zaczęły działać różne sekcje, zespoły już nie grały po stodołach, tylko znalazły swój kąt w Domu Kultury, budynek został wyremontowany, wymieniliśmy meble - opowiadała nam pani Mirosława o efektach swojej pracy.

Wykorzystując swoje szerokie znajomości zorganizowała sporo dużych imprez masowych po znacznie obniżonych kosztach. Za jej rządów zmieniła się atmosfera pracy w Domu Kultury. - Stał się on miejscem, gdzie wszyscy pracownicy czuli się jak u siebie w domu - twierdziła.

Nie bez powodu chyba nazywano ją "mamuśką", gdyż bardzo się o wszystko troszczyła. Pracownicy Domu Kultury bardzo dobrze ją wspominają. - Była przede wszystkim człowiekiem - mówi Ewa Ślęzak. - Nigdy nie przeszła ulicą, żeby nie zapytać o rodzinę i dzieci - piszą w Internecie jej byli uczniowie.

Na pytanie o życiowe motto, Mirosława Bąk odpowiadała: - Wyznaję zasadę, która mniej więcej znaczy: żyj sama i daj żyć innym. Staram się sama siebie nie dołować i z najgorszych opresji wychodzić z podniesionym czołem, nie załamywać się.
W 2009 roku niespodziewanie zrezygnowała z funkcji dyrektorki Domu Kultury. Tłumaczyła, że zrobiła to na własną prośbę, że powodem było zmęczenie tą pracą, jednak prawda była inna. Ostatnie lata spędziła pracując w Bibliotece Publicznej we Włoszczowe.

NIE ODZYSKAŁA PRZYTOMNOŚCI…

Zmarła w ubiegłą sobotę, 25 maja o godzinie 12.40 w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kielcach. Trafiła tam 18 maja wieczorem po tym, jak straciła przytomność w swoim domu. Przytomności już nie odzyskała. Stwierdzono u niej krwiaka mózgu.

- W ostatnim czasie źle się czuła. Bolała ją głowa. W sobotę, 18 maja około godziny 14.30 straciła przytomność u siebie w domu. Jej syn wezwał pogotowie. Wzięli ją na oddział wewnętrzny szpitala we Włoszczowe. Zrobiono jej badanie tomografem. Okazało się, że ma krwiaka mózgu. Tego samego dnia, około godziny 22 przewieziono ją na neurochirurgię szpitala na Czarnowie w Kielcach. Tam przeszła operację. Tydzień leżała podłączona do respiratora. Przytomności jednak nie odzyskała - opowiadała nam Aleksandra Rydz, siostra Mirosławy Bąk.

- Cały czas mieliśmy nadzieję, że się obudzi. Wydawało nam się, że ściska nam rękę, jakby chciała coś powiedzieć. Nie wytrzymała jednak tego wszystkiego… - dodaje załamana siostra zmarłej. Mirosława Bąk osierociła 31-letniego syna Marcina, który został sam z narzeczoną Klaudią i małą córeczką Blanką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie