Nocą 16 października 1944 roku o pobliżu Opatowca Liberator B24J Ew-250L miał lecieć ze zrzutem z Brindisi na południu Włoch na teren obwodu Armii Krajowej w Końskich. Samolot sił powietrznych Wielkiej Brytanii (RAF) złożony z załogi południowoafrykańskich i angielskich lotników został jednak zestrzelony przez niemiecki myśliwiec niedaleko swojego celu.
Piloci nie przeżyli. Mimo to uratował się jeden ze strzelców, który wyskoczył w trakcie spadania maszyny. Był nim Ronald Pither. Z pomocą przyszedł mu lokalny oddział Armii Krajowej oraz rodzina Jańców. Rannemu udzielono pierwszej pomocy i ukrywano przez kilka tygodni najpierw w Kocinie, a następnie w Rachwałowicach. Nie była to operacja łatwa. Wspomniany obszar znajdował się na zapleczu frontu, gdzie stacjonowały duże jednostki niemieckie. Za pomoc zbiegowi groziły surowe konsekwencje z rozstrzelaniem na miejscu włącznie.
Takich lotów było w tamtym czasie blisko tysiąc (to około 4 tysiące kilometrów, kilkanaście godzin lotu w warunkach skrajnie niebezpiecznych, nad okupowaną Europą, bez międzylądowania zaraz za Wisłą z powodu braku zgody Sowietów).
Społeczeństwo gminy Opatowiec pamięta o bohaterach. Niedzielna uroczystość - w związku z zagrożeniem koronawirusem - musiała być ograniczona do minimum. Odbyła się przed odsłoniętym dwa lata temu pomnikiem.
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?