OGLĄDAJ: Program Strefa Agro. Mróz i śnieg niszczyły uprawy. Próby wyłudzeń unijnej kasy
Poświąteczny atak zimy w Świętokrzyskiem przyniósł sowite opady śniegu i mrozy. Z trwogą rolnicy obserwowali to, co działo się w uprawach. - W kwietniu takie anomalie pogodowe nie są rzadkością. Wszystko zależy od tego, jaka jest pogoda, zanim zdarzą się nagłe niskie temperatury. Jeśli temperatura była wysoka, rośliny zdążyły się znacznie rozwinąć, a potem znienacka temperatura spada kilka stopni poniżej zera, wówczas może ona wyrządzić zniszczenia – wyjaśnia Jerzy Pośpiech, dyrektor Świętokrzyskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Modliszewicach.
I ten fatalny scenariusz pogoda zrealizowała właśnie tym razem. - Szkody na pewno pojawiać się w sadownictwie, na terenie Sandomierszczyzny. Wiele odmian drzew w chwili pojawienia się śniegu i mrozu było w pełni kwitnienia. Dużych strat spodziewać się mogą właściciele upraw czereśni i moreli – relacjonuje dyrektor Pośpiech. Jak opisuje, kwiat to część rośliny, która jest najbardziej podatna na zmiany temperatur. - Jeśli natomiast doszło już do zapylenia, to zalążnia może przetrwać w gorszych warunkach niż kwiat. Aby jednoznacznie zawyrokować, jak znaczne spustoszenie wyrządził ten atak zimy, musimy poczekać aż ruszy wegetacja.
Co do samych jabłoni można być bardziej optymistycznym. Liczni sadownicy zabezpieczają preparatami uprawy przed spadkiem temperatur, więc 0 stopni lub nieco poniżej zera nie są groźne. W dodatku na wielu jabłoniach w momencie ataku zimy, kwiat był jeszcze w otulinie liściowej, która ochroniła go przed mrozem. - Natomiast, jeśli lokalnie wystąpiło minus sześć stopni, to już mogą pojawiać się straty – opisuje dyrektor Świętokrzyskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Modliszewicach.
W przypadku zbóż, tak zimowych, jak i wiosennych, w tym momencie trudno mówić o szkodach. Okrywa śniegowa mogła ochronić oziminy przed mrozem, zaś jare jeszcze w wielu miejscach nie wzeszły. Warzywa – jeśli już posiane - znajdują się jeszcze pod powierzchnią gleby.
Gorzej może być w przypadku rzepaku, ponieważ już był dość wysoki. Tu zniszczenia w dużej mierze nie wyrządził mróz, ale z kolei ciężki śnieg. Największe zmartwienia maja gospodarze z terenów, gdzie opad był najbardziej obfity, czyli z powiatów koneckiego, włoszczowskiego – Dochodziło do łamania łodyg i liści, a przez to odkrywanie żywych tkanek, co następnie prowadzić może do inwazji chorób, jak na przykład choroby grzybowe – wyjaśnia Jerzy Pośpiech.
Wszystkie straty i zniszczenia powstałe w wyniku ostatniego ataku zimy, będzie można posumować jednoznacznie po ruszeniu wegetacji.
Wysokie łodygi i delikatne liście rzepaku mogły ulec uszkodzeniom pod ciężarem śniegu. (fot. Marzena Ślusarz)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?