Piękna Papieska Droga Krzyżowa w Masłowie z biskupem Marianem Florczykiem
W piątek, 31 marca, w kościele parafialnym pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Masłowie, została odprawiona msza święta pod przewodnictwem księdza biskupa Mariana Florczyka. W pięknej homilii ksiądz biskup przywołał dzień 2 kwietnia 2005 roku, kiedy Jan Paweł II odszedł do Domu Ojca. To był wstrząs dla wszystkich, wtedy świat się zatrzymał.
- W bólu staliśmy się jedną rodziną. Takie też było przeżycie w Kielcach. Wróciłem koło północy, przy katedrze kieleckiej było dużo ludzi. Wielki tłum w liczbie kilku tysięcy zgromadził się potem tu na lotnisku w Masłowie. Nikt ich nie zwoływał. Zwoływało ich serce. Serce zbolałe, wrażliwe, ale i wdzięczne, dumne ze swojego rodaka - Polaka, papieża Karola Wojtyłę. Chcieli się spotkać tu, gdzie był wyciśnięty ślad jego stóp i słów. W szlochu można było słyszeć często powtarzane pytanie: „Co teraz będzie?”, „Jak teraz będzie?” Mając na uwadze to, co dzieje się „teraz”, właśnie „teraz” w Polsce i to tylko w Polsce
- mówił ksiądz biskup Marian Florczyk,
Zdjęcia z Drogi Krzyżowej w Masłowie
Z ubolewaniem mówił też o ostatnich atakach na Jana Pawła II, do których doszło w naszym kraju
- Szarganie świetnością boli. Pytanie: kogo boli? Na pewno nie tych, co za nic mają prawdę, godność człowieka, wzory moralne i patriotyczne. W dzisiejszej ewangelii słyszeliśmy słowa Jezusa skierowane do tych, którzy chcieli Go ukamienować: „Za który z tych czynów chcecie mnie ukamienować”. Może z okna nieba Jan Paweł II zwraca się do nas z tym pytaniem? Podstępni faryzeusze nie wskazali żadnego niewłaściwego czynu Jezusa. Nie rozumieli też innych słów Jezusa: „Prawda was wyzwoli”. Oni, bojąc się prawdy o sobie ciągle chodzili z kamieniem, by Go uderzyć, zabić. Kamień w ręce to kamienne serce. Najłatwiej zabija się kamiennym sercem. A takich dziś jest wiele
- zakończył homilię ksiądz biskup Marian Florczyk.
Po Eucharystii rozpoczęła się Droga Krzyżowa ulicami Masłowa. To jedyne takie nabożeństwo w województwie pokazujące bogactwo regionu świętokrzyskiego m.in. poprzez udział zespołów ludowych ubranych w zapaski. O wyjątkową oprawę Drogi Krzyżowej zadbały zespoły działające przy Centrum Edukacji i Kultury "Szklany Dom" w Ciekotach, masłowska schola, harcerze, strażacy ochotnicy. Wszyscy byli zaangażowani zarówno w czytanie rozważań, śpiew jak i niesienie krzyża.
Zdjęcia z Drogi Krzyżowej w Masłowie
Papieska Droga Krzyżowa zakończyła się przy pomniku świętego Jana Pawła II . Była modlitwa, zabrzmiała "Barka", ustawiono też krzyż ze zniczy. Swoim świadectwem o świętym Janie Pawle II podzielił się też profesor Mieczysław Adamczyk, historyk, założyciel i rektor Wszechnicy Świętokrzyskiej w Kielcach. Za koordynację wydarzenia odpowiadał ksiądz Piotr Motyka, proboszcz parafii w Masłowie. Z mieszkańcami modlili się wójt Tomasz Lato oraz goście Renata Janik - wicemarszałek województwa świętokrzyskiego i starosta kielecki Mirosław Gębski.
Homilia księdza biskupa Mariana Florczyka
Szarganie świętością niesie ból i krzywdę społeczną
Moi drodzy, to jest nasza tradycyjna modlitwa. Tradycyjna, bo przecież spotykamy się tu od śmierci Jana Pawła II, czyli od 2005 roku. Dnia 2 kwietnia wspomnianego roku obwieszczono w Rzymie, że Jan Paweł II odszedł do Pana. Był to wstrząs dla świata i płacz całego świata. Chyba nigdy nie zalał się świat łzami tak jak wówczas. Pełni smutku ludzie gromadzili się na placach, w kościołach i na ulicach. Zamykano restauracje, odwoływano koncerty, zabawy, a była to sobota. W domach wpatrzeni w ekrany telewizorów, nasłuchiwano słów pocieszenia. Płacz, szloch dzieci, młodzieży i starszych na wszystkich kontynentach. Odszedł ktoś wielki a zarazem tak bliski. Płakali wierzący i niewierzący. Ta wiadomość zastała mnie w Toruniu. Byłem świadkiem tych przeżyć. Doświadczyłem też tego, że w bólu staliśmy się jedną rodziną. Takie też było przeżycie w Kielcach. Wróciłem koło północy, przy katedrze kieleckiej było dużo ludzi. Wielki tłum w liczbie kilku tysięcy zgromadził się potem tu na lotnisku w Masłowie. Nikt ich nie zwoływał. Zwoływało ich serce. Serce zbolałe, wrażliwe, ale i wdzięczne, dumne ze swojego rodaka - Polaka, papieża Karola Wojtyłę. Chcieli się spotkać tu, gdzie był wyciśnięty ślad jego stóp i słów. W szlochu można było słyszeć często powtarzane pytanie: „Co teraz będzie?”, „Jak teraz będzie?” Mając na uwadze to, co dzieje się „teraz”, właśnie „teraz” w Polsce i to tylko w Polsce, przybliżę postać proroka Jeremiasza, którego słowa słyszeliśmy w pierwszym czytaniu.
Kim był prorok Jeremiasz? Działał na przełomie VII i VI wieku, zmarł w 585 roku przed Chrystusem. W swym prorockim nauczaniu zapowiadał spustoszenie i niewolę swojego kraju i samej Jerozolimy. Powodem były waśnie, kłótnie, upadek moralny i odwrócenie się od Jedynego Boga. Był świadkiem rozgrywek kastowych, dziś powiedzielibyśmy partyjnych. Słowa napomnień i przestrogi drażniły słuchających, choć wypływały one z miłości proroka do narodu, do Boga, do prawdy o życiu ludzkim. Przerażało go odstępstwo od podstawowych zasad i głupota. Potęgą ówczesnego świata i całego Wschodu była Babilonia. I właśnie w jej niewolę popadł naród, tak jak przepowiadał prorok. W czasie niewoli dawał nadzieję. Jego nauczanie pomogło Izraelitom przetrwać lata tej niewoli. Po niewoli, inspirował naród do trwania przy Bogu, do odnowy życia religijnego i moralnego. Czując się przywódcą religijnym nie był obojętny na sprawy społeczne i narodowe. Ciekawi mnie to życie proroka Jeremiasza. Jest jakieś podobieństwo do dziejów naszego narodu i św. Jana Pawła II. W dzisiejszym fragmencie pierwszego czytania odczytujemy słowa ubolewania proroka. Słyszy on oszczerstwa wypowiadane wobec niego. Słyszy wzajemne knowania: „Donieście, donieśmy na niego! (…). Może… go zwyciężymy i wywrzemy pomstę na nim!”. Ciekawe podobieństwo wydarzeń i słów do dzisiejszych wydarzeń. Życie Jeremiasza to historia przewrotności, podstępu, kłamstwa, pogardy uczciwym-Bożym człowiekiem, prawdą i miłością rodakiem. W tamtej historii można odczytywać też polską historię: bolesną, okrutną, pełną nienawiści również wobec siebie. Nienawiści posuniętej do zabijania.
Święty Jan Paweł był tu na naszej świętokrzyskiej ziemi, szczycimy się z tego. Zostawił ślad papieski na wieki, do końca świata. Jest to ślad nie tylko papieża, ale też wielkiego Polaka, wyjątkowego autorytetu światowego i świętej osoby. Uznany za świętego przez Watykan, a wcześniej przez społeczność ludzką, nie tylko kościelną. To oni, ci ludzie z całego świata wołaniem „Santo subito” dokonali kanonizacji, wcześniej niż Watykan. Tym ludziom jak i samemu świętemu należy się szacunek. Zwykły, ludzki szacunek. Dlaczego? Pozwólcie, że w tym miejscu odwołam się do naszego poety, malarza – Stanisława Wyspiańskiego. W dramacie „Wesele”, myśl poety wypowiada Stańczyk do dziennikarza. Są to słowa ostrzeżenia dla wszystkich pokoleń. Tak brzmią:
„…Świętości nie szargać,
bo trza, żeby święte były,
ale Świętości nie szargać:
to boli.”
Przejmujące i prorocze słowa. Szarganie świetnością boli. Pytanie: kogo boli? Na pewno nie tych, co za nic mają prawdę, godność człowieka, wzory moralne i patriotyczne. W dzisiejszej ewangelii słyszeliśmy słowa Jezusa skierowane do tych, którzy chcieli Go ukamienować: „Za który z tych czynów chcecie mnie ukamienować”. Może z okna nieba Jan Paweł II zwraca się do nas z tym pytaniem? Podstępni faryzeusze nie wskazali żadnego niewłaściwego czynu Jezusa. Nie rozumieli też innych słów Jezusa: „Prawda was wyzwoli”. Oni, bojąc się prawdy o sobie ciągle chodzili z kamieniem, by Go uderzyć, zabić. Kamień w ręce to kamienne serce. Najłatwiej zabija się kamiennym sercem. A takich dziś jest wiele.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?