Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Waleron z Jędrzejowa to pasjonat fotografii, bushcraftu, urbexu. Wielbiciel bagien, lokalnej historii i przyrody. Autor super zdjęć

Urszula Lubczyńska-Gładka
Piotr Waleron z Jędrzejowa to pasjonat fotografii, bushcraftu, urbexu. Wielbiciel bagien, lokalnej historii i przyrody, poszukiwacz przygód. Autor wielu znakomitych zdjęć i… twórca oryginalnych noży. Kolekcjoner starych aparatów i (niekoniecznie starych) mundurów.

Od jakiegoś czasu często pojawiają się na twoim profilu facebookowym zdjęcia oryginalnych noży. To chyba nowa pasja, skąd się wzięła?

Chyba 3 czy 4 lata temu zająłem się tym tematem. Chodziło o to, by zrobić coś nietypowego, nietuzinkowego, co zastąpi inne narzędzia, przydatne podczas wędrówek – toporek, siekierkę, maczetę. Miałem pomysły i spróbowałem je zmaterializować. Najpierw rysuję na kartce bryłę, trzeba zastanowić się nad proporcjami, nóż musi leżeć dobrze w ręce. Potem robię szablon z kartonu lub płyty, a wreszcie – wykonuję nóż ze stali, wykuwam go, tworzę rękojeść – najczęściej z drewna, ostatnio sam szyję także skórzane pochwy na noże. Nabywam doświadczenia głównie metodą prób i błędów. Chociaż…może coś tkwi w genach, bo jak sobie uświadomiłem, mój pradziadek, też Piotr, był kowalem. W okresie międzywojennym miał kuźnię w Podchojnach, ale nie przetrwała do dzisiaj.

Zrobione przez siebie noże wypróbowujesz w terenie?

Tak, to cała radość. Mam też pomysły na różne nowe rzeczy, na przykład marzy mi się wykucie miecza polskiego, obusiecznego, oburęcznego...

Niesamowite, ale wracając do tematu … dokąd chodzisz z tymi nożami i nie tylko? No i po co?

Pierwsze, co się ze mną kojarzy, to bagna (śmiech). Zwykle powtarzam, że nic tak nie wciąga, jak chodzenie po bagnach. Tereny jak najmniej dotknięte przez człowieka, jak najmniej zmienione przez ingerencję ludzką. Tam się czuję najlepiej. To też chyba mam w genach, po tacie, który zabierał mnie w teren, w las, nad wodę, nad ryby. To były tereny Ponidzia, które ostatnio zmieniają się niestety, ale cóż, cywilizacja dociera wszędzie. Samo przebywanie w przyrodzie jest jak terapia, dobrze się tam czuję. Drugą sprawą, może najważniejszą, jest zabranie kadrów, przelanie wspomnień w formę zdjęcia. Po to tam się idzie, rano, świt to najlepszy moment. Wtedy jest najwięcej mistycyzmu, w porannych mgłach, klimat, którego nie można oddać opowieścią, a więc robi się zdjęcia. A po zdjęciach – wtedy mogą przydać się noże – obozowanie, też z głową. Wielu rzeczy nie można robić w lesie, trzeba trzymać się ustalonych miejsc. Inna sprawa, że ostatnio Dyrekcja Lasów Państwowych wychodzi do nas, bushcraftowców, jest aprobata, zauważono ten sposób spędzania czasu w lesie. To jest miłe. Od początku tego roku już w świętokrzyskich lasach są takie wyznaczone miejsca do obozowania, gdzie można nocować. Warunek – nie więcej niż cztery osoby. Współtworzymy grupę „Świętokrzyski bushcraft”, która takie obozowanie organizuje.

Czym jest bushcraft?

Bushcraft – niepolskie słowo, ale popularne u nas ostatnio. Najprościej mówiąc, to przebywanie w dzikim terenie, obozowanie, trochę połączone z survivalem, gotowaniem i jedzeniem w lesie, odpoczynkiem. Zabieranie jak najmniejszej ilości sprzętu, czyli dosłownie jeden nóż i poradzenie sobie tam. Naturalna forma spędzania czasu. Im mniej masz rzeczy przy sobie, tym bardziej jest to poprawne bushcraftowanie.

Bushcraft łączy się też z odpowiednim ubraniem, w twoim przypadku to kamuflaż…

Jest nas czterech i tworzymy CamoGrupę, taką nazwę wymyślił jeden z kolegów, Michał Gromniak. Łączy nas miłość do kamuflażu, do lasu, do fotografii, do historii regionu. Mamy na myśli dotykanie historii, na żywo, nie – siedzenie w internecie, ale bycie w konkretnym miejscu, oddychanie tym, a nie innym powietrzem. Dwóch z nas bardziej interesuje fotografia, dwóch bardziej interesuje się sprawami historycznymi. Mimo, że daleko nam do wojny i do zapędów militarnych, to korzystamy z ubrań wojskowych, bo są odpowiednie do lasu. Porządnie wykonane, sprawdzają się w warunkach leśnych. Ja mam 17 pełnych umundurowań różnych wojsk świata. W takim ubraniu można zniknąć w lesie, łatwiej jest fotografować, bo jest się dostosowanym do otoczenia, również zwierzęta łatwiej jest podejść i zrobić im zdjęcie. Trzeba jednak podkreślić, że w dobie częstych polowań jest to też niebezpiecznie. Dlatego nosimy także odblaski. Nie chciałbym być potraktowany jak dzik. Chociaż nie jestem ekologiem, to z myśliwymi mi nie po drodze. Co innego służba leśna, która często jest pomocna, zdarzało mi się zgłaszać przypadki kłusownictwa, na które natknąłem się podczas wędrówek.

Czasami w niezwykły sposób wykorzystujesz swój kamuflaż na zdjęciach, nie tylko tych „leśnych”, ale także w rozmaitych starych, opuszczonych miejscach, które eksplorujesz w ramach urbexu…

Rzeczywiście, oprócz wtapiania w tło, to też granie w kadrze. Sztafaż, aranżacja, performance leśny lub urbex. Urbex, czyli urbanexploring, definicja jest prosta. Szukamy miejsc opuszczonych i wchodzimy tam, aby zrobić zdjęcia.Ja jestem ze starej szkoły, kiedy miało to ścisłe zasady, pewien kodeks, którego – tak uważam – należy nadal przestrzegać. Pierwsza rzecz, na ogólnym forum nie mówimy, gdzie dane miejsce jest, skąd pochodzi zdjęcie. Mówimy o miejscach tylko osobom pewnym, zaprzyjaźnionym, o których wiemy, że tego miejsca nie „spalą”, ale i nie zniszczą. Druga zasada, niczego nie zabieramy, nie dotykamy, nic nie zmieniamy. Wchodzimy, robimy zdjęcie i wychodzimy. Cieszymy się, że zdążyliśmy zobaczyć dane miejsce w określonym momencie, w konkretnym etapie rozkładu, upadku. Ostatnio różne miejsca są zamykane lub niszczone. Urbexowanie staje się modne, popularne, trafiają się nieodpowiedzialne osoby, ktoś nie przestrzega zasad, nie docenia, w końcu miejsca są „spalone”.
Administruję stroną największej w Polsce grupy internetowej urbexu. Główny trzon grupy się zna, organizowane są wspólne wypady, nie tylko w Polsce. Są organizowane zloty, wystawy zdjęć w Warszawie, to taka wielka urbexowa rodzina. Fajna przygoda, sposób na życie dla niektórych, wspólne podróże, jedziemy na przykład 800 kilometrów w jedną stronę, aby zrobić jedno zdjęcie i wrócić.

Trzeba chyba nastawić się na różne sytuacje, niekoniecznie tylko przyjemne?

Są różne sytuacje, czasem policja, straż graniczna nas obserwuje. Jednak widzą, że niesiemy aparaty, a nie łomy, że nikt niczego nie wynosi… Czasem można uzyskać pozwolenie, a czasem trzeba się ukryć, zaryzykować dla dobrego zdjęcia. Tak było w przypadku pociągu-widma, albo w opuszczonym kościele w pobliżu Kielc, który okrył się złą sławą, kiedy stał się zanadto popularny. Starałem się przyczynić do tego, aby ocalić zabytki, które w nim pozostały i były zagrożone, kiedy został „modnym” miejscem do fotografowania.

Co jest najważniejszą motywacją do takich wypraw dla ciebie?

Zainteresowanie, ciekawość, szacunek do historii regionalnej, najbliższej. Są miejsca, które odchodzą w zapomnienie, a ja pamiętam, jak tętniły życiem, albo rodzice czy dziadkowie o nich opowiadali. Taka chęć odwiedzania tych miejsc to 50 procent motywacji, ale to zdjęcia pozwalają zatrzymać chociaż pamięć. Czasem spotyka się opuszczone domy, takie przedziwne miejsca, gdzie czas się zatrzymał. Wchodzimy w jakiś inny czas, w jakieś ludzkie losy, ludzkie sprawy, ślady przeszłości, które leżą w śmieciach. Listy, zabawki, buciki, porzucone przedmioty… ciężko czasem wyjść z atmosfery, przy obróbce zdjęć mam wrażenie, że to miejsce we mnie siedzi, przeżywam różne emocje, dopisuję własne historie. To nie jest tak, że kiedy wyjdę, to już zapominam, nieraz przez kilka dni nie mogę się otrząsnąć.

Słuchając cię łatwo zauważyć, że wspólnym mianownikiem wszystkich twoich pasji są zdjęcia…

Fotografia była pierwsza. Uczyłem się jej od taty, który robił zdjęcia, w domu je wywoływał, pamiętam zapach chemikaliów. W wieku dorastania nie zajmowałem się tym. ale to wraca z wiekiem, odzywa się w człowieku. Początki mojej fotografii to minimalizm, przekaz emocji, jakiejś opowieści, biało-czarne zdjęcia. Teraz robię zdjęcia chyba bardziej widowiskowe. Ale chciałbym wrócić do tego, co na początku, czyli do opowieści.

Czasem twoje zdjęcia mają klimat trochę jak kadry z horroru…

Kiedyś jakaś pani mi powiedziała: a to pan robi te straszne zdjęcia, śmierć, Armagedon i apokalipsa… (śmiech). Fotografia to jest przede wszystkim masa możliwości. Mając aparat można wyrazić siebie lub coś opowiedzieć na różne sposoby. Wyrazić swoje nastroje. Seria zdjęć, które nazwałem „mała teoria samotności” pokazuje, że można ukazać samotność na wiele sposobów. Fotografia jest sposobem wyrażenia siebie. Dla mnie najprostszym.

Masz też kolekcję aparatów fotograficznych, które kiedyś pokazałeś na wystawie w Urzędzie Miasta w Jędrzejowie

Nie liczę ile ich jest, kiedyś było 64, z czego połowa w stu procentach sprawna technicznie. Druga połowa to sentyment. Fotografia analogowa staje się modna i częściej ludzie wyciągają z szafy stare aparaty, aby zrobić zdjęcie, ale też po to, by na tym zarobić. Łatwiej dzięki temu do nich dotrzeć, kupić. Mam też aparat taty – czasem używam go do zdjęć rodzinnych.

Życzę wielu kolejnych wypraw i udanych zdjęć

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie