Pilot Aeroklubu Kieleckiego bił rekord Polski. Musiał przymusowo lądować w Tarnobrzegu!

ZOBACZ TAKŻE:
"Poślizgnęła się na śniegu i zjechała 300 m". TOPR uratował pięcioro turystów, którzy zgubili szlak w Tatrach

(Dostawca:
x-news)

Pilot szybowcowy będący członkiem Szybowcowej Kadry Narodowej Juniorów wykonywał lot wyczynowy na szybowcu Jantar standard 3 - próbował pobić rekord Polski juniorów w długości przelotu wynoszący 767 kilometrów. Zmuszony był jednak posadzić szybowiec na polu uprawnym w Tarnobrzegu, bo nie zdołał dolecieć na lotnisko na kieleckim Masłowie. Na szczęście nic złego się nie stało.

Jego czwartkowa trasa przelotu wiodła z Kielc do Narola (powiat lubaczowski na Podkarpaciu), ponownie do Kielc, następnie do Biłgoraja (Lubelszczyzna) i do Kielc. To miało wystarczyć do pobicia rekordu.

- Niestety nie udało się, bo popsuła się pogoda. Kiedy świeciło słońce, wszystko było w porządku. Słońce jednak przestało świecić. Dziś przeleciałem jakieś 690 kilometrów. Może następnym razem będzie lepiej, też taką trasę planuję, ale mam nadzieję, że już bez lądowania w Tarnobrzegu - mówi z uśmiechem Marcin Maludziński.

Nie wszyscy bowiem mają świadomość, że w przypadku lotów szybowcem znaczenie ma nie wiatr, ile wznoszące prądy ciepłego powietrza w słoneczne dni.

O szybowcu leżącym na polu uprawnym na tarnobrzeskim Podłężu (rozległe tereny za Zamkiem Dzikowskim) policjanci zostali powiadomieni przed godziną 20. Na miejsce dotarli również strażnicy miejscy, nie brakowało grupy gapiów. Na szczęście lądowanie w przygodnym terenie było bardzo wprawne i Marcinowi Maludzińskiemu nic się nie stało. Szybowiec został kilka godzin później zabrany z pola i przewieziony do Kielc.

17 czerwca 2015 roku w Michałkowie, Jakub Puławski wykonał na szybowcu LS8-18 rekordowy przelot o długości 767 kilometrów.