Trener Daniel Łebek o pracy w Nigerii i ŁKS Probudex Łagów
35-latek pracował w wielu klubach województwa świętokrzyskiego: Korona Kielce, ŁKS-Probudex Łagów, Wicher Miedziana Góra, Politechnika Świętokrzyska, czy Lechia Strawczyn. Bogate CV. Kilka miesięcy temu Łebek postanowił zmienić otoczenie i przenieść się do województwa Kujawsko-Pomorskiego, a konkretniej do Grudziądza, aby tam asystować w prowadzeniu Olimpii trenerowi Bogusławowi Baniakowi.
Nie jest to jego pierwsza przygoda jako asystent poza świętokrzyskim, bo kilka lat temu pracował również w Miedzi Legnica, gdzie pomagał przy drugim zespole oraz drużynie u-19.
Jak w ogóle znalazłeś się w Grudziądzu? Trudno było zostawić drużynę w Strawczynie?
- Z każdej drużyny, z którą współpracowałem, ciężko było odchodzić. W Lechii udało nam się zbudować bardzo fajny zespół oraz osiągnąć niezły wynik, jak na panujące realia. W Grudziądzu chcieli rozbudować sztab. Jakiś czas temu pracowałem w Miedzi Legnica - przy drugiej drużynie oraz zespole u-19 - i tam poznałem kolegę. W zeszłym sezonie on dostał pracę w Olimpii. Niedługo później klub szukał trenera asystenta i przekazał kontakt do mnie. W klubie chcieli, żeby nowy asystent poza piłką znał się też na motoryce - wtedy wiedziałem, że jest to miejsce dla mnie. Trener Baniak przeczytał CV, spotkaliśmy się, ustaliliśmy warunki i podpisaliśmy kontrakt.
Jak bardzo różni się praca jako asystent trenera, a jako szkoleniowiec pierwszej drużyny?
- Największa odpowiedzialność jest na pierwszym trenerze. Jest nas dwóch asystentów w Olimpii. Staramy się odciążać z trenera z niektórych rzeczy. Wiadomo, że to są seniorzy i presja wyniku jest duża. Musimy być pomocni i odpowiedzialni, aby ta drużyna szła do przodu. Dobrze się rozumiemy, a to najważniejsze w tej pracy.
Czy porzuciłeś już dalsze plany bycia pierwszym trenerem?
- Na pewno nie. Moja historia jest taka, że na początku miałem grupy w Koronie, ale tylko indywidualne. Prowadziłem też drużynę w Orlętach, Rodzinie - gdzie miałem przyjemność pracować m.in. z braćmi Lisowskimi. Byłem też członkiem IPR (Indywidualny Program Rozwoju). Teraz cały czas się rozwijam. Jestem pewny, że idę w dobrym kierunku. Cieszę się z tego, co robię i gdzie jestem. Nie wykluczam, że kiedyś taka okazja (bycia pierwszym szkoleniowcem) się przytrafi. Jeśli tak się stanie, to może z niej skorzystam, ale razie nad tym się nie zastanawiam. Jestem w Olimpii, walczymy o awans i to jest dla mnie najważniejsze.
Byłeś już wcześniej asystentem w Łagowie, w Miedzi Legnica, a teraz w Olimpii Grudziądz. Który klub wygląda najlepiej?
- Nie muszę się długo zastanawiać - finansowo Łagów. W Grudziądzu nie jest tak pięknie, jak się wydaje. Sponsorem jest tylko miasto. W Łagowie jest Probudex, który wykłada bardzo duże pieniądze. A jeśli chodzi o infrastrukturę - to Pogoń, tak jak Ci mówiłem. To chyba najlepsza odpowiedź.
Czy śledzisz losy swoich byłych zespołów z województwa świętokrzyskiego?
- Tak oczywiście. Cały czas śledzę, obserwuję Lechię, Łagów, Wicher. Często kontaktujemy się z byłymi zawodnikami, aby po prostu zapytać: jak tam, co słychać. Jak najbardziej. Wydaje mi się, że byłoby to nienormalne, gdyby tak nie było.
Już w sobotę pojedynek na szczycie III-ligi w naszym województwie. Pytanie jest proste – Łagów, czy Wieczysta?
- Całym sercem jestem za Łagowem. My gramy o 12, a ŁKS o 13, więc może uda mi się zobaczyć kawałek spotkania.
Jak możesz porównać trenerów z którymi mogłeś współpracować na poziomie IIII ligi – w Łagowie, z trenerem Pietrzykowskim oraz teraz, z trenerem Baniakiem?
- Irek to dobry trener. Jest też bardzo dobrym organizatorem, zarządcą - takim dyrektorem sportowym. Umie zadbać o piłkarzy. Czasami wykonuje rzeczy, które nie leżą nawet w jego kwestii. To go wyróżnia.
- A trener Baniak? To jest osoba, która była kilka razy człowiekiem roku w zachodnio-pomorskim. Zna wszystkich w Polsce. Wyjmuje telefon i dzwoni do trenera Michniewicza, żeby pogadać. Baniak całe życie spędził przy piłce. Skończył AWF, kształcił się tylko w tym kierunku, nie tylko jako trener. Jest doskonałym psychologiem. Czasem wchodzi do szatni, kiedy jest niekorzystny rezultat i każdy na jego miejscu by krzyczał, rzucał butelkami itd. On nie krzyczy. Powie dwa słowa, uśmiechnie się, szepnie coś komuś do ucha i zawodnicy wychodzą później spokojni, pewni o wynik. Doskonale wie, co zrobić w danym momencie. Wie, kiedy trzeba kogoś opierdzielić, a kogo pocieszyć – umie to dozować. Dla zawodników jest jak ojciec.
W pewnym momencie swojej trenerskiej kariery byłeś blisko przeprowadzki do Nigerii. Czy możesz coś więcej o tym opowiedzieć?
- Pracując w Legnicy, miałem przyjemność trenować dwóch 17-latków z Nigerii. Na jednym z treningów poznałem menedżera z tego kraju, który de facto ma żonę Polkę, i tak się poznaliśmy. Poleciałem do Nigerii, byłem tam 3 tygodnie na turnieju. Miałem obserwować turniej i wyławiać ciekawych zawodników, robić opisy do bazy menedżerskiej. Moim zadaniem było wdrożyć europejskie standardy w tej akademii.
Jak wygląda życie w Afryce, panuje tam bieda?
- Różnie. Są ludzie, którzy jeżdżą Ferrari, a 10km dalej jest most pod którym żyją ludzie. Nie ma zasady. Hybryda – ludzie biedni i bogaci, jak wszędzie.
Co nie wypaliło, żebyś został tam na dłużej?
- Wybuchła pandemia. Wizy, szczepionki, za dużo rzeczy organizacyjnych i niestety po krótkiej przygodzie trzeba było z Afryki wracać. Byłem tam w kwietniu 2020 roku i miałem jechać w lato już na stałe.
Jak wyglądały tam warunki do życia, gdzie się zatrzymałeś?
- Klimat bardzo gorący i duszny. Mieszkałem w hotelu, gdzie panowały bardzo fajne standardy. Hotel ogrodzony, z żołnierzami na bramkach, basen pod balkonem – niczego nie brakowało. Na każdy trening jechał z nami żołnierz w samochodzie, to było czasami niekomfortowe.
Przechodząc do Twojego aktualnego zespołu, Olimpii Grudziądz, w październiku przytrafił Wam się lekki dołek – 2 porażki i remis – czym to było spowodowane?
- Jeśli chodzi o sztab to nie ma mowy o żadnym dołku. Zespół przez cały tydzień ciężko pracuje. Nie ma mowy o jakimkolwiek kryzysie. Mamy dostęp do GPS-ów, wiemy wszystko - ile, jak, i w jaki sposób kto biega. Podobne wyniki motoryczne były zarówno w przypadku zwycięstw, jak i porażek. Te kilka meczów to głównie błędy indywidualne, techniczne i przez nie straciliśmy punkty. W meczu z Pogonią na boisku wybiegło dziewięciu ludzi z ekstraklasy i to było widać. Zagraliśmy dobre zawody, ale trochę zabrakło, żeby zdobył pełną pulę. Wyglądamy jednak dobrze pod każdym względem i mam nadzieję, że utrzyma się to do końca sezonu.
Liczy się jakieś inne miejsce poza pierwszym?
- Na tę chwilę nie. Tylko pierwsze daje promocję na poziom centralny, dlatego nie ma innej możliwości, aby to nie była Olimpia. Ciśnienie jest ze strony władz miasta, jak i władz klubu. Musimy wejść do II ligi.
Jest kilka w tej lidze: Zawisza Bydgoszcz, Błękitni Stargard, czy rezerwy Pogoni. Czy zrobiło coś na Tobie szczególnie wrażenie?
- Jeśli chodzi o zaplecze, to na pewno Pogoń Szczecin. Oddali komplet boisk: sztucznych, naturalnych. Osobne budynki, szatnie, siłownie dla drugiej drużyny, juniorów. Jest tam wszystko.
- Zaskoczyła mnie Polonia Środa Wielkopolska. Jest to zespół, który jest związany z Lechem Poznań. Ma też fajne zaplecze. Widać, że dobrze pracują w tym klubie i utrzymują się w czołówce III ligi.
Jutro, na zakończenie rundy zagracie z Gedanią Gdańsk. Jest to mecz pierwszej z drugą drużyną w tabeli. Czego spodziewasz się po tym spotkaniu?
- Tak naprawdę potwierdzi się to, kto zasługuje na tytuł mistrza jesieni. Interesują nas tylko trzy punkty. Gramy u siebie. Fajnie, że kalendarz się ułożył tak, że mamy taki mecz w tym momencie sezonu. Nie potrzebna będzie dodatkowa motywacja.
Dziękuję za rozmowę.
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?