Pani dyrektor, nakłady na ochronę zdrowia rosną z roku na rok, a mimo to czas oczekiwania na przyjęcia w niektórych gabinetach specjalistycznych nie zmniejsza się, jak oczekiwaliby tego pacjenci. Ostatnio - za sprawą społecznej kampanii „Odwołuję. Nie blokuję – zatrzymaj licznik nieodwoływanych wizyt” nagłośniony został problem nie zgłaszania się na wizyty i nie odwoływania ich przez chorych, co blokuje terminy innym pacjentom. Jak to wygląda od strony NFZ?
Małgorzata Kiebzak: - Zacznijmy od tego, że dłuższy czy krótszy czas oczekiwania na przyjęcie, to wypadkowa wielu czynników. Jeżeli chodzi o kwestie finansowe, to faktycznie Świętokrzyski OW NFZ przekazuje placówkom medycznym coraz więcej pieniędzy. Tylko w przeciągu trzech lat 2019-21 – rok 2022 jeszcze trwa, finansowanie ambulatoryjnej opieki specjalistycznej – AOS zwiększyło się o prawie 46 milionów złotych. W 2019 roku plan zakupów wynosił 162,1 miliona złotych, w 2020 – 172,5 mln. zł., a w 2021 już prawie 208 milionów.
Na co konkretnie zostały przeznaczone te środki?
Z jednej strony na podpisywanie kontraktów z nowymi placówkami, właśnie po to, by dostępność do pomocy specjalistycznej była jak największa. Z drugiej na podwyższenie wyceny świadczeń, jaką NFZ płaci placówkom, Przede wszystkim jednak płacimy za dużo większą liczbę wizyt, niż np. dwa, trzy lata temu. Być może nie wszyscy pacjenci o tym wiedzą, ale od lipca 2021 roku świadczenia w AOS nie są limitowane.
Co to oznacza?
Poradnia specjalistyczna nie ma określonych limitów przyjęć czyli NFZ zapłaci za każdego pacjenta, który w tej poradni zostanie przyjęty. Innymi słowy pacjent nie może usłyszeć od lekarza czy w rejestracji: skończyły się nam pieniądze przekazane przez NFZ, nie zostanie pan/pani przyjęty. Bo to będzie nieprawda.
Czyli jak rozumiem problem nie tkwi w pieniądzach, a przynajmniej nie do końca w nich. Jakie więc inne czynniki decydują o terminie wizyty?
Tu należy wyjaśnić jeszcze jedną kwestię. Nie wszyscy chorzy czekają na wizytę tyle samo. Są niemałe grupy osób ze specjalnymi uprawnieniami, które są przyjmowane poza kolejnością. Chociażby osoby z orzeczeniem o znacznym stopniu niepełnosprawności, które także nie potrzebują skierowania do specjalisty. Pierwszeństwo w ustaleniu terminu wizyty mają również Zasłużeni Honorowi Dawcy Krwi i Zasłużeni Dawcy Przeszczepu, kobiety ciężarne, inwalidzi wojenni i wojskowi, kombatanci, działacze opozycji antykomunistycznej, osoby represjonowane z powodów politycznych, uprawnieni żołnierze i weterani w zakresie leczenia urazów i chorób nabytych podczas wykonywania zadań poza granicami państwa. Pełny wykaz osób uprawnionych i zasady udzielania im świadczeń określa ustawa o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Przede wszystkim jednak w pierwszej kolejności przyjmowani są też wszyscy pacjenci w stanie zagrożenia życia i ci , którym lekarz kierujący do specjalisty zaznaczy na skierowaniu „przypadek pilny”.
Możemy więc mówić o czynnikach formalnych, urzędowych i medycznych, zdrowotnych, które mają wpływ na termin wizyty. A jak wygląda w naszym województwie sytuacja z lekarzami specjalistami. W Polsce jest z tym ogromny problem.
W świętokrzyskim też brakuje specjalistów i myślę, że taki stan potrwa jeszcze kilka lat, dopóki absolwenci kierunków lekarskich, nie skończą studiów, nie zrobią specjalizacji. I to właśnie liczba lekarzy w dużej mierze rzutuje na czas oczekiwania. Bo cóż z tego, że znajdą się pieniądze, skoro możliwości personalne są ograniczone. Lekarz jest w stanie w określonym czasie przyjąć określoną grupę pacjentów i w pewnym momencie te możliwości się kończą. W dodatku pacjenci mają swoich ulubionych specjalistów, których cenią, do których się przyzwyczaili. Często sytuacja wygląda tak, że w jednym gabinecie najbliższy termin wizy jest za miesiąc czy dwa, a dosłownie kilka ulic dalej – już tylko kilka dni. I w takim wypadku, to pacjent decyduje, czy chce zostać przyjęty szybko, czy woli poczekać do „swojego” lekarza. Dużo też zależy od tego, ilu lekarzy danej specjalizacji przyjmuje w danej miejscowości. Inaczej sytuacja wygląda, gdy w powiecie jest np. 10 gabinetów okulistycznych, a inaczej, gdy jeden, czy dwa. Ale tak jak wspomniałam, w tej kwestii sytuacja może się zmienić dopiero za kilka lat.
To wróćmy do początku naszej rozmowy. Mam wrażenie, że jesteśmy świadkami pewnego paradoksu: z jednej strony lekarzy specjalistów brakuje, każdy jest niemal na wagę złota, a z drugiej statystyki mówią, że masowo rezygnujemy z już ustalonych wizyt…
Tak, to jest problem. Szczególnie w sytuacji, gdy pacjent rezygnuje z wizyty i nie poinformuje o tym przychodni czy poinformuje w ostatniej chwili. Co się wówczas dzieje? Lekarz zamiast np. 20 chorych, przyjmuje 15, ponieważ 5 się nie zgłosiło. Nie wykorzystuje swojego czasu, a mógłby przyjąć pięć kolejnych osób z listy.
Jaka jest skala tego problemu?
Dane są bardzo różne. Niektóre mówią, że w skali całego kraju takich nieodwołanych wizyt jest nawet 17 milionów rocznie. Sprawdziliśmy, jak to wyglądało w tym roku województwie świętokrzyskim na przykładzie trzech najbardziej obleganych zakresów: kardiologii, ortopedii i fizjoterapii, która jest ściśle powiązana z AOS. Przyznam, że wyniki szokują. Proszę sobie wyobrazić, że na przyjęcie do wszystkich poradni ortopedycznych w regionie jest zarejestrowanych i czeka 3 396 pacjentów - do dane na dzień 22 listopada. A jednocześnie na wizytę nie zgłosiło się 5 245 osób! W przypadku poradni kardiologicznych na wizytę czeka 5 209 osób, a nie zgłosiło się 3 298! Na fizjoterapię ambulatoryjną nie zgłasza się 15 procent chorych.
Aż trudno w to uwierzyć. Pacjenci sami marnują terminy…
A co gorsza blokują dostęp do lekarza innym chorym. Te tysiące niewykorzystanych terminów mogło być przeznaczone na przyjęcie innych chorych. To działa tak: lekarz czeka na pacjenta, ten nie przychodzi. Medyk marnuje swój czas, który mógłby wykorzystać na przyjęcie innego chorego. A wystarczyło odwołać wizytę, by umożliwić innym pacjentom szybsze skorzystanie z porady. Popatrzmy na to ze swojej strony: mogłabym/mógłbym dostać się do specjalisty znacznie szybciej, gdyby Ci, którzy rezygnują z wizyty zgłosili to w przychodni.
I stąd kampania „Odwołuję. Nie blokuję – zatrzymaj licznik nieodwoływanych wizyt”?
Pomysłodawcom kampanii jest Centrum Medyczne CMP, ale angażuje się w nią wiele publicznych i niepublicznych placówek, a patronuje NFZ i MZ. Niedawno z apelem o zgłaszanie rezygnacji z wizyty wystąpił Wojewódzki Szpital Zespolony w Kielcach. Tam problem jest szczególnie zauważalny w poradni kardiologicznej – nie ma dnia, by kilku pacjentów nie przyszło na wizytę nie informując o tym rejestracji. Oczywiście, chory ma prawo nie przyjść na wizytę, może mieć ku temu mnóstwo obiektywnych i subiektywnych powodów. Nikt o to nie może i nie ma pretensji. Chodzi o to, by tę rezygnację zgłosił w placówce. Na przykład dzwoniąc wcześniej, powiadamiając osobiście lub przez kogoś bliskiego, mailem, sms-em – jeżeli ma taką możliwość. Pamiętajmy, że tu chodzi o nasze własne zdrowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?