Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Patrycja Yamaguchi z Suchedniowa o kulisach igrzysk w Tokio. W polskiej ekipie nikt nie gwiazdorzył. Nasi olimpijczycy trzymali się razem

Mateusz Bolechowski
Mateusz Bolechowski
Pochodząca z Suchedniowa Patrycja Yamaguchi była opiekunką polskiej reprezentacji na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. Jaka atmosfera panowała w naszej ekipie i dlaczego pokora jest niezbędna w Japonii? Suchedniowianka opowiada o kulisach igrzysk.

Patrycja Yamaguchi pochodzi z Suchedniowa, od 20 lat mieszka w Japonii. Jest współautorką książki „Japonia. Przewodnik osobisty”. Od 10 lat prowadzi serwis podróżniczy Ryoko.pl . Zajmuje się organizacją podróży po Japonii, którą zna doskonale. Jej pasjami są surfing i kolarstwo. Podczas Igrzysk Olimpijskich opiekowała się polską reprezentacją.

Jak to się stało, że zostałaś opiekunką polskiej reprezentacji olimpijskiej?

Agencja Nippon Travel, w której pracuję, podpisała umowę z Polskim Komitetem Olimpijskim. Przygotowania do igrzysk trwały kilka lat. Prawdę mówiąc, po wybuchy pandemii obawiałam się, czy w ogóle dojdą do skutku. Jak wiadomo, na szczęście się udało, choć z wiadomych względów to była trochę „dziwna” impreza.

W jakich warunkach mieszkali nasi reprezentanci?

Nie mieli wielkiej swobody, z powodu reżimu sanitarnego. Nie mogli opuszczać wioski olimpijskiej, poza wyjazdami na obiekty sportowe. Obiekty były pilnowane. Na miejscu członkowie naszej ekipy mieli do dyspozycji dużą stołówkę z imponującym wyborem dań, dostosowanych do diet zawodników, a nawet zasad religii. Osobno mieszkali działacze i przedstawiciele sponsorów.

Wielkie emocje budziły tekturowe łóżka. Niektórzy twierdzili, że skonstruowane tak, by sportowcy… nie mogli uprawiać na nich seksu.

Sprawę słynnych łóżek udało się wyjaśnić. Teza, o której wspomniałeś, była nieprawdziwa. Łóżka faktycznie były wykonane z kartonu, ale wygodne i wytrzymałe. Zostały specjalnie zaprojektowane, po igrzyskach zostały poddane recyklingowi.

Jak Polacy zareagowali na zetknięcie się z surowymi zasadami bezpieczeństwa, wprowadzonymi przez organizatorów?
Musieli się nauczyć pokory, która w Japonii jest niezbędną cechą. Sama procedura wyjścia z samolotu i lotniska była zderzeniem z nową rzeczywistością. Mogło to trwać nawet sześć godzin. Ludzie byli poirytowani, ale trzeba było to przełknąć i zaakceptować system, który mógł się wydawać bezsensowny. Choć trudno było pojąć, dlaczego nie wolno wejść na trybuny Stadionu Narodowego, mogącego pomieścić 80 tysięcy ludzi, a na zawodach tenisowych kibice siedzieli jeden obok drugiego. Przy obiektach sportowych były dziesiątki tysięcy wolontariuszy, policjantów i żołnierzy, pilnujących bezpieczeństwa i przestrzegania zasad.

Czyli ze zwiedzania i innych poza sportowych atrakcji nic nie wyszło?

Sporo czasu spędzaliśmy w autokarach. Podczas podróży opowiadałam o Japonii i mijanych miejscach, ale faktycznie, to było zwiedzanie przez szybę. Nasi sportowcy sporo pytali o codzienne życie w Japonii.

Japonia zdobyła mnóstwo medali, skąd taki sukces tej reprezentacji?

Sądzę, że wynika to z ciężkiej pracy, do której Japończycy są przyzwyczajeni. No i mieli dużą motywację. W pływaniu nie od dziś są świetni.

Ale złoty medal w baseballu?!

To jest, oprócz piłki nożnej, jeden z najpopularniejszych sportów w tym kraju. Każdy chłopiec w Japonii dostaje od ojca kij i rękawicę do baseballa. Mnie ich medal w tej dyscyplinie zupełnie nie dziwi.

Jaka atmosfera panowała w polskiej ekipie?

Miałam wrażenie, że wszyscy zawodnicy się wspierają w dobrych i gorszych momentach. Nie było niezdrowej rywalizacji. Początek igrzysk nie był wymarzony, ale potem było coraz lepiej, w efekcie nasi sportowcy zdobyli rekordową liczbę medali, więcej, niż podczas igrzysk w Rio. Polscy sportowcy to bardzo skromni ludzie, nikt się nie kreował na gwiazdę. Wracając do Polski, miałam okazję porozmawiać z Anitą Włodarczyk, która świętowała swoje urodziny. To przemiła osoba.

Największym zawodem dla kibiców była porażka naszych siatkarzy.

Faktycznie, były ogromne nadzieje, a potem równie duże rozczarowanie. Na siatkarzy czekały fanfary, niestety, nie zostały odegrane. Szkoda. Dla mnie najbardziej emocjonujące były regaty żeglarskie, które miałam okazję obserwować.

Igrzyska olimpijskie już się skończyły. To koniec Twojej przygody ze sportem?

To była druga wielka impreza, przy której miałam przyjemność pracować. Pierwsze były Mistrzostwa Świata w Rugby. Niestety, Polaków na nich nie było. Po igrzyskach w Tokio najprawdopodobniej będę pracowała przy zimowej olimpiadzie w Chinach. Mam nadzieję, że moja przygoda ze sportem dopiero nabiera tempa.

Teraz wróciłaś do rodzinnego Suchedniowa.

Tak, i przywiozłam z Japonii prezent dla szkoły podstawowej w Ostojowie, w której uczyła się moja córka. Świetnie ją tam przyjęto, choć słabo mówiła po polsku. To talizman szczęścia – Daruma, na której podpisali się wszyscy sportowcy z polskiej ekipy olimpijskiej.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie