Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pensjonariusz wyskoczył z okna Domu Pomocy

Iwona Rojek
Niewidomy i ranny leży na korytarzu Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego na Czarnowie w Kielcach.
Niewidomy i ranny leży na korytarzu Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego na Czarnowie w Kielcach. Ł. Zarzycki
54-letni pensjonariusz wyskoczył w piątek z pierwszego piętra Domu Pomocy Społecznej dla Niewidomych.

Było przed godziną 20, na dworze całkiem ciemno, kiedy przechodząca para zauważyła na trawie z prawej strony Domu Pomocy Społecznej dla Niewidomych przy ul. Złotej w Kielcach leżącego nieruchomo mężczyznę. Szybko pobiegli, aby zawiadomić o tym pracowników.

Pielęgniarki nakryły pensjonariusza kocem, a potem wezwano pogotowie. Po chwili przyjechała karetka i policja. Mężczyzna został odwieziony do szpitala na Czarnów. Wczoraj jego stan był ciężki, ale stabilny.

JAK TO SIĘ MOGŁO STAĆ?

Kiedy w poniedziałek przed południem odwiedziliśmy Dom Pomocy Społecznej przy ul. Złotej, akurat jego dyrektor Romuald Jantarski oglądał dokładnie pokój i okno, z którego wyskoczył podopieczny. Obok na wersalce siedział drugi pensjonariusz, który dzielił pokój z rannym. Był obecny, kiedy doszło do piątkowej tragedii, ale podobno już spał, poza tym kontakt z nim jest utrudniony. Nie tylko - jak tłumaczy dyrektor - jest całkowicie niewidomy, ale ma też zaburzenia psychiczne, więc nic o piątkowym zdarzeniu nie opowie.

- Nie mam pojęcia co temu mężczyźnie przyszło do głowy, żeby wyskakiwać z okna - zastanawia się dyrektor Jantarski. - Pochodzi z Radomia, z dokumentacji wynika, że stracił oczy 15 lat temu w wyniku jakiejś bójki. Był alkoholikiem, ale od trzech lat nie pił, co jakiś czas badał go psychiatra i nie stwierdził żadnych myśli samobójczych. W sierpniu stał się bardzo agresywny, trafił na jakiś czas na oddział psychiatryczny do szpitala w Morawicy. Można o nim powiedzieć, że był człowiekiem nie okazującym swoich emocji, nie sygnalizującym żadnych potrzeb, prosił jedynie o papierosa, niewiele zainteresowanym światem. Nie miał żadnej rodziny, nikt go tu ani raz nie odwiedził. Tego wieczoru pielęgniarka była u niego w pokoju po godzinie 19, wymagał całkowitej pielęgnacji. Zrobiono mu toaletę, założono na noc pampersa, na nic się nie uskarżał.

Dyrektor Jantarski nie odwiedził swojego podopiecznego w szpitalu, o stan jego zdrowia pytał telefonicznie.

SAM NIE WIETRZYŁ

Ewa Olszewska-Lipiec, kierownik działu terapeutyczno-opiekuńczego placówki, która podobnie jak pozostały personel została wezwana w piątek wieczorem do pracy, też nie ma żadnego wyjaśnienia, czemu doszło do nieszczęścia.

- Ten mężczyzna nigdy sam nie otwierał okna, zawsze pokój wietrzyły pielęgniarki - opowiada. - Może w piątek się wychylił, bo chciał się przewietrzyć i wypadł? Choć nasz dyrektor nie bardzo wierzy w to wietrzenie, bo trzeba by się dobrze wspiąć, żeby wypaść. Słyszeliśmy, że ma połamane żebra, całe szczęście, że żyje - dodaje pani kierownik.

CZY TO NORMALNE?

Pozostali pensjonariusze mówią, że o niczym nie słyszeli, ale podopieczny Zdzisław Janicki, który swego czasu prowadził tu protest głodowy, ma na temat tego co się stało swoją teorię. - W tym domu dochodzi do różnych nieprawidłowości, wiedziałem, że kiedyś dojdzie do nieszczęścia - podkreśla. - Czy to normalne, żeby ktoś wyskakiwał z okna pod bokiem pielęgniarek? W sąsiadującym pokoju urzęduje przecież personel! - dodaje.

Karolina Stachura, rzecznik Komendy Miejskiej Policji, informuje, że podczas przesłuchania na oddziale szpitalnym pensjonariusz powiedział, że nie wie dlaczego wyskoczył.

TO SIĘ WIĘCEJ NIE POWTÓRZY...

Niewidomy podopieczny przebywa obecnie w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym na Czarnowie. Z braku miejsc leży na korytarzu. - Rozmowa z pacjentem nie jest wskazana - mówi prof. Stanisław Głuszek, ordynator oddziału chirurgicznego. - Ma obrażenia wewnętrzne, krwiaki śródmózgowe. Obrażenia spowodowały, że nie bardzo wiedział, co się z nim stało. Jego stan zdrowia nie zagraża życiu, ale trudno przewidzieć, co się wydarzy w najbliższych dniach.

- Nie czujemy się w żaden sposób winni za to co się stało - tłumaczy dyrektor Romuald Jantarski. - Skąd możemy wiedzieć, co komu przyjdzie do głowy. Ale jak wróci do nas, to zrobimy dyskretne zabezpieczenia, żeby więcej do tego nie doszło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie